10.

3K 173 88
                                    

per. Izuku

Byłem dzisiaj umówiony na wyjście, z Kacchanem, Miną, Denkim oraz Kirishimą. Mieliśmy wyjść wieczorem. Zbliżała się godzina spotkania, więc w naszym pokoju panował chaos. Każdy gdzieś chodził, znaczy, mówiąc każdy mam na myśli mnie i Kacchana. Oczywiście on się wkurzał nie mogąc niczego znaleść, a ja starałem się unikać na ten czas wszelkich kontaktów, by czasem nie oberwać.

Po jakimś czasie, wreszcie się ogarnęliśmy. Wyszliśmy z budynku, a przed nim już wszyscy stali. Przywitałem się, i poszliśmy się przejść po całym mieście. Przy okazji wstąpiliśmy do restauracji na pizzę, po czym wyszliśmy roześmiani, rozmawiając.

Mieliśmy właśnie przechodzić przez ulicę. I niby nic złego nie może się stać, prawda? No właśnie nie..

Chwila nieuwagi, nadjeżdżające auto za rogiem, to wszystko stało się tak szybko, że ledwo nadążałem z myślami. Jedyne co zdążyłem zauważyć, to Kacchana upadającego na ziemię, i Eijiro znikającego pod kołami auta.

- Kirishima! - krzyknął Kacchan. Szczerze, nigdy nie słyszałem go takiego załamanego. Podszedłem do niego, chcąc go zatrzymać jak podchodził do kierowcy. Jednym ruchem odrzucił mnie na ziemię. Mina stała z ręką na ustach, cała zapłakana, a Denki próbował ją jakoś uspokoić.

Kacchan wyrzucił kierowcę z auta, i zaczął go okładać pięściami krzycząc coś. Nie słyszałem, ponieważ zaczęło kręcić mi się w głowie. Jak już otrząsnąłem się, auto odjeżdżało.

- Jeszcze cię znajdę! Rozumiesz?! Znajdę cię i zabije! Zabiję cię kurwa! - krzyknął chłopak, po chwili upadł na kolana, próbując powstrzymać płacz.

- Obudź się kurwa! Idioto! Masz żyć! Wstawaj! - Denki podszedł do niego, odciągając go. Po chwili przyjechała karetka, oraz policja po którą zadzwoniła przed chwilą Mina. Podszedłem do Kacchana, który nadal klęczał na ziemi, patrząc jak policja pyta Denkiego i Minę o to co się stało, zapisując to na kartce, a ratownicy niosą go do karetki. Wszędzie się świeciło.

- Kacchan- - powiedziałem wyciągając rękę do chłopaka.

- Nie! To wszystko moja wina! Ja miałem umrzeć nie on! - odwrócił głowę w moją stronę, zauważyłem go całego zapłakanego i wkurzonego. W oczach zaczęły mi się zbierać łzy.

On pociągnął mnie za rękę, ściągając na ziemię i mocno przytulając. Płakał mi w ramię. Uścisnąłem go, również płacząc.

***

Strasznie się martwiłem o Kacchana. Zrobił się bardziej spokojny.. obojętny. Czyli kompletnie nie on. Mam wrażenie, że rozmawia tylko ze mną. Chociaż i tak nie robi tego często.

Kolejny raz leżał na łóżku, patrząc w sufit. Powoli do niego podszedłem.

- K-kacchan.. Chcesz o tym porozmawiać?..

- O tym czyli o czym? - powiedział nie spoglądając na mnie.

- O tym co czujesz. Wiesz dobrze, że jeśli coś się dzieje możesz mi powiedzieć..

- Pytasz, co czuje?

- Tak..

- Czuje złość, niewyobrażalną złość. On na to nie zasługiwał. To powinienem być ja, on nie powinien tak skończyć. Oprócz tego, nic innego - powiedział, marszcząc brwi. Usiadłem obok niego na łóżku. Chłopak podniósł się, siadając naprzeciwko mnie.

Złapał mnie za koszulkę, przyciągając mocno do siebie i całując. Rozszerzyłem oczy, rumieniąc się. Całowaliśmy się może jakieś 10 sekund, po czym oderwał się, i położył głowę na moim ramieniu.

- Wybacz - powiedział cicho.

- Nie szkodzi - szepnąłem po chwili, również kładąc głowę na jego ramieniu, i głaszcząc jego plecy

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mocne XDDD

tough love ~ Bakudeku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz