piętnaście

1.5K 62 22
                                    

Enjoy!💜
_________________

Nancy

Szokującą dla mnie rzeczą, była zmiana charakteru. Stworzyłam nową wersję siebie, którą każdemu pokazywałam. Każdy też w nią wierzył. Nawet ja sama. Przez rok, nikomu nie udało się przywrócić starej Nancy do życia. Nikt nie był nawet blisko.

Mu zajęło to kilka minut.

Niechętnie przeglądałam posty na Instagramie, wzdychając co jakiś czas, na widok zdjęć znajomych ze szkoły. Mój pokój nigdy nie wydawał się przytulniejszy, jak tego dnia. Leżąc na moim łóżku, mogłam w końcu zaszyć się sama ze sobą. I to było coś, czego potrzebowałam.

Powrót do Lemoore, mimo że spontaniczny, cholernie się dłużył. Ja jednak, siedziałam w ciszy całą drogę, patrząc na prowadzącego Ethana, który zdecydował się również wrócić na stare śmieci. Udawałam, że wcale nie wiedziałam, że chodziło mu pewnie o mnie.

Nie odezwałam się do nikogo, aż od dwóch dni, czyli od powrotu do domu. Dochodziła czternasta, dlatego z westchnięciem wstałam z łóżka, wiedząc, że najwyższa pora wyjaśnić ludziom, co tak właściwie wydarzyło się w San Diego.

Zeszłam na dół, widząc w salonie siedzącego Thomasa z Lizzy i Alison z Gabrielem, którzy siedzieli tu również od dwóch dni. Al i Tom na zmianę przynosili mi jedzenie, a Lizz i Gabe znosili naczynia.

Zauważyłam ich zdziwione miny, kiedy zwrócili uwagę, na moją osobę.

— Cóż, kurwa. Nigdy więcej nie odwiedzę San Diego — podsumowałam, uśmiechając się sztucznie.

— Wyjaśnisz nam teraz, co jest tego przyczyną? — spytał blondyn, unosząc wymownie brwi, kiedy ugryzłam kanapkę leżącą na stole, a następnie odłożyłam ją na miejsce.

— Pewnie. Jak tylko znajdziemy się u Diany — odpowiedziałam obojętnie. — Mamy jakiś sok?

Cała czwórka spojrzała po sobie, wzdychając i wstając z kanapy. Wiedziałam, że ich frustrowałam. Przeryczałam cały wieczór, potem zaszyłam się w pokoju, a teraz udawałam, że nic się nie stało. Szczerze? Wkurwiłam nawet sama siebie. Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl.

— Zbieraj się. Jedziemy — powiedziała Al, a ja skinęłam głową, szybko ubierając buty na nogi.

Jak zwykle, droga do Diany minęła w grobowej ciszy, bo nikt nie wiedział, co wolno mu mówić, a czego nie. Ten etap również już przerabiałam. Milczenie jest złotem, czy coś.

Kiedy dojechaliśmy, obojętnym krokiem ruszyłam w stronę salonu, oczywiście przodem. Reszta szeptała między sobą, zastanawiając się zapewne, co było nie tak z moim zachowaniem.

Problem był taki, że ze mną wszystko było nie tak. Bo znowu czułam starą Nancy Walker, którą rozjebało pół godziny z Williamem Riley'em.

Wchodząc do salonu, wszystkich spojrzenia skierowały się na mnie, kiedy zajęłam miejsce na niebieskim fotelu. Zauważyłam, że Luke szybko puścił rękę Diany, a Ethan uniósł na mnie swój intensywny wzrok, znad telefonu. Badał moją twarz, jakby upewniał się, że wszystko jest w porządku.

— No co tam u was? — spytałam, kiedy wszystkie spojrzenia były dosłownie wbite we mnie.

— Chcesz nam może wyjaśnić nagłą zmianę planów? — odezwał się Cole, a reszta pokiwała głową.

— Co tu dużo wyjaśniać? Chcieliśmy pomóc komuś, kto tak naprawdę ma to w piździe — zaśmiałam się.

— Czemu nikomu nie powiedziałaś o waszym spotkaniu? — westchnął Nick, z delikatną pretensją w głosie.

YOU NEVER EXISTED [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz