dziewięć

1.4K 64 22
                                    

Enjoy!💜
_________________

Nancy

Zawsze w życiu dziewczyny przychodzi moment zwątpienia w siebie samą. O jej wygląd, makijaż, umiejętności, charakter, wagę. U jednych takie wątpliwości pojawiają się częściej u innych rzadziej. jednak zawsze to następuje.

Ja ostatnio miewałam takie wątpliwości. Co jeśli byłam za słaba? Psychicznie i fizycznie. Zdałam sobie sprawę, że nie poradziłabym sobie, gdyby ktoś mnie zaatakował. Niby przeszłam przez kurs samoobrony, po nieszczęśliwej dla mnie sytuacji, jednak nie czułam, że wyniosłam z niego coś faktycznie przydatnego.

Noc w domu Ethana minęła dość spokojnie. Dzieliłam dość duży pokój w białych odcieniach z Darcy i Alison. Po rozmowie z Ethanem od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Budząc się, zerknęłam na godzinę, a zegarek pokazywał siódmą. Nie mogłam już zasnąć, dlatego wygrzebałam sportowe ciuchy, uczesałam włosy w kitkę, a następnie ruszyłam na poszukiwania wspomnianej siłowni.

Była ona naprawdę spora i miała wiele urządzeń, co nie było absolutnie normalne, według mnie. Zauważyłam bieżnię, jednak moim celem był worek treningowy, w który zaczęłam spokojnie uderzać.

Myślałam o wszystkich sytuacjach, które miały miejsce w przeciągu ostatniego roku i tygodnia. Nawet nie wiem, ile czasu minęło, kiedy uderzałam w worek najmocniej jak potrafiłam.

— Masz złą technikę — usłyszałam, na co podskoczyłam delikatnie i odwróciłam się w stronę wejścia. Ze skupioną miną, wpatrywał się we mnie, opierając się o framugę z założonymi rękami. Miał na sobie krótkie spodenki i luźną koszulkę. Przełknęłam ślinę, bo Ethan był naprawdę przystojnym mężczyzną.

— To niepokojące, stać tak w drzwiach i przyglądać się ćwiczącej kobiecie — powiedziałam, unosząc brwi i zakładając ręce na biodra.

— Wybacz, słoneczko, nie chciałem cię rozpraszać — odpowiedział, odbijać się od framugi i kierując się w moją stronę.

— Nie jestem słoneczkiem. Wystarczy mi Nancy — westchnęłam.

— Wiesz, słyszałem o tobie. To, że jesteś małą zadziorą wiem już od wczoraj, a jednak cały czas to udowadniasz — zagryzł wargę. Zignorowałam go i wróciłam do uderzania w worek.

— Jeśli ten worek zrobił ci krzywdę, to nawet nie poczuje twojego gniewu — kontynuował. Poczułam, że stanął za mną. Następnie widziałam, jak jego duże dłonie łapią moje pięści.

Był wysoki i onieśmielający. Czułam jego obecność wyraźnie, kiedy stał za mną. Pozwoliłam mu spokojnie ustawić moje ciało. I chyba umierałam, mózg mi się przegrzewał, bo zupełnie mi to nie przeszkadzało.

Lubiłam adorację. Zwłaszcza w ciężkim okresie, podobało mi się, że ktoś zwraca na mnie uwagę. Dlatego też miałam za sobą wiele jednonocnych przygód w ciągu ostatniego roku. Uwielbiałam czuć dominację i kontrolę.

Jednak w tej sytuacji to Ethan dominował, a mi w dziwny sposób to nie przeszkadzało. Chciałam go lepiej poznać, a przede wszystkim, chciałam zapomnieć o Willu i ruszyć do przodu. A nie ukrywałam, że Ethan przypadł w moje gusta.

— Zacznij od uderzania, nie pchania — usłyszałam obok mojego ucha, na co przełknęłam ślinę, kiedy poprowadził moją rękę do worka. — Pochyl delikatnie barki i ugnij kolana, ale trzymaj prostą pozycję.

Posłuchałam go, a następnie pod jego kierownictwem, wykonywałam kolejne uderzenia.

— Dobrze — szepnął, puszczając moje dłonie, ale nie odsunął się. Spojrzałam na niego, odwracając się. Zeskanował moją twarz, a następnie uśmiechnął się.

YOU NEVER EXISTED [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz