Rozdział 12

486 29 1
                                    


Patrzyłam się w jego oczy i byłam totalnie zestresowana. Jego wzrok nie wyglądał na ani trochę pozytywny ale jak by nie było on nigdy nie był za wesoły. Wiem, że źle zrobiłam. Mam dopiero 16 lat więc przyjdzie na to jeszcze czas. Chociaż oni w moim wieku byli bardziej niegrzeczni. Nie raz pamiętam jak mama wkurzona jechała po nich na imprezę. Z myśli wyrwał mnie głos Luke.

- Jadę na parę dni do Londynu. Czy chciałabyś żebym coś ci przywiózł? - Zapytał spokojnym tonem. Patrzyłam na niego trochę zaskoczona.

- Nie mogę jechać z tobą?- Zapytałam chociaż podświadomie znałam odpowiedź.

- Nie. Jadę tam w interesach i nie jesteś mi potrzebna.- Posyłając mi znaczące spojrzenie. Trochę było mi przykro, bo jednak tęsknie za rodzinnym domem. Zastanowiłam się chwilę co może mi przywieźć.

- Albumy z salonu i ręcznie robiony koc od babci.- Koc był jedyną rzeczą, która została mi po babci. Zmarła kilka miesięcy po moich 5 urodzinach. Myślałam co jeszcze mógłby mi przywieźć. Chciałam jakąś rzecz mamy, coś co mi się z nią najbardziej kojarzyło. Po chwili już doskonale wiedziałam jaka to rzecz.

- I jeszcze spinkę mamy w kształcie motyla. Tylko nie wiem czy jest w domu. - Na moje słowa mój brat na chwilę zesztywniał. Jednak to były tylko sekundy po których znowu założył swoją maskę obojętności. Mama zawsze nosiła tę spinkę na ważnych okazjach. Była ozdobiona małymi brylancikami i prezentowała się naprawdę pięknie z jej jasnymi włosami. Dostała ją od taty dzień przed ślubem. Luke nic nie powiedział tylko skinął głową i odszedł w stronę gabinetu. Trochę mi jednak ulżyło, że nie dowiedział się o sylwestrze. Miałam nadzieję że Tony mnie nie wsypie.

Przy obiedzie dowiedziałam się, że mój najstarszy brat leci sami i wylatuje już jutro rano. Oczywiście nie odbyło się bez gadki na temat tego jak mam się zachowywać oraz słuchać braci.

Nie mogłam się doczekać powrotu do szkoły. Najbardziej brakowało mi towarzystwa Maksa, którego nie widziałam najdłużej, ponieważ z Ann widziałam się przecież w sylwestra.

Do szkoły dotarłam w naprawdę dobrym humorze. Maks jak tylko mnie znalazł przy szafkach miał ciągnący się uśmiech. Jednak ja miałam ochotę mu podokuczać.

- Nie wiedziałam, że da się być jeszcze brzydszym niż byłeś a jednak teraz dokładnie tak wyglądasz. - Uśmiech sam wpłynął mi na twarz. On jednak wcale się tym nie przejął.

- Za to ty jesteś coraz ładniejsza.- Wtedy jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Pokazując proste i naprawdę białe zęby.

- Nie słodź mi tak bo jeszcze pomyślę, że się zakochałeś.- Odpowiedziałam z drwiącym uśmieszkiem. Chciał już coś odpowiedzieć ale przerwała mu osoba, która wskoczyła na moje plecy. Wiedziałam, że to Ann. Z śmiechem zrzuciłam blondynkę i odwróciłam w jej kierunku.

- Nareszcie nie wyglądasz jak trup. - Stwierdziłam kiedy zobaczyłam, że ma na sobie makijaż.

Lekcje same w sobie nie były niczym rewelacyjnym. Po lekcjach odkładałam niepotrzebne książki do szafki, kiedy zobaczyłam liścik. Dokładnie taki sam jak poprzednie. Odczytałam jego zawartość. „ Twoja największa ochrona poleciała daleko. Zostawiła cię i to był błąd, ponieważ zło nigdy nie śpi. Nasze spotkanie jest już dokładnie zaplanowane. Mam nadzieję, że nie możesz się doczekać tak jak ja." Przeraziłam się. Chciałam znaleźć się szybko w domu, więc prawie biegiem ruszyłam na parking gdzie czekał znany mi samochód.

Kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu, zaczęłam szukać jakiegoś brata. Pierwszego znalazłam Jacka. Siedział w kuchni i pisał coś na laptopie.

- Kiedy wróci Luke? - Zapytałam bez żadnego owijania w bawełnę.

- Pojutrze. Stało się coś? - Spytał lekko zmartwiony. Pokręciłam głową siląc się na delikatny uśmiech.

Ledwo funkcjonowałam podczas braku obecności najstarszego brata. Nie mogłam spać, jeść. Popadałam w obłęd. Cały czas wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. W szkole starałam się w miarę normalnie zachowywać jednak w głowie cały czas miałam liścik. Dlaczego ja ich wcześniej nie wzięłam na poważnie?

Poczułam wielką ulgę kiedy wróciłam ze szkoły i zobaczyłam Luka siedzącego na kanapie i przeglądającego jakieś papiery. Może i moi bracia są zaplątani w jakieś nielegalne interesy, ale rodziny się nie wybiera. Szczególnie, że oprócz nich nie mam już nikogo. Wiem, że starają się zadbać bym była bezpieczna, ale czy na pewno tak skutecznie jak chcą? Wkrótce miałam się przekonać, że tak naprawdę to sama się mogłam obronić jednak nie widziałam czegoś co było pod moim nosem. Ale ludzie od zawsze popełniali błędy. Tylko ja poniosłam ogromną cenę tego błędu.

SLIGHT PROBLEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz