~Pov Dream~
Wszyscy śmialiśmy się w najlepsze i gadaliśmy z chatem aż usłyszeliśmy jakieś kaszlenie. Jak się okazało było to u Nicka. Trochę mnie to niepokoiło bo chłopak nigdy nie mówił, że ma jakieś problemy tego typu, więc zacząłem się martwić. George i Karl też pomyśleli i zakończyli szybko streamy. Nikt z nas nie wiedział co robić. Pytać się co się dzieje czy czekać? Ku#wa nie mam pojęcia co robić. Chciałbym mu pomóc ale nie wie jak. Po dłuższej chwili wszystko ucichło a Sapnap się nie odezwał. Czy on żyje?! Co ja mam niby zrobić?! Czułem jak panika wzrasta nie tylko u mnie ale też u chłopaków. Nie potrafiłem już myśleć trzeźwo, moje oczy się szkliły a oddech był bardzo chaotyczny.
Czułem bezsilność. Nie potrafiłem pomóc swojemu najlepszemu przyjacielowi, który cierpi i może w tym momencie umierać. CO JA MAM NIBY ZROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?! Wydzierałem się na siebie w myślach, przeklinałem się, wyzywałem. Wszystko dlatego, że nie umiałem nic zrobić. Jestem beznadziejny, gdybym tylko był obok niego. Mógł go przytulić, wesprzeć cokolwiek! Nie wiem.
Wszyscy zastanawialiśmy się czy nie zadzwonić po pogotowie ale nikt nie miał pewności co się dzieje. Do tego tylko ja znałem adres najmłodszego a teraz mi wyleciał z głowy. Czułem się jeszcze gorzej. Jedyna szansa na pomoc dla niego leżała w moich rękach a ja znowu musiałem wszystko spiepr##ć i zapomnieć. Jestem najgorszy.. Miałem wrażenie, że wszyscy są mną zawiedzeni. George i Karl bo nie potrafiłem zapamiętać tak prostej rzeczy, Sapnap bo nie umiałem mu jakkolwiek pomóc i w końcu.. ja. Ja sam byłem sobą zawiedzony. Czułem bezsilność a jak znaleźliśmy jakieś wyjście i sposób na pomoc to nie umiałem. Ja po prostu zapomniałem. Obwiniałem się cały czas o to co się dzieje. Łzy leciały z moich oczu litrami, ręce zaczęły się trząść a oddech przyśpieszył. Nienawidzę siebie za to. Przecież jak mu się coś stanie co jest nieuniknione raczej to sobie tego nie wybaczę.
On był dla mnie jak młodszy brat, zawsze spędzał czas, pomagał, wspierał. Był ze mną... a ja co? Nawet mu pomóc nie potrafię kiedy on tego najbardziej potrzebuję. Jaki jest ze mnie przyjaciel?~Pov Sapnap~
Otworzyłem oczy i zdziwiłem się. Jestem w moim pokoju? Ale jak to? Przecież umarłem nie? Próbowałem się podnieść i wstać ale jedyne co potrafiłem zrobić to ledwo usiąść. Nie pamiętałem kompletnie co się działo wcześniej. Jedyne co to, że dusiłem się i tyle. Wtedy film mi się urwał. Po paru minutach siedzenia udało mi się wstać na nogi mimo, że były jak z waty. Chciałem szybko pójść do toalety i się ogarnąć bo wyglądałem jak jedno wielkie nieszczęście. Bluza poplamiona krwią, do której poprzyczepiały się kwiaty, włosy pozlepiane ze sobą i napuchnięte od płaczu oczy. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem do toalety. Była zamknięta. Akurat ten mały szczyl tam siedział! Niech wywala z tamtąd jak najszybciej albo nie wiem co zrobię. Po paru minutach wyszedł i spojrzał na mnie, momentalnie zbladł. Ja nie wiele patrząc na niego wlazłem do pomieszczenia i zamknąłem drzwi. Usiadłem na wannie i zacząłem myśleć o wszystkim jak i niczym. Powoli umieram i nie wiem co z tym zrobić, po prostu mega. Muszę ciągle wszystko ukrywać przed wszystkimi bo nie chcę by litowali się nade mną czy nie wiadomo co. Mimo, że chciałem by ktoś mi pomógł, przytulił czy cokolwiek to wolałem by nikt nie wiedział, że jest u mnie gorzej. A potem będę mieć pretensje, że nie dostawałem pomocy przez długi czas ale nikomu nie mówię o niczym do czego się ku#wa spodziewam. No właśnie, NICZEGO! Zacząłem czuć okropną frustrację spowodowaną nie do końca wiem czym. Byłem wkurzony na innych, że nie mi nie pomogli, na brata, że musi ze mną mieszkać, na ojca, że po latach wraca jak gdyby nigdy nic i myśli, że mu wybaczę, na matkę za to, że istnieje i na koniec.. na samego siebie. Za to, że zakochałem się w Clayu, że nie potrafię znaleźdź pomocy, za te głupie kwiaty, za wszystko. Czułem się koszmarnie, miałem dreszcze, z moich oczu leciały łzy niczym wodospad. Czułem znów uścisk w moim gardle ale na szczęście nie tak mocny jak ostatnio, innymi słowy był to wytrzymania. Siedziałem tak na wannie ale myślami byłem gdzieś daleko.
Co pomyślą sobie inni jak potencjalnie umrę lub zapadnę w śpiączkę? Przejmą się tym? Będzie im smutno? Szczerze, nie mam nawet pojęcia. Znaliśmy się kilka lat, myślałem, że wiem o nich wszystko ale teraz czułem jakby byli dla mnie kompletnie obcy. Ale szacując, że w ciagu najbliższych paru tygodni może czekać mnie śmierć to czy warto jeszcze teraz powiedzieć Clayowi i tym co do niego czuję? A może lepiej zostawić mu jakiś list pożegnalny? Sam już nie wiem, nie chcę w te ostatnie dni niszczyć naszej przyjaźni ale z drugiej strony chcę mu to powiedzieć kiedy jeszcze będę tutaj. Ugh.. masakra! Miałem okropny mętlik w głowie i miałem wrażenie, że zaraz oszaleje. Ja już nie mam pojęcia co zrobić, czuję się pusto.
Nagle drzwi się uchyliły a z nich powoli się wyłonił Josh. Jeszcze tego gnoja mi teraz brakuje, nienawidzę go. Podszedł do mnie i usiadł obok na wannie. Chwilę patrzył na mnie trochę wystraszony ale nie odzywał się. Trwała pomiędzy nami głucha cisza, której nikt nie zamierzał przerywać. Mi się podobał bo nie musiałem słuchać jego głosu jednak czułem się nieco niezręcznie. Ale co się dziwić jeśli musisz siedzieć w jednym pomieszczeniu z osobą, którą nienawidzisz do tego będąc w takim stanie jakim jestem obecnie, zgaduję, że większość osób czuło by to samo. Siedzieliśmy tak jeszcze przez parę minut aż zauważyłem coś dziwnego w moim bracie. Krople padały na jego kolana, płakał? Czemu? Myślałem, że dobrze mu patrząc każdego dnia na moje cierpienia, tak zawsze wyglądał. Nadal pamiętam jak raz prawie rozwalił wszystko na co pracowałem z Dreamem. Cały mój czas i zaangażowanie w tą kilkuletnią relację jednego dnia mogło kopnąć w kalendarz.~Wspomnienie~
Siedziałem w swoim pokoju i pisałem z moim najlepszym przyjacielem Clayem. Byłem bardzo szczęśliwy, że go miałem. Zawsze mi pomagał, wiedział co się ze mną dzieje. Czasem nawet był moim psychologiem, jestem mu wdzięczny za wszystko co dla mnie robi. Czasem się dziwię, że dalej się ze mną przejaźni i pomaga, jest to chyba pierwsza osoba, która tyle dla mnie robiła. Nie chcę go nigdy stracić. Wyszedłem na chwilę z pokoju po coś do jedzenia ale zapomniałem zamknąć pokój. Szukałem w kuchni jakichś chipsów albo słodyczy ale nic nie mogłem znaleźdź. Oczywiście, wszystko jest dawane temu małemu szczylowi. Ugh.. nienawidzę go. Zabiera mi wszystko co miałem, uwagę, rzeczy, miłość i całych rodziców. Chciałbym, żeby zniknął i nikt o nim nie pamiętał, jest okropny. Byłem wściekły i miałem ochotę coś rozwalić ale powstrzymałem się bo dostałbym znowu ochrzan. Wziąłem tylko jakiegoś energetyka ojca z lodówki i zupkę chińską. Co prawda były one tak jakby zakazane dla mnie ale schowałem je tak, że nikt nie mógł ich znaleźdź poza mną. Wróciłem do pokoju i zostałem znowu go. Czystego demona w skórze kochanego aniołka. Siedział przy moim kompie i coś klikał na klawiaturze. Pewnie bawi się wyszukiwarką i tyle, nic poważnego. Odłożyłem żarcie na biurko i podszedłem do niego w celu wywalenia go z mojego kompa. Popatrzyłem co robił i się przeraziłem. Pisał okropne rzeczy do Claya. Nie.. CZEMU AKURAT DO NIEGO?! Szybko go odepchnąłem i starałem się wszystko załagodzić. On oczywiście zaczął beczeć i wołać rodziców ale to nie było dla mnie teraz ważne. Jedyne co się liczyło to to by uratować relacje z moim najlepszym przyjacielem, jedynym jakiego jeszcze miałem. Jedyne co zdążyłem napisać to krótkie "przepraszam za niego.." bo rodzice zaczęli robić mi kazanie nawet nie słuchając mnie. Zawsze ja zły a on dobry, standard. Kiedy tylko próbowałem mówić jakie to jest dla mnie ważne oni tylko rzucali tekstem "pewnie nie byłeś go warty" i to bolało. A jego wzrok wyglądał jakby cieszył się z tego co zrobił. Zawsze patrzył na mnie tym wzrokiem kiedy coś mi nie wychodziło.
Uwielbiał to robić..-------------------------------------------------------------
EYUP
Witam w nowym rozdziale a ja idę pisać dalej bo już ponad pół dnia minęło a sporo pracy zostało. Okej dzięki pa!
Ilość słów: 1338
Czyś czyś <3
CZYTASZ
Z uczucia blisko do grobu | Hanahaki | Dreamnap
FanfictionCzuł teraz tylko pustkę, nic więcej. Ani smutku, ani radości. Kompletnie nic. Patrzył przed siebie i tyle. Z jego oczu leciały łzy, sam nie wie nawet dlaczego. Nic go już nie obchodziło. Wszystko co go otaczało było czarno białe, pozbawione życia. T...