Rozdział III- Loren

30 4 10
                                    

Madeline się uśmiechnęła. Po monologu naszej wychowawczyni dostaliśmy plan lekcji i ruszyliśmy do wyjścia.

Wszyscy byli trochę zestresowani. Nowa klasa, szkoła. Nagle poczułam na ramieniu drobną dłoń. To była Madeline.

-Hej, planujesz coś dzisiaj?- spytała

Nie chciałam wyjść na nudziarę, ale nie mogłam na nic wpaść, więc po prostu powiedziałam, że nie.

- Nie chciałabyś może wyjść na kawę? Jestem nowa, jeszcze nikogo nie znam i chętnie bym się z kimś poznała.
- Pewnie, możemy iść- powiedziałam

Byłam lekko zmieszana, bo nie sądziłam, że taką dziewczynę, jak Madeline może zainteresować moja osoba. Nie wyglądam zbyt przyciągająco.

Szłyśmy korytarzem. Wszyscy się na nas patrzyli, znaczy na Madeline. Ona wyglądała nieziemsko.

W pewnym momencie wysoki blondyn położył na mnie ramię.
-Hej skarbie, nie chciałybyście może gdzieś z nami wyskoczyć?- wskazał ma grupkę chłopaków, którzy śmiali się w niebo głosy.
Poczułam jak jego dłoń zniża się do moich ud. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiedziałam co zrobić, bałam się.

Przerażona spojrzałam na Madeline. Dziewczyna bez zastanowienia sprzedała chłopakowi takiego plaskacza, że cały korytarz zamilkł i chlopaki z drużyny ze starszych klas zaczęli buczeć.

Czułam się, jak w scenie z jakiegoś amerykańskiego serialu Netflixa. Zmieszany chłopak z bardzo czerwonym polikiem odszedł i udał się jak najszybciej w stronę łazienki.

To było coś. Madeline jest taka pewna siebie. Nawet tego nie przemyślała. Zanim ja bym to zrobiła, już dawno by mi coś zrobił.

Dumne ruszyłyśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Nagle podeszła do nas grupka chłopaków z drużyny ze starszej klasy! Jak to jest, że zawsze ci starsi chłopcy są najprzystojniejsi?

Jeden z nich, najwyższy i też najprzystojniejszy zaczął:
- Wow, to było coś.
- Dzięki- powiedziała Madeline
- Nie chciałybyście wpaść dzisiaj wieczorem? Urządzamy drobną posiadówkę. Niewiele osób.- spytał chłopak

Spojrzałam na Madeline z delikatnym uśmiechem.

- Nie, chyba odmówimy.- odpowiedziała dziewczyna

Byłam w szoku. Madeline na pewno nie jest typem dziewczyny, która odmawia imprezy takim przystojniakom. Raczej nie jest taka jak ja- woląca czytać cztery razy te same opowiadania na Wattpadzie, zamiast spotkać się ze znajomymi.

- Naprawdę? Jesteście nowe, dobrze poznawać nowych ludzi- rzucił

- Nie, może innym razem.- powiedziała uśmiechnięta dziewczyna
- Gdybyście zmieniły zdanie to zapiszę wam adres- chłopak na swoim planie lekcji napisał ulicę, numer domu i dał go mi.

Podziękowałyśmy i ruszyłyśmy do kawiarni.

- Źle, że mu odmówiłam?- spytała mnie Madeline
- Nie, byli przystojni, ale wyszłyśmy na niedostępne, to chyba lepiej.
- Tak, to prawda- zaśmiała się.

Kiedy dotarłyśmy do kawiarni wszystkie stoliki były zajęte. Było tam mnóstwo ludzi z naszej szkoły, których zdążyłam obczaić na apelu.

Stanęłyśmy więc w kolejce, licząc na to, że zaraz coś się zwolni.

Nie wiedziałam co zamówić. Madeline spytała mnie w szkole czy pójdę z nią na kawę, ale ja tak bardzo nie lubię kawy. Nie rozumiem dorosłych. To jest takie gorzkie! Jeszcze kawa, w której 3/4 to mleko i dosypane są 3 łyżeczki cukru ujdzie, ale czarną? Okropne

-Co zamawiasz?- spytała dziewczyna
-Nie wiem, a ty?
-Pamiętam, że spytałam czy idziemy na kawę, ale szczerzę nienawidzę kawy- szepnęła Madeline
-Jeny ja też- odpowiedziałam
W tej samej chwili sprzedawczyni spytała co bierzemy.
-Dwie gorące czekolady poproszę- powiedziała bez zastanowienia Madeline.

Byłam bardzo zadowolona. Lubię gorąca czekoladę i słyszałam, że tu, w kawiarni Pana Ridleya smakuje tak, jak na stokach narciarskich. Nie wiem dlaczego jeszcze nigdy jej tu nie zamawiałam. Zawsze brałam herbatę z cytryną.

-Lubisz gorącą czekoladę, prawda?- spytała dziewczyna
-Tak, uwielbiam.
-To dobrze, ja też.

Nagle zwolnił się dwuosobowy stolik przy oknie. Wręcz podbiegłyśmy do niego i na szczęście się udało. Byłyśmy pierwsze, chociaż chłopak w okularach też zmierzał w jego kierunku.

Zajęłyśmy miejsca i zaczęłyśmy pić czekoladę.
-Jeny, jakie to jest pyszne- wręcz krzyknęła Madeline , na co pokiwałam głową
- Najlepsza czekolada, jaką piłam- dodała po chwili dziewczyna
-Świetna jest, ciekawe co tam dają.- powiedziałam

-Jak długo tu mieszkasz?- Madeline zmieniła temat
-Dwa lata, kiedyś dużo się przeprowadzałam, ale dwa lata temu rodzice stwierdzili, że czas znaleźć stałe miejsce.- powiedziałam
-Moja mama tak samo stwierdziła, stąd pomysł to przeniesienia się tu.
-A dlaczego akurat Kent?- spytałam
-W Connecticut mam dziadków, a to jest strasznie urocze miasteczko.
-To prawda- odpowiedziałam.

Kent to niewielkie miasto, liczące ponad 3000 mieszkańców. Ma jednak w sobie urok i to przyciąga ludzi.

-Dlaczego mieszkasz tu dwa lata i nie wiesz jak robią tą czekoladę?- spytała dziewczyna
-Szczerze, to piję ją pierwszy raz.
-Co? Nie kłam- odpowiedziała i naprawdę była przekonana, że ją ściemniam.
-Serio, zawsze brałam herbatę.- chyba wyszłam na nudziarę mówiąc go.
- Nie gadaj, serio? Lubię herbatę, ale to wygrywa wszystko.
-Tak, teraz już więcej nie wezmę herbaty- zaśmiałam się

-Chcę wiedzieć jak ją robią- w tym samym momencie Madeline ruszyła do kelnera, który sprzątał stolik na drugim końcu kawiarni. To wysoki brunet, który jest naprawdę ładny i to nie jest raczej typ bad boya. Jest chyba rok starszy. Już jakiś czas temu go zauważyłam i mi się spodobał. Często się uśmiecha, jest miły dla klientów.

Po paru minutach wraca zrezygnowana Madeline.
-Nie chce mi powiedzieć!- powiedziała z wyrzutem- mówi, że to sekret firmowy i niestety nie może nam go zdradzić.
Pokazałam dziewczynie smutną minę i obie wzięłyśmy łyk napoju.

Po jakimś czasie brunet podszedł do naszego stolika. -Coś jeszcze podać?- spytał

To była dość wyjątkowa sytuacja, w tej kawiarni zamawia się przy kasie. Kelnerzy rzadko podchodzą.

-Może dolewki?- dodał
-Nie, nie trzeba.- powiedziałam
-Na koszt firmy- powiedział i puścił mi oczko

Madeline spojrzała na mnie podekscytowana.

-Podobasz mu się- szepnęła
-Wcale nie, jest po prostu miły.
-Wiem jak rozróżnić miły od umów się ze mną proszę niebieskooka piękności- na te słowa parsknęłam śmiechem. Nie sądzę, abym podobała się takiemu chłopakowi jak on, jest za ładny.

Chłopak podszedł do nas z czajniczkiem i dolał nam czekolady.
-Jeszcze pianki- krzyknął.
Podbiegł do baru i przyniósł na talerzu kopiec pianek.

-Naprawdę nie trzeba było- powiedziałam
-Może wynagrodzi to niezdradzenie przepisu- uśmiechnął się do Madeline i odszedł.

-Leci na Ciebie!- powiedziałam
-Nie, to akurat było bycie miłym dla klientki- odpowiedziała, na co zawróciłam oczami

Dodałyśmy pianek do napoju i wymieszałyśmy wszystko cukierkową laską. To naprawdę była czekolada, jak ze stoków. Jest wrzesień i na dworze około 20 stopni, ale czuję się jak na nartach.

-Nie dostałyśmy przepisu, ale mam pomysł.- powiedziała zadowolona Madeline
-Słucham?- spytałam
-Codziennie po szkole czekolada tutaj, zgoda?
-Zgoda- odpowiedziałam

Hot chocolateWhere stories live. Discover now