|1|

429 42 9
                                    

~Pov Sapnap~

  Grałem właśnie w bedwarsy z moimi najlepszymi przyjaciółmi, Clayem i Georgem przy okazji prowadząc równocześnie transmisję na żywo. Były na niej dziesiątki tysięcy różnych ludzi, jakiś obłęd. Nadal nie mogę uwierzyć, że udało mi się to wszystko. Miałem wszystko czego dusza zapragnęła. Ładne mieszkanie w równie pięknej okolicy, mnóstwo pieniędzy, cudownych przyjaciół i wielkie ambicje. Byłem pewien, że nieważne co się stanie to i tak ze wszystkim sobie poradzę. Jaki ja naiwny byłem. Ale wróćmy do początku.
  Rozmawiałem z nimi tak jak za każdym razem jednak była jedna zasadnicza różnica. Zawsze kiedy Clay flirtował z Georgem to zamiast się śmiać lub to olać czułem, że zaraz wybuchnę ze złości. Czy ja byłem zazdrosny o to, że moi przyjaciele robią sobie żarty? A może oni robili to naprawdę? Nie, nie ma szans. Czemu ja się tym w ogóle przejmuję? Czy ja zaczynam czuć coś więcej do Dreama? No okej, znamy się naprawdę długo ale to nie znaczy, że chyba go kocham, prawda? Moment, o czym ja do jasnej anielki myślę? Naprawdę coś jest ze mną nie tak. Popatrzyłem się na czat, wszyscy zaczęli pisać o tym jak bardzo kochają ship dreamnotfound lub coś tego typu. Dlaczego miałem niemałą ochotę banować ludzi za takie wiadomości? Przecież to nie ma sensu. Złapałem się ręku za głowę robiąc jednocześnie klasycznego facepalma spowodowanego moimi głupimi przemyśleniami. Po chwili ocknąłem się i wróciłem do gry starając się ignorować zachowanie chłopaków i wiadomości ludzi.
  Minęły prawie 4 godziny kiedy w końcu zakończyłem streama żegnając się przez prawie dwadzieścia minut z widzami. Dream tylko się pożegnał i sobie poszedł, właściwie George zrobił to samo. Kiedy byłem pewien, że transmisja się już skończyła to wyłączyłem swój sprzęt i położyłem się na łóżku. Zacząłem poważnie się zastanawiać dlaczego Clay traktuje mnie zupełnie inaczej czy Georga. Znaczy, nie, że mnie jakoś nienawidzi czy coś tylko jest parę różnic między relacją moją a Anglikiem. Weźmy na przykład dzisiejszą sytuację ze streama.
  Clay w pewnym rodzaju mnie wyzywał, śmiał się ze mnie i ogólnie nie był zbyt przyjemny. Wiedziałem, że nie miał tego naprawdę na myśli jednak parę jego słów mnie poważnie dotknęło. W dodatku kiedy próbowałem coś powiedzieć to często mi przerywał. Co prawda zdążyłem się już do tego przyzwyczaić przez te dziewięć lat przyjaźni ale czasem jest to irytujące. I wszystko byłoby fajnie gdyby nie jeden fakt. Dokładniej mówiąc to, że Georga traktował zupełnie inaczej. Zawsze kiedy mówił coś wrednego do niego to od razu przepraszam i nigdy nie zwracał uwagi kiedy brunet próbuje mu dogryźdź. Czasem sprawiali wrażenie jakbym był tam kompletnie niepotrzebny. Czy oni naprawdę nie chcieli ze mną spędzać czasu? Nie, to bez sensu. Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Jesteśmy Dream Teamem, legendarną trójką jednak mimo to czułem się jak piąte koło u wozu. Zawsze stałem z boku, za kulisami. Zawsze Dream był tym najlepszym, najbardziej ogarniętym, George najśmieszniejszym, najsłodszym i najgłośniejszym. A ja? Jedyne z czego ktokolwiek mnie kojarzył to z mojej głupoty i tym podobnych rzeczy. Czasem nawet niektórzy zapominali o moim istnieniu. Zawsze udawałem, że mam to w wielkim poważaniu ale realia były zupełnie inne. Bardzo przejmowałem się takimi sprawami jak samoocena, opinia innych o mnie czy dobra reputacja. Sam nie wiem czemu. Jak byłem młodszy to potrafiłem się śmiać z siebie bez przerwy, żartować i nawet wyzywać własną osobę w przeciwieństwie do teraźniejszości. Nigdy nie dawałem sobie poznać, że mnie to w jakikolwiek sposób dotyka. Wolałem nosić "maskę zdystansowania" czy cokolwiek tego typu. Czasem miałem wrażenie, że żałuję, że zacząłem z tą moją "karierą" w internecie. Oczywiście kocham moich widzów i nie zamieniłbym ich na cokolwiek lub kogokolwiek innego jednak czasem czułem zmęczenie tym zainteresowaniem moją osobą. Niby wiadomo, że jako osoba publiczna powinienem się liczyć z hejtem, krytyką i opiniami tymi bardziej jak i mniej pozytywnymi  jednak nie należało to do najłatwiejszych rzeczy. Dlaczego nigdy nie powiedziałem komukolwiek, że nie znoszę takich rzeczy najlepiej? Dobre pytanie. Zawsze bałem się komentarza typu "tylko szuka atencji", ponieważ nie zależało mi na tym. Chciałem