Rozdział 7 "Nie chcę się w to bawić"

304 29 6
                                    

Czas mijał szybko, w zasadzie to pędził jak szalony. Dni stawały się coraz dłuższe i  gorętsze, zbliżały się wakacje. Nawet nie zauwazyłam kiedy minął pierwszy miesiąc przygotowań do trasy, ktora miała trwać aż rok. Wszystko zaczynało robić się poważniejsze i cięższe do udźwignięcia. Coraz więcej nowych choreografii, czasem próby trwały nawet po 10 h.  Wieczorami byłam naprawdę wykończona. Zauważyłam nawet, że straciłam kilka kilogramów. W mieszkaniu jedynie spałam, rzadko wychodziłam ze znajomymi. Ale mimo to byłam zadowolona i poddekscytowana. Cholernie cieszyłam się na tę trasę, która miała obejmować najpiękniejsze kraje europejskie (Polska hihi), część Ameryki Pólnocnej i Południowej, Azję, Australię i wiele innych cudownych miejsc, które niebawem miałam zobaczyć. To dodawało siły całej ekipie i jemu. Justin pojawiał się na próbach bardzo często, praktycznie co drugi dzień, naprawdę mocno się zaangażował. Często zmieniał lub dokładał coś nowego do układów, miał mnóstwo pomysłów i był naprawdę dobry w tym. Oprócz tego ciągle miał przeróżne sesje zdjęciowe i wywiady, spotykał się z fanami i  przede wszystkim kończył płytę, która miała się ukazać tydzień przed rozpoczęciem trasy. Cieszyłam się z tego, cieszyłam się, że daje rade, tak jak powiedział. W zasadzie wszyscy staliśmy się zgranym teamem. Dzięki współpracy nasza praca wychodziła rewelacyjnie, co jeszcze bardziej nas jednoczyło. Mam tu na myśli też mnie i Lucka. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, dużo rozmawialiśmy, często wychodziliśmy razem na lunch w przerwach. Usłyszałam nawet raz od Carleny, że bardzo do siebie pasujemy. Oczywiście udawałam, że to nic, kolega, znajomy, obojętność. I tak naprawdę bardzo pragnełam żeby tak było. Nie chciałam się w to bawić. Znów. Nie chciałam się niepotrzebnie zakochiwać, nie mogłam, nie po Andym...

Pewnego wieczoru, po skończonych zajęciach postanowiłam chwilę jeszcze poćwiczyć w  samotności. Kiedy wszyscy wyszli z sali ,upewniłam się, że nikogo nie ma. Nareszcie sama. Włączyłam cicho muzykę z magnetofonu i zaczełam się ruszać. Najpierw wolno, cicho,  spokojnie, poprostu wyluzuj się. Moje zmęczone mięśnie mimowolnie zaczeły reagować ze sobą w rytm melodii. O tak, cudownie. Przymknełam oczy, dając ponieść się muzyce i swemu ciału, tak jak zawsze, gdzieś daleko. Relaksujące ruchy w takt wolnej piosenki sprawiły, że czułam się lekko jak piórko. Oddech równo współgrał z biciem serca. Cichutkoo..Nagle wybuchłam. Wraz ze zmianą piosenki na szybszą, moje ruchy gwałtownie przyśpieszyły, a całym ciałem wstrząsneły dreszcz i ogromna dawka energii. Bezbłędnie powtórzyłam choreografię Nicka, przypominającą mieszanke hip-hopu i housa. Była świetna, uwielbiałam ją, zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Gdy muzyka ucichła, wstałam z parkietu, otwierając oczy i odwróciłam się by wziąść wodę.

- Genialnie - usłuszałam znajomy głos  i stanełam jak wryta, gdy moim oczom ukazał się opierający o ścianę Justin. Zlękniona, głośno nabrałam powietrza.

-Boże wystraszyłeś mnie- westchnełam z ulgą, zdając sobie sprawę, ze to nie żaden duch, tylko Justin...to tylko Justin Bieber.

-Wybacz nie chciałem ci przerywać- odpowiedział z uśmiechem ściągając kaptur z głowy. Trochę się skrępowałam. Jak długo tam stał ?!

- Co tu robisz ?- spytałam zaciekawiona, upijając łyk wody.

-Miałem nadzieję, że będe mógł potrenować solo, ostatnio nie miałem czasu przychodzić-powiedział zdejmując sportową torbę z ramienia.

-Ok nie ma sprawy, już się zbieram- odpowiedziałam kierując się w stronę szatni.

-Nie, nie musisz ! -krzyknął nagle Justin zatrzymując mnie. - Właściwie to... - co ? - właściwie to ..potrzebuje pomocy. Nie ogarniam paru kroków- odparł szybko zakłopotany drapiąc się w kark. Spojrzałam na niego pytająco.

- Żartujesz ? Przecież świetnie tańczysz!- naprawdę tak uważałam.

-No proszeee... zostań - ale Justin nalegał robiąc słodką minkę. Roześmiałam się patrząc na jego wyraz twarzy.

Jesteś moim snem || j.b fanfictionWhere stories live. Discover now