Rozdział VII- Loren

15 4 5
                                    

-Fajnie było- powiedziała Madeline
-Tak, ale denerwuje mnie Jersey- odpowiedziałam
-Uczył się fizyki, jutro ma poprawę
-Wiem, ale nawet się sam nie przedstawił
-Walić typa, reszta jest fajna
-To prawda, a ty spodobałaś się Archiemu
-Możliwe, ale ja przecież nie lubię blondynów

Rozmawiałyśmy o dzisiejszym lunchu przy stoliku Willa, przy którym siedziało jeszcze 5 osób- wcześniej wspomniany Jersey i Archie, Jack ze swoją dziewczyną Grace i jej przyjaciółka Brooke. Podobno zawsze siedzi jeszcze z nimi Peter, ale dwa dni temu coś sobie naciągnął na treningu i nie może wstać z łóżka.

Po szkole udałyśmy się do naszej kawiarni, gdzie oczywiście spotkałyśmy Willa. Ciemne włosy chłopaka były rozwiane we wszystkie strony, a jego fartuch wyraźnie błagał o wypranie. Gdy chłopak nas zobaczył uśmiechnął się jeszcze bardziej entuzjastycznie niż zwykle, zostawił cytrynę, którą kroił i ruszył w naszym kierunku. Lubię kiedy rzuca wszystko kiedy nas widzi, ale obawiam się o jego klientów.

-Pierwszaczki przyszły po czekoladę?- zażartował chłopak, a my tylko odpowiedziałyśmy ironicznym spojrzeniem
Usiadłyśmy przy stoliku, a Will pobiegł po napoje. Po chwili już z nami siedział, a my zabierałyśmy się do czekolady.

-Nie zaniedbujesz przez nas klientów?- spytałam
-Jakoś sobie poradzą. Poza tym, zaraz kończę zmianę- odpowiedział- a właśnie, słyszałyście o piątkowej imprezie?
-Jeszcze nie- powiedziała Madeline
-Jersey postanowił nadrobić. W wakacje miał zrobić urodziny, ale wyjechał. Jego rodzice wyjeżdżają na weekend i stwierdził, że to świetna okazja- oznajmił nam Will
-Ale nie sądzę, żeby chciał żebyśmy się pojawiły- stwierdziła Madeline- poznaliśmy się dzisiaj rano, a on nie był specjalnie nami zachwycony
-Uczył się. On jest serio fajnym gościem i było mu głupio, że was dzisiaj trochę zlał. Chce żebyście były. Musicie się bliżej poznać, skoro będziemy razem siedzieć przy stoliku- powiedział brunet

Czyli już oficjalnie tam zostajemy? Jadłyśmy z nim tylko jeden lunch i mieliśmy potem uzgodnić czy to będzie masz stolik.
Zrobiło mi się jednak miło, że tak ustalił, bo i tak nie miałybyśmy siedzieć z nikim innym, a ekipa z jego stolika naprawdę wydaje się w porządku. Mam nadzieję, że nie ma nic przeciwko temu, że Will przyprowadził dwie obce laski.

-Co mamy mu kupić?- spytałam
-Kupić?- powtórzył po mnie chłopak
-No powiedziałeś, że to impreza urodzinowa po urodzinach, więc wypadałoby coś przynieść- powiedziałam
-Aaa nie, nic nie trzeba. Jersey nic nie chce. Macie tylko przyjść i się dobrze bawić- odpowiedział brunet
-Ale na pewno nikt nic nie bierze? Głupio będzie jak tylko my nic nie przyniesiemy- upewniła się Madeline
-Nie serio, na luzie- odpowiedział chłopak- będę po was o 6 w piątek
-Dobra, podziękuj Jerseyowi- dodałam

Will wrócił do swojej cytryny, a my dokończyłyśmy czekoladę. Jak zawsze smakowała idealnie. Po wypiciu ruszyłyśmy do wyjścia. Szukałam wychodząc wzroku Willa i udało mi się go złapać. Brunet uśmiechnął się tymi swoimi idealnymi zębami i kiwnął głową. Widać było, że chciał coś krzyknąć, pożegnać się, ale przerwała mu to jakaś starsza kobieta, siadająca przy barku i zamawiająca coś.

-Czemu się tak zawsze ociągasz?- spytała uniesionym głosem Madeline
-Nie wiem, nie lubię się spieszyć- odpowiedziałam

•••

Siedziałam przed swoją szafą, przed którą znajdował się stos ubrań. Miałam na sobie różową piżamę i trzymałam w ręku telefon.

-Co jutro ubierasz?- spytałam rozżalona dziewczyny
-Nie pytaj mnie o takie rzeczy. Wiesz, że ja zawsze wybieram wszystko na ostatnią chwilę- odpowiedziała
-Tak, ale może już nad czymś myślałaś
-To tylko zwykła domówka, nie stresuj się tak- powiedziała Madeline
-Nie stresuję się. Chcę po prostu ładnie wyglądać i mieć już wszystko gotowe wcześniej- wybrnęłam
-Dobra, jutro po szkolę do ciebie wpadnę i pomogę ci coś wybrać, a teraz idę spać, bo znowu będziemy biegły do szkoły- powiedziała brunetka
-Dziękuję- odpowiedziałam i rozłączyłam się

Hot chocolateWhere stories live. Discover now