pięć

1.4K 61 16
                                    

Enjoy!💜
________________

Nancy

Westchnięcie, jakie wydobyło się z ust Alison Howe było porażające. Wzdrygnęłam się na jej jęk rozpaczy oraz na nagły napad śmiechu Darcy.

— Chcesz mi powiedzieć, że w tym stroju masz zamiar pojawić się w klubie? — powiedziała Henderson, na co przetarłam twarz dłońmi, nie chcą patrzeć na długą balową suknię blondynki.

— Już nie mam pomysłu! — Kolejne westchnięcie, z którego ewidentnie wynikało, że dziewczyna poddaje się w tym temacie.

Ale taka już była Alison. Zawsze prosiła mnie i Darcy o pomoc w doborze stroju, nieważne dokąd by nie szła. Lubiła dobrze wyglądać. Jak to sama uwielbiała określać, to przez jej znak zodiaku, bo przecież jest Strzelcem nie bez powodu.

Al od zawsze była dla mnie najbliższą osobą. Nigdy nie doceniłam jej pomocy, po śmierci mojej mamy. Była wtedy przy mnie, mimo że u niej w domu też nie było najlepiej. Nie pospieszała mnie. Nigdy nie wymagała, żebym wstała, zjadła coś czy z nią porozmawiała. Była ze mną, a właściwie z cieniem mnie. Tak po prostu. Bez przymusu.

Pamiętam jej słowa, kiedy tego ranka odebrałam telefon od Thomasa. Ze łzami w oczach powiedziałam jej, że mama nie żyje. Przez chwilę milczała, po czym złapała moją dłoń i powiedziała, że życie jest kruche, jak porcelanowy dzbanek. Jeśli porcelana się stłucze już jej nie naprawisz, ale będziesz pamiętać, że był kompletem zapierającej dech w piersiach porcelanowej zastawy. To były piękne słowa, które będę pamiętać już do końca mojej egzystencji.

Przeszła dużo gówna, kiedy jej mama odeszła. Pamietam, że jedyne czego wtedy nie chciała, to pocieszanie. Płakała. Wiele przepłakała w moje ramiona, jednak, kiedy przestała, nie uroniła ani jednej łzy w mojej obecności. Była twarda.

Mimo pozorów jakie sprawiała, Alison zawsze była dojrzała i inteligentna. Nie chodziło już nawet o szkołę, mimo że uczyła się niesamowicie, ona po prostu była mądra. Nigdy nie ulegała presji rówieśników, nie potrzebowała, żeby ją lubili, a mimo wszystko, swoim uparciem i ułożeniem, przyciągała towarzystwo.

Blondynka od zawsze była osobą, jaką ja chciałam być. Podziwiałam ją na każdym kroku, bo oprócz bycia moją najlepszą przyjaciółką, była też moim autorytetem.

Okres, który spędziłam bez niej, bolał mnie najbardziej. Czułam tą niezrozumiałą pustkę w sercu, nie tylko ze względu na brak Williama, ale też przez nieobecność Alison.

Przygotowania na imprezy jednak zawsze były wyzwaniem, dla mnie i dla niej. Wiele musiałam przecierpieć w wybieraniu jej kreacji. Jest różnica, kiedy wybiera się ją samemu sobie, a kiedy robisz to komuś innemu.

— Jesteś pewna, że nie chcesz iść? — spytała Darcy, zwracając się w moją stronę, kiedy Howe zdecydowała finalnie, co założy.

— Jakoś ostatnio nie mam głowy do imprezowania — mruknęłam pod nosem.

To była prawda. Okres imprezowy w moim życiu, zdecydowanie się zakończył. Wolałam zostać w domu i obejrzeć serial. Tylko ja, herbata i Reign, które uwielbiałam.

— Martwisz się tym sojuszem z Ericiem? Chłopcy się tym zajmują — odezwała się Al, siadając na wprost mnie.

— Od jakiegoś czasu znowu śni mi się tamten dzień — westchnęłam, bawiąc się palcami. Dziewczyny spojrzały po sobie, a Howe zagryzła wargę. — Przez to się nie wysypiam, dlatego wolę odpuścić sobie alkohol na zmęczenie.

— Możemy z tobą zostać, przecież wiesz — odezwała się ciemnowłosa, na co uśmiechnęłam się delikatnie.

— Idźcie. Naprawdę. Dam sobie radę.

YOU NEVER EXISTED [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz