trzy

2.1K 72 11
                                        

Enjoy💜
________________

Nancy

Decyzje, wybory, wybory, decyzje. Życie polega na ciągłym ich podejmowaniu. Jeden błąd, przynosi duże rezultaty. Od dziecka nienawidziłam decydować. Była to moja zmora, która odstraszała mnie za każdym razem. Właśnie tego najbardziej bałam się w dzieciństwie. Wyborów. Teraz, w dorosłym życiu, nie miałam już wyjścia. Musiałam stawić czoła i zdecydować.

Więc decydowałam.

Jednak moje decyzje przez ostatni rok wcale nie należały do rozsądnych. Popełniłam wiele głupot, wiele błędów. Spadłam na dno i dokonałam jeszcze odwiertu.

Taniec, głosy, szum w głowie. Co się działo? Wirowałam na parkiecie, nie czując się sobą. Wszystko się kręciło.

Schody, sypialnia, łzy, Nick wynoszący mnie na rękach z klubu.

Otworzyłam gwałtownie oczy, siadając na łóżku. Przetarłam twarz, próbując pozbyć się chęci wymiotowania. Zerknęłam na szafkę nocną, na której stał zegar, wskazujący godzinę czwartą piętnaście. Następnie złapałam w dłonie telefon, aby zaraz znowu go odłożyć. Wstałam z łóżka, podchodząc do okna, z którego widać było pustą ulicę. Westchnęłam, a potem zeszłam po schodach na dół, wchodząc do gabinetu mojego taty.

Christian Walker, szanowany prawnik, który zmienił kancelarię po wyjeździe Williama. Pracował w San Diego, więc do domu przyjeżdżał rzadko, a mimo to i tak go unikałam.

Byłam niewdzięczna i głupia.

Tak zamieszkałam praktycznie sama z Tomem. Nasze przebywanie w domu było jednak minimalne, ponieważ większość czasu spędzaliśmy u Diany.

Wpatrywałam się z utęsknieniem na biurko. Tęskniłam za czasami, kiedy mogłam go tu spotkać w nocy albo kiedy mama robiła mu kawę, bo pracował do późnych godzin wieczornych.

Wyszłam z gabinetu, kierując się do kuchni. Kiedy nie mogłam spać przez koszmary, tylko metoda Cole'a Dawsona była skuteczna. Dlatego bez skrupułów wstawiłam mleko i nasypałam kakao do kubka, siadając na blacie.

— Znowu koszmary? — usłyszałam, na co uniosłam spojrzenie na brata, stojącego w progu kuchni.

— Obudziłam cię?

— Jesteś kurewsko głośna — zaśmiał się, na co posłałam mu przepraszające spojrzenie. — Znowu tamta sytuacja?

— Tak. Nie potrafię sobie tego wybaczyć — westchnęłam, chowając twarz w dłonie.

— Przecież to nie była twoja wina — odpowiedział Thomas.

— Ale ostrzegaliście mnie. Wszyscy. A ja jak zwykle nie posłuchałam.

— Nancy, to, że ktoś śmiał zrobić ci coś takiego, nigdy nie jest twoją winą. Zapamiętaj to sobie raz a dobrze.

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, jednak szybko pomrugałam, aby je odpędzić.

Trwaliśmy tak chwilę w ciszy, nie patrząc na siebie. W tym samym czasie wyłączyłam kuchenkę, nalewając mleko do szklanki.

— Przydałaby nam się mikrofalówka — odezwał się nagle, marząc brwi. Dopiero teraz zauważyłam, jak jego ciemne, prawie czarne włosy, odstawały na wszystkie strony. Urodę zdecydowanie odziedziczył po tacie.

Ja i Tom różniliśmy się w wyglądzie wszystkim. Ja byłam raczej średniego wzrostu, on był cholernie wysoki. Miał kruczoczarne włosy, po tacie, a ja ciemny blond, po mamie. Jedyne co pokazywało, że faktycznie łączą nas jakieś geny, to intensywnie zielony kolor oczu. Zawsze podziwiałam go, za silny charakter, którego mi kiedyś zdecydowanie brakowało. Może i miałam dni, kiedy nie krępowałam się odezwać prosto z mostu, ale w znacznej części po prostu się powstrzymywałam. On za to, kiedy tylko wyłapał lub usłyszał coś, przez co nie był zadowolony, nie umiał się hamować.

YOU NEVER EXISTED [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz