Rozdział 4 "Justin prosimy wróć''

416 37 5
                                    

                                                                       

*Justin*

Mineło pół godziny od kiedy Carlena wyszła i od tego czasu nieustannie błagam Boga, aby Alicia się obudziła. Niesamowite jak w jednej chwili cały Twoj świat zmienia się, spada, pęka, kruszy, aż w końcu znajdujesz się przy szpitalnym łóżku, na którym być może umiera najważniejsza osoba w Twoim życiu, a Ty jesteś gotów sprzedać własną duszę, aby przywrócić ją do siebie na chociaż 5 krótkich minut.

-Alicia..kochanie, obudz się-wyszeptałem błagalnie trzymając jej zimną dłoń w swoich. Lecz dziewczyna nawet nie drgneła. Powieki nadal uparcie trzymała zamknięte. Żadna, najmniejsza widoczna żyłka na jej ciele nie poruszyła się.  Z ust wydobył się krótki, cichy oddech, na co pozwalał jej podpięty do niej respirator. Jedynie klatka piersiowa dzewczyny spokojnie unosiła się i opadała. Westchnąłem zdruzgotany. Pozostało mi tylko czekać. Czekać i próbować nie rozpieprzyć to co mi teraz zostało. A zostało niewiele. Rozejrzałem się po sali, badając wzrokiem każdy mebel i przedmiot znajdujący się w tym pomieszczeniu, aż w końcu utkwiłem go w oknie, za ktorym zapadła ciemna noc. Tępo gapiłem się na szybę, w ktorej odbijał się obraz siedzącego mnie i śpiącej Alice. Przyglądając się temu zacząłem przypominać sobie dzień, w którym ujrzałem ją po raz pierwszy. Na castingu, dobrze to pamiętam. Siedzieliśmy razem z Nickiem, Jo i resztą w tej sali już którąś godzinę przyjmując każdego po kolei. Nickowi zależało na profesjonalistach, chciał stworzyć zawodową grupę na trasę. Dla mnie wsystkie plany, przygotowania i to zamieszanie było dobrą terapią. Był to okres, w którym było ze mną źle. Coś się w moim życiu spieprzyło. Sława zaczeła uderzać mi do głowy co odbijało się na wszystkim. Dramat za dramatem. Dawałem upust emocjom na pijackich imprezach, codziennie nowe skandale z moim udziałem, związek z Seleną zaczął przypominać niekończącą się telenowele, ktora z resztą nigdy nie powinna się zaczać. To od początku był interes, medialna 'miłość'. Szczerze było mi już wszystko jedno. Nie obchodzili mnie paparazzi, rodzina, fani, chciałem się tylko dobrze bawić. Nie miałem ochoty na nagrywanie płyty, na trasę koncertową, na zgrywanie maminsynka. Wolałem zaszywać się gdzieś z butelką whisky lub odlecieć na jakieś imprezie w towarzystwie półnagich dziewczyn i 'przyjacioł'. Bez Seleny, natrętnych dziennikarzy, Scootera, ktory ciągle suszył mi głowę jak ojciec. Ale z czasem, powoli zaczeło do mnie docierać, co robię ze swoim życiem. Zrozumiałem, że stałem się kolejną hollywodzką gwiazdeczką,  ktora ma za duzo pieniedzy. Nie sądziłem, że dam się w to wciągnąć. Chciałem być inny, trzymać się z dala od tego syfu. Nie udało się. Moje życie stało się dla mnie uciążliwe. W końcu przestałem martwić się czymkolwiek. Tak było łatwiej. Lecz momentami czułem wstyd. Ale szybko umiałem pozbywać się tego uczucia i wszystkich wyrzutów sumienia. Jak ? Alkohol, imprezy, narkotyki. Spodobało mi się to. Byłem w tedy wolny. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Obudziłem się rano z potwornym bólem głowy, który był wynikiem grubo zakrapianej imprezy z poprzedniej nocy. Będąc jeszcze delikatnie przyszumionym, postanowiłem  po długiej nieobecnosci w internecie (nie liczac stron plotkarskich) sprawdzic swojego Twittera. Nie zaglądałem tam od dobrych kilku miesięcy.  Nie wiem co mnie tkneło. Po zalogowaniu się pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tysiące hejtów mówiące jak bardzo się zmieniłem i stoczyłem. Próbowałem nie zwracać na to uwagi, przecież byłem przyzwyczajony do mojego nowego wizerunku. Ale w tedy zacząłem się usprawiedliwiać przed samym sobą. Wmawiałem sobie, ze oni gówno wiedzą. To moje cholerne życie, moje zdrowie, mam powody by to robić ! ..... Naprawdę ? Czy tak było ? Miałem powody by doporwadzać się do ruiny? Sława? Dziwny, toksyczny związek bez uczuć ? Problemy na własne życzenie ? To było kłamstwo i wymówka. Wtedy dotarło do mnie jak bardzo sie oszukiwałem i tłumaczyłem bo nie chciałem się przyznać, ze osłabłem. Poczułem się zagubiony jak 3latek w supermarkecie. Ja przecież nie miałem prawa tego robić, zapominać kim jestem, ja wcale nie dorosłem. Wtedy zobaczyłem coś niesamowitego. W TopTrendach znajdował się pewien hasztag o nazwie #JustinProsimyWroc. Kiedy znalazłem się na tej stronie coś mnie ukuło. Tysiące smutnych tweetow skierowanych do mnie. "Justin dlaczego to robisz? Kochamy Cię", ''Nie staczaj się, nie Ty ", "Czy jeszcze kiedyś do nas wrócisz ?", " Justin masz nas". Czytając te wszystkie wpisy nie wytrzymałem, coś we mnie pękło. I choć z całych sił próbowałem zachować kamienne serce to nie potrafiłem. Z oczu pociekły mi stróżki łez, poczułem mdłości. Tak bardzo było mi wstyd. Wleciałem do łazienki po czym zwymiotowałem. Kiedy mdłości znikneły pojawiło się okropne uczucie miażdżące mnie od środka. Spojrzałem w lustro i na widok swojej skacowanej twarzy momentalnie poczułem wstręt. Miałem ochotę dać sobię w pysk. Co ty ze sobą zrobiłeś. Brzęczało mi w głowie. Justin wróć do nas, kochamy Cię, masz nas, nie odchodź. Płakałem jak niemowle do własnego odbicia oczyszczając się z rozpaczy. W końcu dłużej nie wytrzymałem i jednym gwałtownym uderzeniem pięści, rozbiłem lustro. Nie chcąc dłużej na siebie patrzeć. Z zakrwawioną ręką i płaczliwym jękiem skuliłem się na podłodze. W tedy postanowiłem, że się zmienię. Że nie zepsuje do końca tego na co ciężko pracowałem tyle lat. Wróce do tego co było mi przeznaczone. Bóg tylko raz dał mi szansę i wiedziałem, że jeśli ją stracę to jużnigdy nie dotknę nieba. Tego dnia dostałem natchnienia i napisałem piosenkę dla moich fanów prosto od serca - Believe. Następnie zadzwoniłem do Scootera, aby zaczął planować trasę. Jego zdziwienie dodało mi motywacji. Potem wsiadłem w samochód i pojechałem do Seleny, aby raz na zawsze wszystko zakonczyc. Nie obyło się bez awantury, ale to tylko potwierdzilo, ze tak bedzie lepiej. Wracając zahaczyłem o dom mojej mamy. Z nią teżstraciłem kontakt. Chciałem ją tylko przeprosić. Pamiętam, że powiedziała mi ze ona zawsze mi wybaczy. Ale jezeli sam sie zniszcze i nie bede umial sobie wybaczyc to bede cierpal do konca zycia. Tamtej nocy długo nie mogłem zasnąć. Czułem, że coś złego w moim życiu się konczy, a nowy rozdzial bedzie dobry. Czułem podekscytowanie.
Pierwsza strona nowego rozdziału zaczęła się tydzień później, gdy do sali przesłuchań weszła ona. Drobna brunetka o idealnej figurze. Mierząc ją wzrokiem z góry na dół pomyślałem, że jest cholernie seksowna. Była taka przestraszona i nieśmiała. W pewnym momencie popatrzyła na mnie tymi swoimi błękitnymi jak ocean oczami i wtedy przez krótką chwilę coś mnie ogłuszyło. Przestałem kontaktować, lekko zdrętwiałem. Nie mam pojęcia co to było, nie miałem nawet czasu by to ogarnąc bo szybko odwróciła wzrok speszona moim intensywnym spojrzeniem. To było dziwne. Potem przedstawiła się. Alicia Holt. Alicia...Imię jak dla księżniczki, pomyślałem. Chwilę później z głośników rozbrzmiała moja najnowsza piosenka, a z dziewczyną coś się stało. Drobna, zestresowana księżniczka zamieniła się w pewną siebie królową parkietu.   Jej ciało wiło się w rytm muzyki uderzając w nas falą energii, a jednoczesnie sprawiała wrażenie takiej delikatnej. Miała dopracowany każdy krok, a jej ruchy były dynamieczne i mocne. Nie mogliśmy oderwać od niej wzroku, porwała nas do swojego świata, a my wcale nie chcieliśmy wracać.  Popatrzyłem na Nicka. Już wiedziałem, że szykuje dla niej miejsce w grupie. Nie wiedząc czemu ucieszyłem się.


Uśmiechnąłem się do siebie na to wspomnienie. Spojrzałem na Alice wracając do teraźniejszości.
-Byłaś najlepsza skarbie- wyszeptałem czule i ucałowałem jej dłoń.

*Sen Alicii*

"Byłaś najlepsza skarbie". Głos Justina dotarł do mojego wnętrza działając w nim jak heroina w organizmie ćpuna.  Słyszałam go. Tęskniłam za nim, ale mogłam mieć tutaj tylko jego głos i wspomnienia. Słowa chłopaka uspokajały mnie, sprawiały, że przestawałam czuć otumanienie, na chwilę się odnajdywałam. Ja też chciałam go uspokoić, otworzyć oczy, powiedzieć, żeby się o mnie nie martwił. Ale nie mogłam, jeszcze nie teraz..

Przez następne kilka dni chodziłam jak poparzona. Nie rozstawałam się z komórką, ciągle wydawało mi się, że ktoś dzwoni...Pewnie oznajmić mi, ze bardzo dziekują za starania lecz niestety ilość miejsc jest ograniczona i no cóż PRZEGRAŁAŚ ! Zaczynałam tracić rozum. Zadręczałam się negatywnymi myslami ciagle stawiajac sie na pozycji beztalencia. Rozważałam też myśl, ze przyczyną mojej porażki może być mój wygląd. No bo co, mogłam się nie spodobać temu Bieberowi. Przede mną stała cała masa pięknych dziewczyn z nienagannym ciałem, ktore tą prace mogły mieć na zawołanie, bo jak wiadomo dziś wygląd to podstawa. Trudno, łaski bez. Dam sobie radę sama, nie potrzebuję tańczyć w tej grupie. Później straciłam kompletnie ochotę na cokolwiek i cały weekend spędziłam w łóżku obżerając się słodyczami przed Tv.
No i w końcu, telefon. Cholerny dzwonek, na który tyle czekałam nareszcie zadzwonił. Dzwięk mojej komórki obudził mnie w poniedziałkowe południe, kiedy to sobie smacznie i bezkarnie (jako bezrobotna) chrapałam na kanapie z twarzą w misce chipsów. Zaspana próbowałam zignorować irytujący dzwięk, ale głośna melodia mi na to nie pozwoliła. Leniwie wymacałam ma stoliku przede mną drący się telefon po czym odebrałam połączenie.
-Halo- wymamrotałam ledwo kontaktując.
-Witam z tej strony Nick DeMuora i Jon Chu. Pamiętasz nas ?-zapytał entuzjastyczny głos w słuchawce. Momentalnie oprzytomniałam. Otworzyłam szeroko oczy wyskakując z kanapy,  rozsypując przy okazji chipsy na sofę, stół, dywan i wszystko inne. Cholera to naprawde oni !
-Tak tak oczywiscie-odpowiedzialam pospieszne, próbujac zebrac myśli.
-No wiec zapewne czekałaś na nasz telefon... - zaczął. Przekręciłam oczami. Nie, ja wcale od pieciu dni nie czekalam na ten cholerny telefon dranie !
-Mielismy wyslać ci odpowiedz mailem, ale wolałem zrobić to osobiście- serce zaczelo mi byc jak szalone.
-Tak więc po naradach z resztą jury i dokładnym przeanalizowaniu twojego wystepu, wszyscy jednoglosnie twierdzilismy ze.. -urwal jakby miał mi właśnie przekazać diagnozę na nowotwór. Zimny dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Mów no !
- Że jedziesz na BelieveTour ! Masz tą pracę juhuuu !!- mężczyzna wykrzyknął do słuchawki, a za nim rozległ się dzwięk bijących braw. Co ? W pierwszej chwili kompletnie nie ogarnełam co się dzieje, dopiero po kilku sekundach to do mnie dotarło.
- O Boże - wymamrotałam.  TAK !!! UDAŁO  SIĘ, DOSTAŁAM TĄ PRACĘ DOSTAŁAM !!!
                                     *
jesli mozesz zostaw komentarz ❤

madeinpoland

Jesteś moim snem || j.b fanfictionWhere stories live. Discover now