Rozdział 2

1.1K 33 0
                                    




Nie mogłam się uspokoić, patrzyłam na spokojną twarz mojego najstarszego brata, który z wyglądu wcale się nie zmienił. Nadal miał brązowe włosy i brązowe oczy, które wpatrywały się we mnie wyczekująco. Dopiero po chwili załapałam, że czeka na odpowiedź na swoje pytanie.

-D..Dobrze. Powiedziałam chociaż teraz czułam się okropnie. Moja głowa zaczynała niemiłosiernie pulsować. Zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć zadałam kolejne pytania.

-Co tutaj robisz Luke? Gdzie byłeś? Co robiłeś przez te 7 lat? Dlaczego mnie zostawiliście? Czy chłopacy przyjechali z tobą? Pytania wylatywały ze mnie jak z procy. Mój brat chyba się pogubił bo patrzył na mnie jak bym miała coś na twarzy. Wzięłam trzy głębokie wdechy podczas których zamknęłam oczy. Kiedy znowu je otworzyłam brat przyglądał mi się z zainteresowaniem. Widziałam jak patrzył na moją twarz, oglądając skrawek po skrawku. Przyglądał mi się jak bym była jakimś eksponatem w muzeum.

- Zmieniłaś się. Powiedział po jakiś dwóch minutach, które nie wiedząc czemu były dla mnie bardzo dziwne. Nie mogłam pojąć, że przed mną stoi mój brat. Luke widząc, że nie zamierzam komentować jego słów kontynuował.

-Ścięłaś włosy. W takich też ci ładnie. Odpowiadając na twoje pytanie siostro. Jestem tutaj sam, pozostali czekają na nas w domu.  Na resztę pytań dostaniesz odpowiedź może kiedyś jak będziesz grzeczna. Co to znaczy że mam być grzeczna? Mam prawo dowiedzieć się dlaczego mnie zostawili. Mój brat widząc moją minę chyba domyślił się o co może mi chodzić, ale nie zamierzał się odzywać.

- Co to znaczy, że dostanę odpowiedź jak będę grzeczna? Należą mi się te odpowiedzi. Zostawiliście mnie samą. Warknęłam. Zaczynając się irytować postawą mojego brata.

- No i właśnie tutaj dochodzimy to sprawy o której musimy porozmawiać, więc nie wkurzaj się nie wiedząc nawet o czym mówisz. Mój brat również się zirytował, ale szybko się opamiętał i kontynuował.

- Zamieszkasz z nami. Ze mną i twoim braćmi, żeby to było jasne. Mam nadzieję, że szybko dostosujesz się do sytuacji i nie będzie z tobą problemów. Powiedział nad wyraz spokojnie.

- Dlaczego mam mieszkać z wami? Może ja nie chce z wami mieszkać? Zastanawiał się ktoś co ja mam w tej sytuacji do powiedzenia? Chce do rodziców, możesz mnie do nich zaprowadzić? Kiedy zadałam ostatnie pytanie przez twarz mojego brata przeleciał cień smutku.

-Nasi rodzice, oni... oni nie żyją. Zmarli na wskutek ran powypadkowych. Kiedy skończył mówić ja nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam w pustą ścianę i nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice nie żyją. Nie płakałam nie miałam na to sił, siedziałam i tylko patrzyłam. Nie wiem ile czasu minęło ale z moich rozmyślań oderwał mnie dźwięk otwieranych drzwi przez które wszedł uśmiechnięty lekarz. Po krótkich badaniach podczas, których był obecny mój brat chociaż lekarz powiedział, że mam pełne prawo go wyprosić. Normalnie bym to zrobiła jednak bałam się, że jak go wypuszczę z tego pokoju to on znowu nie wróci i mnie zostawi.

W końcu padł wyrok, że mogłam wrócić do domu. Tylko gdzie jest teraz mój dom? Wrócę z chłopakami do naszego rodzinnego domu? Te pytania siedziały mi w głowie. Jednak problem sam się rozwiązał kiedy przebierałam się z szpitalnych ciuchów w jakieś dresy, które przyniósł mój brat.

- Mieszkamy teraz z Nowym Jorku. Powiedział mi mój brat kiedy go spytałam. Automatycznie na niego spojrzałam z wielkim oczami.

- Jak to w Nowym Jorku, dlaczego nie w Londynie? Spytałam trochę się smucąc, że będę musiała pożegnać się z przyjaciółmi ze szkoły. Wpadłam na pomysł, żeby zaprosić ich do naszego domu, żebym mogła się z wszystkimi pożegnać. Jednak mój zapał szybko został ugaszony przez Luka.

- Nie możesz ich zaprosić, bo nie jesteśmy w Anglii i nie wrócimy tam za szybko. Spojrzałam na niego zszokowana.

-Jak to nie jesteśmy w Anglii?

-Przetransportowano cię do Nowego Jorku kiedy byłaś w śpiączce. Teraz wszystko jasne, przecież ja nawet nie wiem ile spałam. Kiedy później podpytałam o to mojego brata okazało się, że spałam trzy dni. Wychodziliśmy z szpitala późnym wieczorem. Mój brat poszedł do auta, które ja kojarzyłam tylko z filmów i otworzył mi drzwi. Miałam ogromną ochotę spytać się skąd ma taki samochód, ale stwierdziłam, że to nie moja sprawa na co wydaje pieniądze. Grzecznie wsiadłam i czekałam aż mój brat zajmie miejsce kierowcy. 

Jak jechaliśmy nie mogłam się napatrzeć Nowy Jorku wygląda oszołamiająco szczególnie nocą chociaż zgaduje, że rano robi również ogromne wrażenie. Całą podróż patrzyłam się na miasto, więc trochę się zasmuciłam kiedy zauważyłam, że wjeżdżamy na podziemny parking. Na parkingu stało bardzo wiele aut, jedne były kolorowe inne za to wyglądały jak wyścigówki. Luke zaparkował na miejscu i wysiadł. Zanim ja odpięłam pas, on już otwierał moje drzwi. Z jego pomocą wysiadłam z auta i podążaliśmy do windy. Zdziwiłam się kiedy brat wpisywał jakiś kod do windy. Kiedy brat zobaczył moje pytające spojrzenie wytłumaczył, że winda tylko z wpisanym kodem zwiezie nas do ich mieszkania, które znajduję się na najwyższym piętrze. Winda musiała jechać bardzo szybko, ponieważ  zatrzymała się już po jakiś 30 sekundach.  Wysiedliśmy z windy i od razu poczułam zapach jakiegoś ciasta. Mój brat minął mnie i skierował się w głąb mieszkania. 

Zaczęłam się rozglądać korytarz w którym stałam wyglądał naprawdę imponująco. Wszystko co się w nim znajdowało pokazywało przepych i kasę. Skąd moi bracia mają na to pieniądze? Zrobiłam parę kroków i moim oczom ukazał się ogromny salon, który był wykonany w podobnej kolorystyce co korytarz czyli dominowały kolory szary, biały oraz czarne dodatki. Kiedy wzrokiem objechałam cały salon zobaczyłam po prawej stronie wielkie schody, które prowadziły na piętro. Miałam się już kierować do pomieszczenia z którego widziałam światło, jednak moim oczom ukazał się widok z okna, który zapierał widok w piersi. Nie zważając na nic innego podeszłam jak najbliżej okna i wpatrywałam się w ciągnący się widok olbrzymiego miasta. Nie wiem ile tak stałam ale z moim rozmyślań wyrwał mnie śmiech dochodzący z kuchni. Udałam się w tamtym kierunku obiecując sobie, że przyjdę dzisiaj popatrzeć na widok za oknem.

SLIGHT PROBLEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz