Rozdział II- Madeline

23 4 4
                                    

Powinnam już wracać do domu, w ogóle nie powinnam była iść na tę imprezę. Jutro rozpoczęcie roku, a ja jestem po dwóch piwach i pływam w basenie na dość hucznej imprezie chłopaka, którego poznałam pare godzin temu, przechadzając się po nowym osiedlu.

Wprowadziłam się tydzień temu i jeszcze nikogo nie znam, ale to się niedługo zmieni, bo już zaliczyłam pierwszą imprezę.

Pływam właśnie z dwoma nowo poznanymi dziewczynami, wydają się sympatyczne, ale są w trzeciej klasie i na razie nie czuję potrzeby przyznawania się im, że jutro dopiero zaczynam liceum.

Nie wydaję mi się jednak, żeby czuły różnicę wieku między nami. Jestem dość gadatliwa i mam ostre kości policzkowe, dlatego więc mogę sprawiać wrażenie nieco starszej, niż w rzeczywistości jestem.

Impreza była naprawdę fajna. Super się bawiłam. Muzyka była w moim klimacie i przekąski były wyśmienite. To było naprawdę dobre zakończenie wakacji, odstresowanie się przed 3 letnim stresem, który mnie czeka.

Kiedy jadnak wybiła 23 słusznie stwierdzam, że powinnam wracać do domu. Było już dość ciemno, ale na szczęście nie mieszkałam daleko.

Ubierając jeansową kurtkę, zauważył mnie organizator imprezy, Diego. Ładny, śniady chłopak, ale nie w moim typie. Jest chudy, a ja zdecydowanie wolę więcej mięsa.

Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.

-Odprowadzić cię?- spytał
-Nie, nie trzeba. Dam sobie radę. - grzecznie odmówiłam
-Dziewczyny nie powinny same chodzić po nocach
-Ale ja mieszkam dosłownie pare przecznic stąd
-Odprowadzę cię- powiedział zdecydowanie
-Naprawdę nie trzeba- powiedziałam już nieco podniesionym głosem
-Idę i tyle

Przewróciłam oczami, bo naprawdę nie chciało mi się z nim dyskutować. Chociaż nie będę sama, nie lubię samotności. Chyba wolałabym przebywać z kimś, kto podnosi mi ciśnienie, niż sama. Nie lubię ciszy.

Ruszyliśmy więc, zostawiając skaczące tłumy do jakiegoś dziwnego rapu. Wleciała nie moja muzyka, więc to już był idealny czas, żeby zie zmywać.

Nie byłam pijana, może lekko wstawiona. Wypiłam 3 i pół piwa. Było wesoło, ale nie na tyle, by zrobić coś głupiego.

Podczas drogi Diego opowiadał mi o mieszkańcach mijanych przez nas domów. Dobrze mu szło streszczanie ich stylu bycia i sypanie cennych rad dotyczących życia z nimi.

- Jestem nowa i nikogo jeszcze tu nie znam- powiedziałam
- Znasz mnie. Jestem twoim pierwszym znajomym z sąsiedztwa. Czuję się zaszczycony- powiedział, śmiejąc się chłopak

Trasa zajęła nam około 15 minut. Byłoby szybciej, gdyby nie te historie, ale podobały mi się. Teraz czuję się pewniej i wiem, czego mogę się spodziewać.

Chłopakowi naprawdę zależało na jak najlepszym przedstawieniu okolicy, był bardzo miły i równie gadatliwy, jak ja. Znał odpowiedź na każde moje zadane pytanie. Chyba się polubimy.

Odprowadził mnie pod sam dom i czekał, aż wejdę do środka. To kochane.

Moi rodzice już spali. Wiedzieli, że wychodzę, ale zbytnio ich to nie interesowało. Byli wiecznie zajęci pracą, obowiązkami. Nie mieliśmy trudnych relacji, ale nie mieli dla mnie, ani dla mojego rodzeństwa czasu i nigdy tak naprawdę z nimi nie przebywałam.

W dzieciństwie opiekowała się nami Suzy, wspaniała kobieta, była dla mnie jak matka. Zajmowała się mną, moimi dwoma siostrami i bratem, kiedy byliśmy jeszcze mali. Przed wyprowadzką często też do nas przychodziła, pomagać w codziennych obowiązkach. Była naszą nianią i gosposią. Kochałam ją, czułam, jakby była częścią naszej rodziny. Kiedy musiała wyjechać, by opiekować się matką byłam załamana. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Teraz, gdy już się do tego przyzwyczaiłam bardziej doceniam, co dla nas robiła. Wychowywanie 4 dzieci i ogarnianie domu, to naprawdę wyczyn. Teraz wszystkie te obowiązki przejęłam ja, najstarsza z rodzeństwa. Co prawda moje rodzeństwo jest już starsze, więc jest łatwiej, ale dalej jest ich trójka. Rodzice szukają nowej gosposi, bo ktoś musi zajmować się domem, gdy oni pracują, a ja jestem w szkole. Jednak bardzo ciężko znaleźć zaufaną osobę.

Hot chocolateWhere stories live. Discover now