Chapter 17

311 17 0
                                    

-Blair -mówi Harry łagodnie, niemal błagalnie

Jego palce oplatają mój nadgarstek. Jego dotyk powoduje tysiące iskierek na mojej skórze.Zwracam się do mojego ojca.

-Wiesz, że nigdy nie byłeś moim ojcem.Może i jesteś osobą, która mnie spłodziła, ale nigdy nie będziesz moim tatą.-mówię

Wyrywam rękę z uścisku Harry'ego, odwracam się i wychodzę z kuchni.Wycieram łzy z mojej twarzy wchodząc po schodach.Wchodzę do pokoju zatrzaskują drzwi, łzy znowu opuszczają moje oczy.Lottie patrzy na mnie znad jej telefonu, ale ja to ignoruję.Kładę się na łózko i patrzę tępo w sufit.Drzwi otwierają się,a potem słyszę ich zamknięcie.

-Cześć, Lottie -mówi cicho Harry

-Lepiej pójdę....

-Nie musisz...

-Nie, jest w porządku. -zapewnia dziewczyna i wychodzi

Czuję jak moje łóżko lekko się zapada kiedy Harry siada obok mnie.Chwyta mnie w ramiona. Ukrywam głowę na jego piersi i płaczę dopóki mam łzy w oczach.Przeczesuje delikatnie rękami moje włosy długie włosy uspokajając mnie.Ktoś puka do drzwi.Odsuwam się od Harry'ego pozwalając mu wstać jak mój ojciec otwiera drzwi.Też wstaję i krzyżuję ręce na piersi.Patrzę chłodno na ojca.

-Cześć, Harry -mówi

-Dzień dobry -odpowiada Harry

-Czy mogę porozmawiać z Blair na osobności? -ojciec pyta Harry'ego

Posyłam przyjacielowi spojrzenie nakazujące mnie nie opuszczać, ale Harry je ignoruje i kiwa głową.

-Będę tuż obok. -szepcze do mnie

Przygryzam wargę i kiwam głową.Siadam na łózko i patrzę jak Harry wychodzi z pokoju zamykając za sobą drzwi.Patrzę na nie długo zanim mój ojciec przerywa ciszę.

-Blair...-zaczyna

-Nie.Nie będę z tobą rozmawiać....

-Blair, teraz twoja kolej aby słuchać.- mówi mi

Wzdycham czekając aż będzie kontynuował.Bierze głęboki oddech i odzywa się ponownie.

-Chcę powiedzieć ci całą prawdę. Twoja matka by tego chciała.

Flashback -Connor's POV:

Jestem wkurzony, nie będę kłamać.Kim ona do diabła jest, aby dzwonić do mnie o trzeciej nad ranem? I tak byłem w pubie z przyjaciółmi, ale nie potrzebuję by Madeleine to sprawdzała.Kiedy dochodzę do domu jestem gotowy jej nawymyślać.Ona jest taka uciążliwa i gdy mówię ,że idę na imprezę ona od razu staje się wobec mnie zimna.Kocham ją ,ale do diabła nie musi wtrącać się w moje sprawy.Używam zapasowego klucza by dostać się do jej domu, zatrzaskuję za sobą drzwi wejściowe.Kiedy dochodzę do jej sypialni otwieram drzwi na oścież.Wpadam do pokoju jak burza i widzę jak Madeleine odsuwa się jak najdalej ode mnie.Wzdycham.To pewnie kolejny napad lęku.Dostaje je od kiedy byliśmy mali.Bierze na to leki,ale czasami one nie wystarczają.

-Madeleine! Dlaczego do cholery dzwonisz do mnie o trzeciej nad ranem!? -krzyczę na nią

Jej ciemne włosy opadają jej na twarz, ale jej to nie przeszkadza.Wygląda na chorą. Jej twarz jest biała, a ręce się trzęsą.Przechodzi przeze mnie niepokój.Siada na łóżku opierając się o zagłówek.

-Ja..uh...tęskniłam za tobą? -szepczenerwowo, ściskając mocno poduszkę.

Świetnie.Teraz wmawia mi pieprzone kłamstwa.Czy ona myśli, że jestem głupi?

Lights || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz