Chapter 28

309 15 0
                                    

Schodzę w dół po schodach na śniadanie, czując jeszcze skutki niewielkiej ilości alkoholu. Naprawdę powinnam przestać pić. To rzuca się w oczy że nie radzę sobie z tym dobrze. Mam potem zawroty głowy i mdłości i nie czuję się sobą.

-Dzień dobry, Blair. -wita mnie Jay zza kuchennego stołu

Kobieta ma a na sobie szlafrok mocno zawiązany w okół pasa, trzyma kubek parującej kawy w jednej ręce i gazetę w drugiej.

-Jak tam noc? -pyta Jay

-Dobrze- odpowiadam nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego.

-Twój ojciec powiedział, że poszłać na konkurencję w grze w bilarda. Jak poszło? -pyta uprzejmie

Tak jak nie lubię prowadzić częstych rozmów z Jay nic nie poradzę na to, że mówię jej o moim wygrywającym strzale.Uśmiecham się triumfalnie.

-To wspaniale -woła -Powtarzam Connor'owi, że powinniśmy kupić stół bilardowy abyś nauczyła się świetnie grać.

Kiwam głową.

-Byłoby wspaniale. -mówię szczerze

Jay uśmiecha się od ucha do ucha najwyraźniej zadowolona ,że zgadzam się z nią.

-Blair, słuchaj -mówi -Wiesz, że twój ojciec bardzo ciężko pracuje aby naprawić wasze relacje.

Kiwam powoli głową.Do czego ona zmierza?

-Chciał żebym cię spytała, czy miałabyś ochotę wybrać się z nim w tym tygodniu nad jezioro? -odstawiła kubek na blat -Wiem, że to nie moja rola i miejsce na taką rozmowę, ale....myślę, że to byłoby dobre dla was obojga. -uśmiecha się do mnie przyjaźnie, wstaje od stołu i kieruje się w stronę wyjścia z kuchni

Ten weekend? Jezioro? Chodziłam tam zanim mama zmarła. Przełykam głośno ślinę. Muszę to zrobić. Nie dla taty, nie dla mnie...dla mamy.

-Jay! -wołam ją i wychodzę z kuchni zastając ją na schodach -Powiedź mojemu tacie, że....pójdę.

Jay uśmiecha się szeroko.

-Powiem mu -mówi kobieta - Lepiej się pakuj.Chciał wyjechać dziś, późnym popołudniem.

Idę po schodach do mojego pokoju i biorę szybki prysznic.Sięgam po moje tabletki z przyzwyczajenia, ale zaraz je odkładam przypominając sobie, że nie muszę już ich brać.Już ze mną lepiej,prawda? Nie muszę ich brać. Ubieram się w mój stały i najbardziej lubiany strój, czyli dżinsy i t-shirt. Wiem dokładnie co spakować nad jezioro. Zabieram dodatkowe szorty, dżinsy i stroje kąpielowe wrzucając je do walizki. Kiedy siedzę na niej, aby ją zamknąć dzwoni mój telefon na którego dźwięk podskakuje wystraszona.

-Halo? -mówię próbując dopiąć torbę podróżną

-Blair -odzywa się Harry na drugiej linii -Mogę do ciebie wpaść? -pyta

-Nie -odpowiadam, a mój głos jest spięty kiedy próbuję szarpać zamek błyskawiczny walizki prawie go urywając -Jestem teraz zajęta. Przepraszam.

Słyszę oddech Harry'ego.

-Jesteś zła? -mówi chłopak

-Dlaczego miałabym? -pytam

-Nie wiem...po zeszłej nocy wydawałaś się....nieobecna.

-Nic mi nie jest. -zapewniam go

-Czy powiedziałem coś....-zaczyna

-Harry, wszystko w porządku. -mówię prawie ze śmiechem na dźwięk niepokoju w jego głosie. Przeczesuję ręką włosy. -Przestać się martwić, dobrze? Stajesz się coraz bardziej podobny do twojej matki.

Lights || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz