48

433 27 8
                                    

Krajobrazy to piękna sprawa. Naturalność, barwy, szczęście, ludzie. To wszystko łączy się w całość i powstaje coś niesamowicie pięknego.

Myślałam, że pobudki o siódmej naprawdę zniszczą każdy dzień tutaj i włączy się tryb maruda, lecz o dziwo byłam w wyśmienitym humorze. No może nie od początku, ale kiedy wychodziłam na balkon na szybką kawę i porannego papierosa, nawet nie wiem kiedy uśmiech wkradał się na moje wargi i już na nich pozostawał.

-Ałć kurde! -krzyknęłam kiedy poczułam jak coś uderzyło w moją głowę.

I odebrało mój wewnętrzny spokój.

-O mój boże przepraszam Mad! Ja naprawdę nie chciałem! -Liam zaczął się tłumaczyć i od razu do mnie podbiegł.

-Jest dobrze -uspokoiłam go -Co to w ogóle było do cholery?

-Piłka do siatkówki kopciuszku -Odpowiedział Louis -Mogłabyś ją podać bo nie wiem czy widzisz ale my tu mamy rozgrywkę -wyciągnął rękę w moją stronę z pełną powagą a jako końcowy dodatek tupnął nogą co i tak mu do końca nie wyszło przez piasek.

-Oh Madelaine jak dobrze, że żyjesz! Nie masz może wstrząsu mózgu? Może odprowadzę cię do apartamentu? -zaczęłam naśladując głos Lou -Dziękuję przyjacielu, że się tak o mnie martwisz. Awww jakie to kochane, wszystko w porządku więc zostanę na swoim miejscu -dopowiedziałam tym razem swoich normalnym głosem.

Chłopak popatrzył na mnie kręcąc lekko głową ze śmiechem. Reszta wycieczki oczywiście nam się bacznie przyglądała również nie kryjąc swojego rozbawienia.

-No i widzisz wszystko git, a teraz skończ pierdolić i podaj mi piłkę bo mam frajerów do wyjaśnienia na boisku -odpowiedział tym razem wystawiając obydwie ręce coraz bliżej mojej twarzy.

Przewróciłam oczami i schyliłam się w swoją prawą stronę sięgając piłkę. Oddałam mu ją a on niczym sześciolatek latek cieszący się, że dostał cukierka poleciał z powrotem do swojej drużyny.

-Na pewno wszystko okej? -spytał raz jeszcze Liam co było bardzo uroczę.

-Tak jest w porządku -uśmiechnęłam się co od razu odwzajemnił z ulgą w oczach -Leć grać bo Louis zaraz pierdolca dostanie -zaśmiałam się a chłopak mi przytaknął i pobiegł na boisko.

-Idę po drinki -oznajmiła rozbawiona Amber wstając z leżaka -Jakie chcecie?

-Obojętnie -mruknęłam równo z Kattie -Byle mocne -dodałam po chwili.

-Już się robi -zasalutowała ze śmiechem i pobiegła na swoją jakże ważną misję.

Zawtórowałam jej cichym hihotem i odprowadziłam wzrokiem do wejścia.

Wróciłam do podziwiania otaczających mnie widoków zastanawiając się czy naprawdę jestem tu gdzie jestem.

No wiecie, znacie to uczucie kiedy dzieje się coś co było dla was niby nie możliwe i nagle się to dzieje?

Taaa właśnie w takiej fazie się znajduję.

Spojrzałam w stronę chłopaków grających z innymi chłopakami z hotelu. Okazało się, że jest tu dość dużo młodych ludzi co oczywiście pozytywnie mnie zaskoczyło. Nawiązywanie nowych znajomości jest fajne, chociaż to bardziej można zaliczyć do wakacyjnej, chwilowej znajomości.

-Kurde nie wzięłam kosmetyczki -usłyszałam po swojej prawej.

-Co? Jakiej kosmetyczki? -zmarszczyłam brwi.

-No tej gdzie były te nasze kremy -westchnęła blondynka.

-O cholibka -odpowiedziałam i wstałam z leżaka -pójdę po nią bo zaraz sama się spale -zaśmiałam się.

Message To The Dick || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz