jeden

3.2K 77 45
                                    

Enjoy!💜
_______________

Nancy

Minuta za minutą. Dzień za dniem. Miesiąc za miesiącem. Czas podobno leczy rany. Może i jest w tym jakaś kropla prawdy w momencie, w którym to pierwsza sytuacja, wystawiająca twoją psychikę na próbę. Do pękniętego kieliszka nie nalejesz wina. Dlatego moje serce, mimo że już zabliźnione, nie było takie jak rok temu.

Chmury układały się wyjątkowo tego dnia w Lemoore, jednak niebo nie było dla mnie wyjątkowe.

Było piękne tylko kiedy patrzyliśmy w nie razem.

Widok z miejsca gdzie siedziałam, zawsze zapierał dech w piersi. Piękne jezioro, które rozciągało się za horyzont, wprawiające obserwatora w nieokreślony spokój. Ja go jednak nie czułam. Nie dziś, ponieważ ten dzień był inny niż każdy inny, ale tylko ja wiedziałam, czemu. Czwarty luty, dzień, kiedy jedna osoba wyjątkowo mocno wciągnęła mnie, do swojego życia, poznając mnie ze swoją rodziną.

Rodziną, w której już go nie było.

Wspomnienie uleciało równie szybko jak się pojawiło. Jakby ktoś po prostu machnął ręką, zamazując ten obraz.

Fale szumiały mi w uszach, a ja patrzyłam na zachodzące słońce, myśląc o momentach, kiedy czułam spokój.

Nie odezwał się. Nie dał znaku życia. Zniknął. A wraz z nim znikałam ja. Zostawił blizny i smutek, żeby rozpłynąć się w powietrzu, zupełnie jak tamto wspomnienie.

— Ładne to słońce dzisiaj — mruknął Luke Fletcher, siadając obok mnie na piasku.

— Ładniej wyglądałoby gdyby nie te brzydkie chmury — mruknęła Alison, poprawiając włosy i opierając głowę na ramieniu swojego chłopaka, Gabriela Adamsa.

— Narzekasz. Luke ma rację, dodają uroku.

Przysięgam, że Diana na pewno przewróciła oczami. Jednak ja nie oderwałam wzroku od zachodzącego słońca, starając się zobaczyć w nim nadzieję. Nadzieję, że po prostu nic mu nie jest.

Bo pomimo tego całego gówna, chciałam mieć pewność, że chociaż żyje.

— Dla ciebie Luke ma zawsze rację, Diana — zaśmiała się Darcy, na co cała reszta uśmiechnęła się. Nawet ja. Mimo wszystko ciągle się uśmiechałam. Może pozornie, ale musiałam.

Ale może zacznijmy od początku. Jak to się stało, że grupa zniszczonych nastolatków z Lemoore siedzi teraz wspólnie na plaży, patrząc na zachód? Odpowiedź jest prosta. Wszyscy już przestali szukać. Każdy dzień oddalał nas od niego coraz bardziej. Budowaliśmy wszystko od początku, bez Willa. Zaczęliśmy żyć dla siebie, nie dla niego.

Wyjechał. Odkąd rozmawiałam z nim ostatni raz, przed moim domem, nie dał znaku życia. Nikomu. Wiedzieliśmy, że nie możemy zgłosić tego na policję, z prostego powodu. William został uniewinniony, ale dalej był uważany za przestępcę. Policja by nam nie pomogła.

Na pewno ciekawi was, skąd wziął się blondyn, siedzący obok mnie na piasku. Otóż, kiedy tylko dowiedział się, że cóż, życie się skomplikowało, przyszedł do mnie do domu i po prostu ze mną był. Tak samo Alison i Darcy, które nie opuściły mnie nawet na krok.

Luke zmienił się znacząco. Po nieodwzajemnieniu przeze mnie jego uczuć, wyjechał do rodziny na miesiąc. Wrócił już nie jako nieśmiały nastolatek z uroczą kitką z tyłu głowy. Jego blond włosy nie miały już kucyka. Ściął ją, ale pasowało mu to. Rozbudował też swoje ciało, co wychodziło tylko na plus.

Co do Riley'a, każdy był w szoku jego zachowaniem. Nikt nie wiedział, gdzie jest ani co nim kierowało. Początkowo próbowali go szukać. Gabriel nie chciał się pogodzić ze zniknięciem najlepszego przyjaciela. Jednak potem każdy się poddał. Po prostu przestaliśmy walczyć, bo zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma już o co.

YOU NEVER EXISTED [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz