Chapter 32

260 15 0
                                    

-Blair?

Patrzę w górę.Nie zdawałam sobie sprawy, że Phoebe i Daisy są w pokoju i bawią się starymi zabawkami Lottie. Moje przybrane siostry patrzą na mnie z szeroko otwartymi oczami.

-Blair, otwórz pieprzone drzwi!

Słyszę głos Harry'ego, na dźwięk którego wszystkie trzy podskakujemy.

-Odejdź, Harry! -krzyczę -Po prostu idź!

Słyszę westchnienie Harry'ego zza drzwi i oddalające się kroki.Oddycham z ulgą.

-Chodźcie tutaj! -mówię do bliźniaczek

Wspinają się na moje łóżko i obejmują mnie w pasie.

-Nie płacz, Blarrie -mówi Daisy -Jest w porządku.

Uśmiecham się blado na jej pseudonim jaki mi dała.

-Dlaczego Harry jest taki zły? -pyta Phoebe

-Ponieważ się o mnie martwił. -odpowiedam

-Dlaczego?

-Bo jestem chora. -mówię -Jestem chora.

-Nie wyglądasz na chorą. -mówi Daisy przykładając jej małą dłoń do mojego czoła, aby sprawdzić czy mam gorączkę

-To nie jest rodzaj choroby, którą możesz zobaczyć. -mówię -To jest taki rodzaj choroby, że wiesz, że ją masz. Czujesz ją w sobie.

-Wydobrzejesz, Blarrie -mówi Daisy -Weźmiesz swoje leki i wydobrzejesz.

Jej oczy zachodzą łzami, a ja orientuję się jak zżyłam się z tymi dziewczynkami przez ponad półtora roku od kiedy mieszkamy razem.

Więcej łez opuszcza moje oczy jak cicho się śmieję i przyciągam Daisy i Phoebe do siebie w ciasnym uścisku.

-Wydobrzeje, Daisy. -mówię -Nie martw się. Nigdzie się nie wybieram.

Phoebe bawi się moimi włosami.

-Harry też nie chce abyś odeszła. -mówi dziewczynka -Harry cię kocha.

Przygryzam język, aby ponownie się nie rozpłakać.Wzdycham.

-Czasami myślę że mnie kocha. mówię -Ale innymi razy nie sądzę, żeby tak było.

-Nie -mówi Phoebe gwałtowne kręcąc głową -Nie. To tak nie działa.

-Co?

-Miłość. Ona tak nie działa. -dostrzegam błysk mądrości w jej dziecięcych oczach

Daisy przytakuje głową.

-Harry cię kocha. To znaczy, że kocha cię cały czas, choćby nie wiem co. -mówi

Moja przyrodnia siostra podnosi rękę i wierzchem dłoni ociera płynącą po moim poliku łzę.

-A ty też go kochasz. -kontynuuje -Przez cały czas.

Patrzę dziewczynkom prosto w oczy. Ich twarze spoczywają na mojej klatce piersiowej kiedy całuję czubek głowy Phoebe i Daisy.

-Chodź- mówi Phoebe i ciągnie mnie za rękę -Pobaw się z nami.

Kiwam głową, ześlizguję się z łóżka i siadam na dywanie obok dziewczynek.Czuję,że na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech kiedy widzę lalkę o platynowych, blond włosach i szmaragdowym stroju w mojej ręce.Bawię się z nimi, aż do dziewiątej wieczorem kiedy Jay puka do drzwi, aby dostać się do swojego łóżka. Zaprowadzam dziewczynki do ich łóżek i całuję ich czoła na dobranoc uświadamiając sobie, że może i nie są moją prawdziwą rodziną i nie łączą nas więzy krwi, ale są wszystkim co teraz posiadam.

Po dobrze przespanej nocy i długim prysznicu czuję, że wróciłam do starej siebie. Cokolwiek ta 'stara ja' oznacza. Po prostu czuję się dużo lepiej niż wcześniej.

Biorę szybko tabletki zanim schodzę na dół na śniadanie. Mimo przedwczesnego zakończenia naszej podróży czuję ,że przywróciliśmy niektóre relacje z moim ojcem. I cieszę się z tego powodu.

Uśmiecham się do niego jak nalewam mleka do miski z płatkami zbożowymi.

-Czujesz się już lepiej? -pyta mnie jak leniwie przerzuca strony gazety, którą trzyma w dłonach

-Dużo lepiej -odpowiadam siedząc na przeciwko niego -Przepraszam, że musieliśmy tak szybko wyjechać znad jeziora.

-Nie martw się. -mówi -Następnym razem.

Kiwam głową szybko jedząc śniadanie, ponieważ śpieszę się do pracy.

-Dzień dobry Blair -wita mnie Shawn znad swojego biurka

-Dzień dobry. -mówię -Gdzie jest Liam?

-Wziął dzień wolny, aby odwiedzić rodziców.

Kiwam głową, kładąc moje rzeczy na biurko.Shawn Pochyla się ku mnie wkładając sobie do ust listek gumy do żucia.

-Słuchaj, Blair. -mówi -Dzieci są na zapleczu. Wiem,że nie potrzebują wiele nadzoru, ale....jeśli nie miałabyś nic przeciwko. -wskazuje głową w kierunku zaplecza

Marszczę brwi.

-Serio, Shawn? -pytam

-Zapłacę ci dzisiaj dolara ekstra za każdą godzinę. -mówi

-Sprzedane -zgadzam się na jego propozycję

Łapię swoje rzeczy i idę na zaplecze.Kiedy wchodzę do pomieszczenia widzę dwójkę dzieci uśmiechających się do mnie z uznaniem.

-Hej Blair -witają mnie

-Cześć. -mówię

Kładę swoje rzeczy na biurko się tam znajdujące i siadam na jednym z krzeseł.

-Jak się macie? -pytam

-Znudzeni -mówi Katie monotonnie

-Od dwóch godzin siedzimy na stłoczonym zapleczu tej gównianej księgarni i się nudzimy. -mówi Bryce

-Pracuję tutaj cztery dni w tygodniu. -mówię z małym uśmiechem -Wygrałam.

Katie wzrusza ramionami i odbija kauczukową piłeczkę o ścianę.

-Gdzie jest Harry? -pyta Bryce

-On jest....tak na prawdę to nie wiem gdzie jest.

Wzruszam ramionami.

-Powinnaśgo tu przyprowadzić. -mówi Katie

-Tak! -mówi Bryce kilka sekund później

-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł...-zaczynam

-Oj, daj spokój. Będzie zabawnie!

Marszczę czoło.

-Harry i słowo zabawa nie umieszcza się w jednym zdaniu.

-Proszę, Blair. Nie jest zabawnie tylko we trójkę. -mówi Katie

Jęczę i wyciągam komórkę. Z wahaniem wybieram numer Harry'ego. Po kilku sekundach włącza się poczta głosowa. Oddycham z ulgą.

-Chyba jest zajęty. -mówię starając się ukryć ulgę na twarzy.

-Szkoda- słyszę dwa jęki rozczarowania

-Czy Harry naprawdę jest taki fajny? -musiałam zadać to pytanie

- Nie -odpowiada Bryce -Po prostu lubimy patrzeć jak wasza dwójka nabija się z siebie. To wszystko.

Patrzę na niego zdziwiona. Nagle dzwoni mój telefon strasząc mnie.

-Halo? -mówię

Dwójka nastolatków pochyla się w moją stronę mając nadzieje,że dzwoni Harry.

-Dzwoniłaś...-słyszę zachrypnięty głos Harry'ego po drugiej stronie słuchawki

Lights || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz