Rozdział 3 "Jesteś zwolniona"

460 38 6
                                    

                                                                         
*Sen Alicii*

Nastęnego dnia obudziło mnie rozpromienione słońce chcące wedrzeć się do mojej sypialni przez niedosunięte żaluzje. Leniwie przewróciłam się na drugi bok łóżka chcąc sprawdzić godzinę. 7:30. O cholera. Jak torpeda wyskoczyłam z cieplutkiego łóżka kierując się wprost do łazienki. Kurde za pół godziny mam być w pracy. Tak, to cała ja. Każdego ranka moja pobudka wygląda tak samo. Ustalmy coś. Wczesne wstawanie to nie moja działka. Biegałam po mieszkaniu jak szalona ze szczoteczką w buzi, kubkiem kawy w ręce i jedną skarpetką na stopie. Dramat. Po 15 minutach wyglądałam w miare jak człowiek . Szybko pozbierałam potrzebne rzeczy i wybiegłam z mieszkania. Dozorca Mike powitał mnie szerokim uśmiechem i zażyczył mi miłego dnia. Majowy, rześki poranek odświeżył mój umysł i od razu poczułam się bardziej energiczna i gotowa do przeżycia kolejnego dnia w tym wspaniałym mieście. Nabrałam w płuca świeżego powietrza i ruszyłam w stronę sklepu sportowego, w którym pracowałam. To będzie dobry dzień,pomyślałam.

- Alice, jesteś zwolniona-piskliwy głos mojej szefowej wleciał do mojej głowy niczym ślepy ptak w mur. Co  kurwa ? Czyż to nie paradoks?

-Słucham, ale jak to ?!-patrzyłam w szoku na panią Marshall. Strata pracy była ostatnią rzeczą jakiej się dziś spodziewałam. 

-Kochanie, zdecydowałam, że przenoszę się na północ. Zamykam sklep i kończę z handlem- spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem. Cały humor i dobry nastrój w jednej chwili opuścił moje ciało i wyleciał przez uchylone okno milion kilometrów stąd.

-Ale jak to, dlaczego ?- spytałam cicho.

-Mam już dość Los Angeles, tego zgiełku i szumu. Muszę odżyć, poczuć zapach świeżego powietrza i ..- kobieta rozmarzyła się i popłyneła daleko przestając zwracać na mnie uwagę. Z resztą nie słuchałam jej. Zastanawiałam się co teraz ze mną bedzie. Ciężko westchnełam. Marshall zauważywszy to przerwała swój pełen emocji monolog.

-Skarbeńku-położyła dłoń na moim ramieniu- Nie martw się tym. Przecież jesteś młoda, możesz robić wszystko, masz tyle możliwości. Doskonale sobie poradzisz- pogładziła mnie pocieszająco. Jakoś nie widziałam tego tak kolorowo jak ona. Świetne pocieszenie okropna kobieto, własnie pozbawiająca mnie pracy ! Pogrążyłam się w smutnych rozmyśleniach.

-Oczywiście pieniądze za ostatni miesiąc wpłyneły juz na twoje konto- poinformowała mnie była szefowa. Co mi z tej marnej wypłaty? Oszczędności na długo nie wystarczą. Życie jest drogie, a tutaj szczególnie.

-Dzięki, będe lecieć, powodzenia na północy, do widzenia -mruknełam i opuściłam sklep pani Marshall. Świetnie własnie straciłam moje jedyne żródlo zarobków. Musze coś szybko znaleźć. A jak nie to co ? Strace mieszkanie ? Wyląduje na ulicy ? Wróce do Bostonu, gdzie rodzice do końca życia będą mi wytykać błędną decyzje o samodzielnym życiu w Kalifornii bez żadnych konkretnych planów i zabezpieczeń? Na tę myśl szybko kupiłam pierwszą lepszą gazetę  z ogłoszeniami o pracę. Usiadłam z kawą w jakieś kawiarni i zaczęłam przeglądać oferty. Po kilku godzinach byłam totalnie sfrustrowana. Nic dla mnie. Dlaczego ludzie w LA potrzebują tylko wykwalifikowanych ogrodników, którzy potrafią idealnie przycinać żywopłoty przy ich przepięnych willach lub eleganckich kierowowców limuzyn, którzy byliby w stanie być na każde zawołanie jakiejść mega bogatej żony jakiegoś aktora? Nie miałam szans nawet jako opiekunka do dzieci. Tutaj trzeba mieć doświadczenie i referencje. Po setkach wybranych numerów do potencjalnych pracodawców, w końcu wybrałam ten, który mógł mi pomóc. Po 20 minutach Jannet siedziała ze mną z filiżanką kawy. Kiedy opowiedziałam jej wszystko spytała:

Jesteś moim snem || j.b fanfictionWhere stories live. Discover now