się najzwyczajniej w świecie komuś wygadać ale właśnie przez ten strach nigdy nie mówiłem nikomu o swoich problemach. Przecież zawsze mogłem liczyć na wsparcie przyjaciół, którzy nigdy nie ocenialiby mnie za takie rzeczy. Niby tak ale nigdy nie wiesz co siedzi w głowie drugiej osoby. Nie masz pewności czy mówi ci to co ma naprawdę na myśli. Może przecież delikatnie naciągać prawdę lub najzwyczajniej w świecie kłamać. Dlatego nigdy nie rozmawiałem z nikim o uczuciach bo czułem, że mogę spaść wtedy w oczach innych. Poza tym czułem się zmęczony. Zmęczony i wykończony wszystkim co mnie otacza. Niby życie osoby takiej jak ja powinno być cudowne w każdym możliwym stopniu jednak przepaść pomiędzy tym jak wyglądało ono naprawdę była tak wielka jak największe wieżowce tego świata. Prawdę mówiąc każdy dzień wyglądał podobnie do poprzedniego, czasem nawet się z nim zlewał. Może tylko w moim przypadku wszystko było takie nudne, ponieważ jak widziałem zdjęcia i filmy moich przyjaciół to czułem pewnego rodzaju zazdrość. Oni wszyscy spotykali się, bawili i śmiali. A ja? Nie chciałem wychodzić z domu w obawie, że ktoś mnie rozpozna. Nienawidzę takich sytuacji. Czasem mam wrażenie, że zrobienie facereveala było moim największym błędem. Szczerze byłem mało towarzyską osobą w prywatnym życiu. Co prawda na streamach zawsze się wygłupiałem i śmiałem ale to głównie dlatego, że dobrze znałem wszystkich i mogłem być w ich towarzystwie po części sobą. Oczywiście nie dopuszczałem do siebie wiadomości, żeby kiedyś pokazać swoją bardziej wrażliwą i łagodną stronę bo nie uważałem to za zbyt ważne. Poza tym odpowiedzmy sobie szczerze, kogo to obchodzi? No właśnie, NIKOGO.
  Od tego natłoku myśli poczułem kujący ból po prawej stronie głowy w okolicach skroni. Złapałem się za nią ręką odruchowo i zacząłem powoli masować. Ona mi chyba zaraz wybuchnie jak nie wezmę żadnych leków. Niechętnie wstałem z łóżka, na którym leżałem i udałem się do kuchni. Będąc w owym pomieszczeniu zacząłem szukać jakichś tabletek. Nie był to pierwszy raz kiedy głowa mnie bolała jednak dziś było dużo gorzej. Zwykle tylko delikatnie mnie coś kuło ale po dwóch, trzech godzinach przestawało. Teraz nawet jakby sen miał mi pomóc to bym zwyczajnie nie dał rady zasnąć. Nie zadręczając się dłużej tymi myślami otworzyłem szafkę, w której znajdowały się leki i zacząłem przeglądać jej wnętrze. Jakieś pastylki na gardło, najpewniej przeterminowany syrop na kaszel, kilka pudełek, których nawet nie znałem przeznaczenia i potrzeby siedzenia, mała apteczka ale nigdzie leków na ból głowy. Zrezygnowany zamknąłem drzwiczki i spojrzałem w stronę salonu. na stoliku kawowym stało jakieś małe pudełeczko a obok niego wyciągnięty aluminiowy listek. Podszedłem do niego i znalazłem to czego od początku szukałem. Delikatnie się uśmiechnąłem na wieść, że ten okropny ból głowy powinien mi za chwilę przejść. Wziąłem małe opakowanie razem z wyciągniętym listkiem i poszedłem z nimi z powrotem do kuchni. Tam wyjąłem z innej szafki pierwszą-lepszą szklankę i nalałem do niej trochę wody z kranu. Potem z listka wyjąłem ostatnie dwie tabletki i połknąłem przepijając przeźroczystym napojem. Zawsze brałem jedną jednak tym razem wątpię, że tyle by wystarczyło. Kiedy odłożyłem naczynie do zlewu udałem się z powrotem do pokoju a tam położyłem się na łóżka. Nawet nie chciało mi się przebierać bo poczułem okropne zmęczenie i zwyczajnie nie chciało mi się już nigdzie iść. W taki oto sposób udało mi się zasnąć myśląc o moim życiu i w jakim kierunku zacząć działać by chodź trochę je poprawić.
  Choć trochę...

----------------------------------------------------------------------------------------

DZIEŃ DOBŁY

  To tak, zaczynamy nową książeczkę :DDD
  Przygotowywałam się do premiery dosyć długo, więc mam nadzieję, że zaprzyjaźnicie się z tą historią. Tak wiem, że zapowiada się troszku nudno ale obiecuję, że rozkręci się i to dość mocno. Możecie napisać też czy podoba Wam się forma pisania: szczegółowa, zawierająca sporo opisów sytuacji i uczuć z nimi związanymi czy bardziej szybka i dynamiczna historia. Szczerze mi lepiej się pisze tą pierwszą opcję ale jestem ciekawa Waszej opinii :3

Ilość słów: 1304 

Czyś czyś i do zobaczenia <33

Z uczucia blisko do grobu | Hanahaki | DreamnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz