Rozdział 13

501 24 3
                                    

Na biurku leżały przywiezione przez brata przedmioty. Jednak na łóżku leżał pokrowiec oraz prostokątne pudełko. Podeszłam do łóżka zapominając, że na biurku czekają na mnie rodzinne pamiątki. Delikatnie otworzyłam pudełko i zobaczyłam prześliczne srebrne buty na dość wysokim obcasie. W pokrowcu znajdowała się beżowa, tiulowa sukienka do kostek z rozcięciem na prawej nodze. Nie zdążyłam nawet dokładnie się zastanowić skąd się to wzięło oraz po co, bo wyrwał mnie głos Luke.

- W sobotę jest bal charytatywny i chciałbym abyś nam towarzyszyła.- Patrzyłam na niego w małym szoku. Ja na balu? To chyba nie jest dobry pomysł. Chociaż gorszym pomysłem będzie zostać sama w mieszkaniu. Niepewnie skinęłam głową.

- Ktoś przyjdzie wcześniej cię umalować i uczesać, więc nie musisz się tym przejmować.- Mówił tak jak by był na spotkaniu biznesowym i załatwiał interesy. Raczej nigdy się nie przyzwyczaję do tego tonu.

W piątek nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nadal miałam małą paranoje i prawie na każdej przerwie sprawdzałam szafkę czy przypadkiem nie będzie czekał tam na mnie jakiś mały liścik, który znowu przewróci mi w głowie. Dlaczego nie powiedziałam rodzeństwu? Odpowiedź jest prosta. Zamknęliby mnie w domu i dostałabym totalny zakaz wychodzenia. Pewnie jeszcze w pakiecie pod moimi drzwiami stałby ochroniarz. Moi bracia są nieprzewidywalni i wolałam nie ryzykować. Szczególnie gdy nie mam pewności czy to jest serio.

Już po śniadaniu w sobotę dostałam informację, że przyjdzie za godzinę pani Alice.

Dokładnie po h do mojego pokoju zapukał Tony, który przyprowadził niską ale zgrabną młodą kobietę. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko i miło przywitała. Kazała mi się iść wykąpać i umyć włosy. Po 20 min siedziałam już przy toaletce w szlafroku. Alice wysuszyła mi włosy oraz zakręciła w delikatne fale. Makijaż był dość naturalny i wyglądałam w nim naprawdę bardzo dobrze. Pani pomogła mi się jeszcze ubrać w sukienkę oraz wybrała biżuterię. Kiedy stanęłam przed lustrem nie mogłam się napatrzeć bo wyglądałam obłędnie. Jednak czegoś mi brakowało. Rozejrzałam się po pokoju i mój wzrok padł na spinkę, która cały czas leżała na biurku.

- Czy mogłabyś upiąć mi włosy i wczepić tę spinkę?- Zapytałam trochę niepewnie.

Jednak Alice chyba nie odebrała tego w żaden zły sposób, bo pokiwała ochoczo głową. Po 30 min moje włosy były już upięte a w nich przypięty był motylek. Podziękowałam Alice za pracę, która tylko szeroko się uśmiechnęła i wyszła z pokoju życząc mi udanej zabawy.

Zakładałam buty kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam ze sobą torebkę i ruszyłam na dół. W salonie byli już wszyscy moi bracia. Wyglądali jak ściągnięci w wybiegu. Pierwszy zobaczył mnie Jack i po jego minię sądzę, że naprawdę muszę wyglądać dobrze. Tony który stał do mnie plecami odwrócił się i miał taką samą reakcje jak środkowy brat. Luke jako jedyny pozostał jak głaz i nie widać było żadnych uczuć.

- Dobrze, że już jesteś. Musimy już iść. - Powiedział i poszedł w stronę holu. Tony pomógł mi ubrać i poszliśmy do windy. Na dole czekała na nas mini limuzyna. Naprawdę? Nie mogliśmy pojechać normalnym samochodem?

Jechaliśmy dość długo. Kiedy tylko samochód się zatrzymał poczułam dziwny niepokój. Ale nie pozwolono mi rozmyślać, ponieważ drzwi się otworzyły i musiałam wysiąść. Do budynku prowadziły schody. Szłam po nich pod ramię z Lukiem. Przed nami szli chłopacy o czymś rozmawiając. Przeszliśmy przez bogato wyglądający hol i stanęliśmy pod drzwiami. Po chwili się otworzyły i mogłam ujrzeć ogromną salę. Było pełno osób. Niektóre siedziały przy stolikach, inne natomiast stały grupkami i rozmawiali. Kilka par tańczyło na środku. Szłam cały czas się uśmiechając. Widziałam kątem oka dzieci biegające. Rozglądałam się po sali i nawet nie zauważyłam, że doszliśmy do jakiegoś stolika. Kiedy Luke odsunął mi krzesło już wiedziałam, że to nasz. Usiadłam i czekałam na rozwój wydarzeń.

Minęła chyba z godzina i nie działo się nic ciekawego. Było parę przemówień i podziękowań za dofinansowanie akcji. Kiedy ostatnia osoba skończyła mówić ogłoszono obiad. Kelnerki zaczęły stawiać przed nami talerze. Na moim było jakieś mięso i warzywa gotowane na parze. W życiu nie jadłam tak dobrze przygotowanego mięsa. Nie rozmawiałam z nikim, chociaż pomiędzy moimi braćmi a resztą osób, które siedziały przy tym samym stole nawiązała się krótka rozmowa. Kiedy już wszyscy zjedli a talerze zostały sprzątnięte zachęcono do tańczenia oraz skorzystania z barku alkoholowego. Miałam wielką ochotę tam podjeść i wypić wszystko co mają. Ale pewnie zgarnęłabym burę od Luke. Poczułam rękę na ramieniu i się trochę tego wystraszyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Jacka. Wyciągnął do mnie drugą dłoń zapraszając tym samym do tańca. Od razu posłałam mu uśmiech i złapałam za dłoń. Kiedy stanęliśmy już na parkiecie trochę się wystraszyłam bo nie byłam najlepszym tancerzem. Brat chyba wyczuł moje spięcie ponieważ szepnął tylko, że mnie poprowadzi i mam się nie stresować i ładnie uśmiechać. Mój uśmiech nadal był nie pewny ale chyba nie było tak źle. Kiedy tylko piosenka się skończyła u naszego boku pojawił się młody chłopak. Blondyn z niebieskimi oczami. Nawet przystojny nie powiem. Jego mięśnie były ładnie opięte przez marynarkę.

- Czy mogę zatańczyć z Ellie?- Zdziwił mnie tym pytaniem. Jestem ciekawa skąd wie jak mam na imię? Kiedy pytał patrzył na mojego brata, który rzucił mi spojrzenie jak by się chciał upewnić, że się zgadzam. Skinęłam lekko głową na co Jack oddał moją dłoń nieznajomemu. Byłam naprawdę ciekawa skąd mnie zna bo ja raczej go nie kojarzę. Czy nasze spotkanie było przypadkowe?

SLIGHT PROBLEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz