Rozdział 13 "Właściwie to zawsze wyglądasz pięknie"

233 23 6
                                    

*Sen Alicii*

-Zobaczymy się póżniej, odpocznij- kąciki ust szatyna ostatni raz uformowały się w łagodny uśmiech, po czym chłopak opuścił mój pokój. Podeszłam do drzwi i dokładnie je zakluczyłam. Leniwie oparłam się plecami o ścianę, głośno wypuszczając powietrze. Panująca wokół cisza była jak ciepły koc otulacący zmarznięte ciało w zimne wieczory. Przyjemna. Ale oprócz niej słyszałam jeszcze wokół siebie czysty obłęd i amok. Czułam się naprawdę dziwnie. Miałam wrażenie, że nosze w sobie mieszankę kłójącego bólu i słodkiego ciepła. Tak jakby wspomnienia wywoujące u mnie zimne dreszcze były powstrzymywane przez jego silne ramiona i miłe słowa. Cichy, ironiczny śmiech opuścił moje usta, gdy zdałam sobie sprawę jak głupie i niepoprawne są moje wymysły. Ale naprawdę nie chciałam tak myśleć. Nie chciałam nawet wypowiadać w swojej głowie jego imienia bojąc się że mogłoby tam utknąć i uparcie nie dać o sobie zapomnieć. Justin. Kim on tak naprawdę jest ? Dlaczego ciągle pojawia się w moim życiu i za każdym razem pozostawia po sobie dziwne uczucie, które cięzko zdefiniować? Skołowana potrząsnełam głowną wyrzucając z umysłu wszystkie głupoty i wziełam głęboki wdech. Ruszyłam w stronę łazieńki by wziąść bardzo konieczny prysznic. Po 10 minutach byłam odświeżona i zdecydowanie bardziej odprężona. Po posprzątaniu sypialni postanowiłam zejść do hotelowej restauracji na śniadanie. Wiedziałam, że będą tam wszyscy lecz stwierdziłam, że nie będe się izolować i uciekać od wszystkiego. Tym razem nie mogłam. Chodziło o pracę. Chwilę później znalazłam się w ogromnej salii, w której znajdował się w bufet z jedzeniem. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam paru ludzi z ekipy z jednym, zmeczonym wyrazem twarzy. Eh, kac morderca. Sięgnełam po tace i wybrałam spośród przepysznych samkołyków jedynie sałatkę owocową i butelkę wody. Postanowiłam spożyć swoje śniadanie na hotelowym tarasie więc odwróciłam się w stronę wyjścia. Lecz niestety na mojej drodze staneła mi przeszkoda. Przedemną stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji. W jednej chwili moje ciało się wzdrygneło, a krew zaczeła pulsować i płynąc szybciej. Zdenerwowana uniosłam głowę do góry bo spotkać pusty wzrok Luck'a. Widok jego skacowanej twarzy przyprawiał mnie o mdłości. Chłopak niepewnie przybliżył się do mnie na co ja cofnełam się o krok. Lekko zmarszczył brwi.

-Alicia..- zaczął głośno wzdychając - Daj spokój- wymamrotał przecierając twarz dłońmi. Jego słowa wyprowadziły mnie kompletnie z równowagi. Mam dać spokój ? Jest jeszcze większą świnią niż myślałam.

-Słucham ?! Ty zdajesz sobie w ogóle sprwę co wczoraj odwaliłeś ?!- krzyknełam wściekła - Jesteś skończonym dupkiem- dodałam chcąc go wyminąć.

-Poczekaj, daj mi wyjaśnić. Ja.. poprostu myślałem że...-

-Że co ? Że dam się przelecieć jak zwykła szmata ? Tym dla ciebie byłam ?-wrzasnełam nie zwracając uwagi na personel hotelu patrzący na nas.

-Przestań tak krzyczeć, ludzie się patrzą- próbował mnie uspokoić, nerwowo  się rozglądając.

-Nie zbliżaj się do mnie- powiedziałam surowo po czym minełam go i skręciłam w korytarz. Straciłam apetyt więc wyrzuciłam całą zawartość mojej tacy do kosza. Schowałam twarz w dłonie i głośno wypuściłąm powietrze chcąc się uspokoić. Nagle usłyszałam znajomy damski głos za sobą.

-Alicia no jesteś ! Gdzie wczoraj zniknełaś?! Masz pojęcie jak się o ciebie martwiłam wariatko ?!- odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Carlenę z ulgą na twarzy. Szybko pozbyłam się Luck'a z głowy by nie dać nic po sobie poznać. Nie tak, że nie ufałam Carlenie. Po prostu wolałam do tego już nie wracać. 

-Ymm, wybacz, trochę źle się poczułam i wróciłam do hotelu. Wiem powinnam dać ci znać, ale nie mogłam cię znaleźć. - wymamrotałam szybko ze sztucznym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie wątpliwie.

Jesteś moim snem || j.b fanfictionWhere stories live. Discover now