Chapter 20

287 15 0
                                    

-Okej...lot numer 488 -mówię skanując wzrokiem ekrany na ścianach obwieszczających przyloty

-Przylatuje z....-spoglądam na wydruk -Liverpool

-Tam -wskazuje Harry na taśmę odbioru bagaży numer cztery

-Świetnie -mówię i idę w jego kierunku -Widzisz ich gdzieś? -pytam Harry'ego

-Skąd mam to wiedzieć?

-Jezu, czego dosypałeś sobie do płatków na śniadanie? -pytam go unosząc brwi

Harry próbuje ukryć uśmiech.

-Cześć, ty musisz być Blair

Obracam się i widzę kobietę w wieku Shawn'a z jasnymi, blond włosami i z za mocną warstwą czerwonej szminki na ustach.Uśmiecha się do mnie.

-Dzieci- mówi kobieta i odwraca się lewą stronę.

Spoglądam tam i widzę chłopca w wieku około trzynastu lat i dziewczynę w wieku piętnastu.Obydwoje wyglądają na znudzonych.Są starsi niż myślałam.

-To jest Katie i Bryce.-mówi kobieta

-Cześć- mówię -To jest...uh..Harry. -patrzę na niego ,a on się uśmiecha

Prawie prycham na jego fałszywy uśmiech.

-Cóż miło było poznać ,ale muszę już iść. -mówi kobieta -Powiedz Shawn'owi cześć ode mnie.

Żwawo się obraza i znika w tłumie ludzi pozostawiając nas czterech.

-Okej...cóż samochód jest z tej strony -mówię, obracając się w stronę, o której mówię

-Obojętnie -mówi Katie

Marszczę brwi ,a Harry się głupio uśmiecha.Śledzą nas w ciszy wpatrując się w swoje telefony.Harry nie przestaje się uśmiechać gdy wpuszcza wszystkich do samochodu i go odpala.

-Jeśli znajdziecie tam jakąś marihuanę to się nie krępujcie jak chcecie -mówi do dzieci

-Serio? -pyta Bryce,a jego oczy robią się szerokie jak spodki

-Nie -mówię uderzając Harry'ego w ramię -Nie ma marihuany,Jezu ,Harry!

-Żartowałem -mówi

Przewracam oczami.

-Chodzicie ze sobą? -pyta Katie

Harry się uśmiecha ,a ja prycham.

-Nie. -mówię -Nie chodzimy.

-Chciałaby -mówi Harry

-Harry! -karcę go

-Co? Ja tylko żartowałem! -broni się

Od kiedy on tak dużo żartuje?

-Cóż, zamknij się.

Harry śmieje się i kręci się w fotelu.

-Więc, byliście już kiedyś w Londynie? -pytam dzieci

-Tak -mówi Katie -Nic specjalnego.

-Nie podoba ci się?

-Szczerze, po prostu nie lubimy naszego taty. -mówi Bryce -On jest...dziwny.

-Tak, cóż pracuję dla niego.

-Do bani -mówi Bryce

Harry śmieje się i uderzam go znowu.

-Jesteś na prochach? -pytam go

-Mówiłem, że z tyłu jest marihuana....

-Słodki Jezu -wyrzucam ręcę w górę

Dzieci i Harry się śmieją.

-Dlaczego masz tyle tatuaży? -pyta Harry'ego Katie

-Ponieważ pracuje w studiu tatuażu.-mówię uśmiechając się

-I to jest najwyraźniej świetne ponieważ można 'tworzyć sztukę' -cytuję Harry'ego

Chłopak potrząsa głową.

-Bo to JEST sztuka -akcentuje

Tym razem to ja się śmieję.

-Oczywiście,że tak! Słyszeliście to? sztuka! -wszyscy się śmiejemy ,a Harry pokazuje mi środkowego palca

-To nie przyzwoite Haroldzie -karcę go

Odrywa obydwie ręce od kierownicy na ułamek sekundy i pokazuje mi środkowe palce w obydwu dłoniach.

-Patrz na drogę! Patrz na drogę! -krzyczę i się śmieję

W jego policzkach ukazują się dołeczki.

-Zachowujecie się jak para. -mówi Katie

-To dlatego, że ona codziennie,cholernie mnie irytuje przez pieprzone piętnaście lat mojego życia. -uśmiecha się Harry

Cmokam na niego.

-Język -mówię

Harry wskazuje palcem na budynek mijany przez nas samochodem.

-Hej, dzieciaki to jest świetny bar. Ktoś chce się napić? A może trochę kokainy? Ktoś....ktokolwiek?- pyta Harry

Widzę w lusterku jak jego uśmiech się poszerza.

-Harry Edwardzie Styles! -krzyczę ,a pozostała trójka się śmieje

Wreszcie dojeżdżamy na parking przed księgarnią.Dzieci podskakują śledząc Harry'ego ,a ja idę za mini.Popycham Harry'ego figlarnie i przewracam oczami na niego jak otwiera mi drzwi.

Lights || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz