🧡11🖤

326 17 4
                                    

Obudził mnie rano budzik. Wstałam i zrobiłam mi oraz Chuuyi kawę oraz kanapki. Następnie jak zawsze się ogarnęłam. Chuuya koło dziesiątej wyszedł, aby nasłać swoich ludzi na Fukuzawę. Ja w między czasie zrobiłam sobie jeszcze mój codzienny trening po czym zabrałam się za papierkową robotę. Przerwało mi pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Akutagawę.

- Cześć Aku po co przyszedłeś?

- Hej. Przyszedłem z pytaniem czy mogłabyś odprowadzić Q na stację. Ja muszę ogarnąć jeszcze Gin i Higuchi więc po prostu nie dam rady. 

- Jasne nie ma problemu.

Poszliśmy po Q po czym czarnowłosy poszedł ogarnąć dziewczyny, a ja razem z Q poszłam na stację. Poczekałam z nim na pociąg, który przyjechał po około piętnastu minutach. Q wsiadł do pociągu, a ja wróciłam do mafii. W między czasie dostałam sms od Chuuyi o tym, że wszystko się udało i poinformował Agencję o spotkaniu. Teraz zostało nam już tylko czekać na wiadomość od Q.  Po godzinie dostałam wiadomość od Akutagawy i okazało się, że Dazai powstrzymał Q, a on sam już wraca. Miałam już się zabierać za obiad jednak po dziesięciu minutach od poprzedniej wiadomości dostałam informację, że Q został porwany przez ludzi Gildii. No to teraz dopiero mamy problem. Zadzwoniłam jeszcze do Chuuyi aby go o tym poinformować po czym zabrałam się za obiad. Niebieskooki wrócił chwilę zanim skończyłam. Posiłek zjedliśmy w ciszy. Oboje musieliśmy poukładać sobie wszystko co się wydarzyło. Godzinę po obiedzie dowiedzieliśmy się również, że porwano Atsushiego. Wszyscy są okropnie zaniepokojeni zaistniałą sytuacją. Reszta dnia minęła bez większych niespodzianek. Boże jak ja bym chciała teraz iść i się upić. Właśnie tego mi teraz trzeba, ale nie mogę. Wieczorem dość wcześnie się położyłam. Byłam już zwyczajnie zmęczona tym dniem. Następnego dnia jak zwykle obudził mnie budzik. Jak zawsze się ogarnęłam oraz zrobiłam śniadanie po czym usiadłam do papierów. Cała mafia jest teraz okropnie zaniepokojona. Nie dość, że mamy wojnę to jeszcze wrogowie dopadli Q. W tej chwili musimy być gotowi na wszystko. Około 13 dość sporo osób zostało wezwanych do szefa. Udałam się tam tak jak reszta i kiedy wszyscy już przyszli rozpoczęliśmy nasze zebranie.

- Niektórzy pewnie jeszcze nie wiedzą, ale chwile temu Gildia aktywowała zdolność Q. Na ten moment nie mamy jak tego zatrzymać więc musimy liczyć na Atsushiego, który został przez nich porwany. Natomiast nie znaczy to iż mamy siedzieć bezczynnie. Każdy z was niech weźmie swoich ludzi i spróbujcie załagodzić sytuację. 

Po kilku minutach większość oddziałów już wyszła i zaczęliśmy to ogarniać. Skontaktował się również z nami Dazai. Poprosił abyśmy pomogli rozkładać mu bomby dymne po mieście. Dzięki temu kiedy Atsushi dostarczy lalkę nie będą mogli ich zestrzelić. W między czasie niestety do walki dołączyło się kilku ludzi z Gildii. Może to nie tylko utrudnić ogarnięcie tego, ale również dezaktywację zdolności Q. W pewnym momencie zostałam przez coś odrzucona. Był to jeden z ludzi Gildii. Jeśli dobrze pamiętam nazywał się Lovecraft? Nie wiem, ale co ważniejsze jest cholernie silny. Siłą rzeczy zaczęłam z nim walczyć. Czym on w ogóle jest? Strasznie ciężko jest mi zadać mu jakąkolwiek większą ranę za to on złamał mi już przynajmniej dwa żebra. Coraz ciężej mi z nim walczyć jednak muszę wytrzymać. nie mam wyjścia. Dostałam kolejny cios. Chciałam zablokować go ręką jednak skończyło się na złamaniu otwartym. Nagle zobaczyłam jak coś, a raczej ktoś spada z nieba. Czyli jednak mu się udało. Przez tą chwilę dezorientacji przeciwnik zrobił mi dziurę w nodze i odepchną, a w zasadzie rzucił na ścianę budynku. Splunęłam krwią i zobaczyłam jak wokół mnie tworzy się kałuża krwi. Uratował mnie cud, ponieważ Dazai zatrzymał zdolność Q, a Lovecraft otrzymał rozkaz natychmiastowego odwrotu. Po chwili podbiegł do mnie Akutagawa.

- Co ci się stało?!

- Próbowałam walczyć z Lovecraftem i tak się skończyło.

Odpowiedziałam i kaszlnęłam krwią. 

- Zaraz zabierzemy cię do lekarza.

- Żyjecie jeszcze?

Usłyszałam głos Chuuyi, który po chwili do nas podszedł.

- Ta. Jeszcze.

Odpowiedziałam, a ten wręcz nie mógł uwierzyć w to co widzi. Po chwili wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś biec. W między czasie urwał mi się film. 

Pov. Chuuya. 

Kiedy ją zobaczyłem byłem w szoku. Nie sądziłem, że aż tak oberwie. Wziąłem ją na ręce i zacząłem biec z nią do skrzydła szpitalnego. W tej chwili nie obchodziło mnie absolutnie nic poza jej stanem. W między czasie straciła przytomność, a ja modliłem się aby zdążyć. Kiedy zobaczyli ją lekarze powiedzieli jedynie, że muszą natychmiast zabrać ją na stół operacyjny i nie wiedzą czy przeżyje. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Jakieś czterdzieści minut później przyszedł Akutagawa. 

- Co z nią?

- Nie wiem jeszcze. Obecnie ją operują. Nie wiadomo czy przeżyje. 

- Nie wiem co powiedzieć. 

Czarnowłosy gdzieś poszedł, a ja znów zostałem sam i czekałem w poczekalni. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Teoretycznie powinienem teraz sprawdzić ile osób nie żyje oraz ile jest rannych, a potem, napisać raport jednak nie mam na to teraz siły ani ochoty. (t.i) jest jedną z ważniejszych dla mnie osób i nie potrafiłbym ot tak o niej zapomnieć. Zżyłem się z nią i naprawdę wiele dla mnie znaczy. 

___________________________________________________________

Następna część będzie prawdopodobnie dopiero po jutrze, bo cały rozdział mi się skasował. 

Przeniesiona // Nakahara Chuuya x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz