Rozdział 21 - Uczucia

57 3 0
                                    

Pov.Mal

Obudziłam się następnego dnia w mojej kajucie , przetarłam oczy piąstkami. Rozejrzałam się po niej, spostrzegłam obok siebie na stoliku nocnym tace z jajecznicą i herbatą. Dopiero teraz poczułam jak bardzo głodna i spragniona byłam. Dzisiejszej nocy nic mi się nie śniło, po omdleniu po prostu zapadł w czarny sen. Szybko pochłonęłam wszystko z tacy, jakby wpadł teraz do kajuty sanepid zabili by mnie. Moje ręce były całe poranione i brudne, paznokcie nie były lepsze były połamana. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czystą bieliznę, jeansy i bluzkę z krótkim rękawkiem koloru białego. Otworzyłam drzwi do łazienki odłożyłam naszykowana ciuchy na toalety, Spojrzałam lustro nad umywalką. Moje twarz była brudna i tłusta, moje usta były suche jak pustynia. Wory pod oczami wyglądały jak sińce, a kości policzkowe były dobrze widoczne, tak samo jak moja tętnica na mojej szyi, moja skóra była blada jak u wampirzycy. Oczy straciły nasycenie intensywnej morskiej zieleni, a zastąpił ją ciemniejszy odcień. Kąciki kiedyś zawsze uniesione, były teraz opuszczone. Na puściłam gorącej wody do wanny i zdjęłam z siebie śmierdzące i uwalone rzeczy. Moje ciało było w okropnym stanie całe w ranach i zaniedbane, moje pięty były twarde jak kamień. Weszłam do wody, gdy tylko gorąca woda dotknęła moich zmęczonych stóp, poczułam fale ciepła unosząca się od moich stóp w górę aż do samej głowy. Usiadłam wygodnie w Białej wannie wzięłam gąbkę i mydło i dokładnie wyszorowałam swoje ciało, spłukałam pianę. Gdy ciepło gorącej wody zetknęło się z moimi spiętymi i twardymi ramionami poczułam, jakby cały ciężar zsunął się po moich ramiona, po plecach do wody jak lawina śnieżna po zboczach gór. Wyszłam z wanny i ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy . Podeszłam do lustra wzięłam nożyczki, ścięłam sięgające do bioder włosy z rozdwojonymi końcówkami, szybkim ruchem ścięłam je do łopatek , wzięłam dwa kosmyki włosów i dałam je na twarz, przed oczami. Odwróciłam się, za mną leżały skołtunione, przetłuszczone włosy, wzięłam zmiotkę i szufelkę i wyrzuciłam je do kosza. Wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki wdech, w moje ostrza uderzył zapach świeżego morskiego powietrza.

- Ślicznie wyglądasz księżniczko - usłyszałam znajomy głos.

W drzwiach, stał oparty o bok ramy drzwi syn Hermesa. Jego włosy leżały w nieładzie, nie przywiązywał do nich większej wagi. Trzymał ręce skrzyżowane na szarej koszulce, na nogach miał czarne spodnie, a na nogach skrzydlate trampki ubrudzone krwią. Spojrzałam w jego obojętne szare oczy. Był lekko uśmiechnięty, co nie zdążało mu się często. Jednak mój wzrok nie skupił się na jego twarzy, tylko na jego obuwiu.

- C-c-c-czyja t-t-t-to k-k-k-krew? - spytałam jąkając się, patrząc na buty z przerażeniem.

Podszedł bliżej mnie i delikatnie pogłaskał mnie po policzku , jego ręka była lodowata.

- To nie jest ważne Mal , zaraz już nic nie będzie ważne. Nie będziesz musiała się niczym przejmować - odpowiedziała a przez jego oczy prześlizgnął się złowieszczy złoty przebłysk. 

Przełknęłam głośno ślinę , a syn Hermesa szybkim krokiem podszedł w moja stronę. Moje plecy spotkały się z drewniana ściana , jego wyprostowana dłoń oparła się obok mojej twarzy jego druga rękę leżała po przeciwnej stronie , a my staliśmy naprzeciwko siebie. W jego twarzy odbijała się wściekłość , gniew na bogów , nienawiść do całego świata , które przeplatały się z słabym i niezbyt doświadczonym obliczem ciepła, troski i miłości. Jego usta wykrzywiły się w złowrogi grymas , a jego oczy były przepełnione maską negatywnych uczuć z pod których chciały się wydobyć pozytywne uczucia. Uniosłam drżącą od strachu przed tym że zaraz znowu stanie się kimś innym , bezdusznym królem tytanów i czasu. Kimś zimnym i obcym, stworzeniem bez możliwości okazywania pozytywnych uczuć. Uspokoiłam oddech skupiłam się na Luke i tylko na nim. Delikatnym i subtelnym ruchem jak taniec baletnicy, położyłam drobną jak ziarnko piasku, popękana jak sucha ziemię ale równie gorącą jak żar pustyni dłoń na jego lodowatym jak lodowce policzku.  Dwa przeciwstawne do siebie żywioły połączyły się, lód i ogień. Walczyły ze sobą jak bogowie z gigantami, jedno chciało zdominować drugie, ale żadne nie chciało się poddać. Przymknęłam oczy, pozwoliłam by to trwała, by ta chwila trwała. Pomimo że ta chwila nie była jak, wiele romantycznych chwil rodem z romansu czy z dzieł Sehakespear'a, to dla mnie była, była to jedna z tych nielicznych chwilę gdzie był sobą, a których moje serce podpowiadała że nie będzie ich jeszcze zbyt wiele. Po moim policzku spłynęła łza, łza jednocześnie bólu że wszystko nie może być jak w cudownym romansie, żalu spowodowanego bezsilnością że nie mogę mu pomóc, smutku z powodu dzieciństwa. Czułam się słaba, całe zło tętniące z tego statku i od Kronosa pochłaniało mnie, ciągnęło w dół a ja bez najmniejszego oporu pozwalała na to bo kochałam. Może fakt jestem zaślepiona miłością do Luke'a i dlatego na to pozwalam, na targanie sobą jak huragan liściem na wietrze, ale nie potrafiłam się temu przeciwstawić. Jak tylko myślałam nad odejściem przypomniałam sobie jak byłam na wyspie, jak to mnie bolało w sercu ta tęsknota za nim był nie do zniesienia. Być może to Afrodyta albo Venus mają swój kaprys, więc postanowiły się pobawić moim życiem i stworzyć z niego smutna komedie romantyczna z Kronosem w tle, albo to przeznaczenie i los postanowiły że nas połączą. Mnie na początku zagubioną w nowym świecie w nieznanym, a teraz największą hańbę Posejdon, zdrajcę obozu - i jego chłopaka który nienawidzi całego świata bogów i pragnie zemsty, a teraz nowe ciało Kronosa. Gdy pomyślałam o słowie ,,nowe ciało Kronosa " poczułam jak mój żołądek obraca mnie do góry nogami, to słowo wywoływało u mnie strach i ból, ból w sercu z bezsilności bo chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak. Pragnęłam ale nie wiedziałam jak, dodałbym wszystko nawet duszę tylko po to by tylko go ratować. Teraz on był dla mnie wszystkim. Z zamyślenia wyrwało mnie dziwne i nagłe ciepło, wolno otworzyłam oczy, nie staliśmy już w pewnej odległości od siebie. Teraz jego ręce spoczywały na moim ciele, jedne jego rękę obejmował mnie w tali a druga leżała na moich plecach, jego twarz spoczywała na moim ramieniu. Moje ręce automatycznie zarzucił się wokół jego szyi. Wtuliłam twarz w jego koszulkę, która po chwili była cała mokra od łez, nie zwracała już na to uwagi jakie to były łzy po prostu płakałam.

- Przepraszam Mal - usłyszałam bardzo cicho głos Luke, a po kolejnej sekundzie poczułam coś mokrego na mojej koszulce.

Instynktownie spojrzałam na moje ramię. Na skrawku materiały widniał mała milimetrowa plamka, sprawiając że materiał bluzki pociemniał. To był łza, normalna ludzka łza. Spojrzałam wzrokiem na syna Hermesa. Jednak w tej chwili stało się coś czego się nie spodziewałam.

𝐍𝐢𝐞𝐧𝐚𝐰𝐢𝐝𝐳𝐞 𝐂𝐢𝐞̨, 𝐕𝐚𝐭𝐨𝐫𝐞 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz