Chwyciłam za paczkę papierosów leżących na moim biurku i podeszłam do okna. Usiadłam na dużym parapecie i wyciągnęłam używkę wcześniej je otwierając. Odpaliłam papierosa z uśmiechem witając nikotyne w moich płucach.
Spojrzałam na piękne marcowe niebo, które było różowe. Takie lubie najbardziej. Zachody słońca są piękne.
Z zamyśleń wyrwał mnie mój wibrujący telefon. Na wyświetlaczu było napisane imię Stylesa. Nie sądziłam, że chłopak naprawdę zadzwoni. Z lekkim stresem chwyciłam komórkę i kliknęłam zielona słuchawkę.
-Halo? -odezwał się chłopak.
-No cześć -Odkaszlnęłam czując góle w gardle.
-Śmiało opowiadaj.
- Nie ma o czym -wzruszyłam ramionami czego nie mógł zauważy -To ty powinieneś opowiadać - Zaciągnęłam się po raz kolejny używką, wypuszczając powoli dym z ust.
-Owszem jest. Nie boisz się, że cię rozpoznam po głosie? -spytał
-Nie za bardzo bo to i tak nie potrwa długo.
- Co masz na myśli?
-Nic wielkiego -przegryzłam nerwowo wargę.
- No okej, powiedz mi co mam zrobić bo za chuja tego nie wiem -zaśmiał się.
-Harry to tak nie działa, nie idzie tego powstrzymać. Jeśli dwoje ludzi się nie kocha to lepiej żeby się rozstali a ty ich wspierał żeby byli na nowo szczęśliwi niż żeby się męczyli. Wiem, że to trudne ale po czasie to zrozumiesz -zaciągnęłam się ostatni raz używką i zgasiłam peta o zewnętrzny parapet a następnie wyrzuciłam go.
-Ja nic nie muszę rozumieć, jestem rozbydrzonym gówniarzem, który ma kupę forsy i jest dupkiem -mruknął.
-Sprawiasz tylko takie pozory, chcesz żeby ludzie cię za takiego mieli a kiedy przychodzi co do czego potrafisz odezwać się do osoby której nie znasz i na codzień masz w dupie -zaśmiałam się.
- Nie raz lepiej zwrócić się do obcej osoby niż do najlepszego przyjaciela nie sądzisz?
- Nie zawsze, jestem dla ciebie nikim także wiesz. W każdej chwili mogłabym coś rozgadać w szkole i nie byłbyś taki idealny.
- Nie prawda -od razu zaprzeczył - Nie zrobisz tego. Za bardzo ci zależy na ludziach i czujesz się lepiej kiedy taki ktoś jak ja Ci ufa czyż nie?
-Rozmawiasz ze mną bo nie wiesz kim jestem. To chyba wiele tłumaczy -westchnęłam.
- Dobra nie ważne -odkaszlnął -Miałaś powiedzieć jakim cudem mnie rozumiesz -prychnął.
-Ok, powiem ci ale nieważ się szukać po mojej historii kim jestem zrozumiano?
-Jasne jak słońce -odpowiedział a po jego głosie wyczułam, że się uśmiecha.
Pojebany człowiek.
-No to cóż, kiedy miałam około 8 lat moi rodzice się rozwiedli i zostałam sama z mamą ale nie na długo. Po niespełna 3 latach kiedy skończyłam 11 rok życia matka zmarła na raka a ja trafiłam do domu dziecka. Wiesz ojciec mnie nie chciał bo miał już swoją nową rodzinkę. No ale tam po jakimś czasie pewna rodzina mnie przygarnęła ale oddała kiedy skończyłam 15 lat. Po prostu oni chcieli wyjechać na stałe do Nowego Jorku a ja nie więc mnie tak jakby oddali tam z powrotem. Przed moimi 16-stymi urodzinami przemiłe małżeństwo przygarnęło mnie i jeszcze jedną dziewczynkę o wiele młodszą ode mnie pod swój dach -wzięłam głęboki wdech czując łzy w oczach -Tak oto wygląda moje życie -dodałam na koniec.
-Czuje się jak debil -parsknął.
-Niby czemu? -zmarszczyłam brwi.
-Bo ja przeżywam to chyba gorzej od ciebie, a będę miał kontakt z obojgiem rodziców i no wiesz...
-Każdy przeżywa wszystko na swój sposób Harry -westchnęłam.
-Racja, a tak zmieniając temat to czyli masz młodszą siostrę? -spytał.
- Tak, ja mam jeszcze 17 a ona 13. Miała nie dawno urodziny, ja mam swoje za 3 miesiące.
-W wakacje?
-Tak jakby -zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie -również się zaśmiał.
-Za marzenia nie karają Styles -wywróciłam oczami - Tymczasem kończę bo niestety ale obowiązki domowe wzywają.
-Spoko, dzięki za rozmowę.
- Nie ma za co, cześć -usmiechnęłam się czego nie mógł zobaczyć.
-Siemka -powiedział i się rozłączył.
Okej to było dziwne.
Ale miłe.
CZYTASZ
Message To The Dick || H.S
FanfictionCytat - w literaturze jest formą ekspresji artystycznej. Może mieć charakter jawny, w postaci wyraźnie wyróżnionego tekstu, lub niejawny, stanowiąc rodzaj aluzji. Bo przecież to słowa mają moc. Mogą inspirować, dawać motywację lub pocieszenie, gdy t...