>>>>POV Y/N<<<<
Postanowiłam odczytać wiadomości od kilku osób. Nie wszystkich. Najpierw zobaczyłam te od Karla.
_______________
Przepraszam
Gdzie jesteś?
Wracaj do domu prosze cie
Y/n błagam wróć albo przynajmniej napisz, że żyjesz
Dziewczyno ja cie prosze...
Wróć...
Martwimy sie
Nie było cie na noc w domu, gdzie jesteś?
______________
Reszta wyglądała podobnie albo się powtarzała. Kolejne zobaczyłam od Graysona.
_______________
Przepraszam za to w pokoju nie powinienem...
Gdzie jesteś?
Wróć do domu
Czemu poszłaś i nikomu nic nie mówiłaś?
WRÓĆ BŁAGAM CIE
_______________
Eh... czyli wiadomości takie same jak Karla. Postanowiłam, że do kogoś zadzwonie. Do Julci. Tak. To idealny pomysł. Wybrałam odpowiedni numer i czekałam. Po 3 sygnałach odebrała.
-Babo co ty chcesz?!
Powiedziała, a wręcz wykrzyczała do telefonu.-Pogadać z tobą bo tak bo mi się nudzi a jakieś komplikejszyn masz?
-Tak, wielkie. Robie coś kurwiu.
Powiedziała nadal zdenerwowana.-Pogadajmy.
Powiedziałam bardzo spokojnym i opanowanym głosem. A ta się tylko rozłączyła. No cóż czyli ona odpada. Do kogo jeszcze można by było zadzwonić. Niki. Szybko wyrzuciłam ten pomysł z głowy. Postanowiłam więc pójść na spacer. Chodząc po parku zaczepił mnie Will. Ale czekaj... CO TU ROBI WILL?!-Nikomu nie mów, że mnie spotkałeś. Prosze.
Szepnęłam do niego. Jednak znając go rozpowie wszystkim, przecież zniknęłam. Odziwo chłopak przytaknął. Poszłam do hotelu i położyłam się na łóżku. Z racji iż była już 16 to zamówiłam coś do jedzenia aby nikt nie rozpoznał mnie kolejny raz. Padło na jakieś chińskie coś. Wzięłam pieniądze i wyszłam przed hotel aby odebrać jedzenie od dostawcy. Czekałam 15 minut. Mężczyzna podał mi reklamówkę z posiłkiem a ja mu zapłaciłam. Wróciłam do pokoju i zjadłam.>>>>POV ???<<<<
Ugh. Gdzie ona jest. Nie przyszła na noc i nie ma jej cały dzień. Cholernie się o nią martwie. W głowie mam tylko dwa pytania. Gdzie jest? i Dlaczego poszła? Cały czas mnie dręczą. Od wczoraj jest tu tak jakoś pusto. Szczerze? Przepłakałem pół nocy z myślą, że to z mojej winy. Przez to całe wydarzenie zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. Kocham y/n. CHOLERNIE JĄ KOCHAM. Nie jako siostrę czy przyjaciółkę.
Muszę ją znaleźć. Tylko gdzie ona może być? Poszukam ją jutro bo dzisiaj jest już późno. Nie zauważyłem nawet, że ktoś pukał do mojego pokoju. Okazał się to być Mark. Co on znowu chce.
-Stary wiem, że się martwisz ale wszytko z nią okej. William ją widział.
Powiedział chłopak na co na prawdę się ucieszyłem.-Gdzie ona teraz jest?
Zapytałem go.-Nie wiem gdzie się zatrzymała ale widziałem ją w parku.
Powiedział Will który chwilę wcześniej stanął w drzwiach.-Idę jej szukać. Teraz.
Powiedziałem i pobiegłem do drzwi wyjściowych. Założyłem buty i wybiegłem z domu. Zbliżałem się do parku o którym mówił William. Zadzwoniłem do dziewczyny, odziwo odebrała.>>>>POV Y/N<<<<
Usłyszałam harakterystyczny dzwonek mojego telefonu. Nawet nie patrzyłam kto dzwoni tylko odebrałam.
-O co chodzi miły człowieku, wpieprzam chińczyka i nie mam czasu gadać.
Powiedziałam z ironią a w głębi duszy śmiałam się jak dziecko.-Gdzie jesteś?
Powiedziała osoba po drugiej stronie. Usłyszałam bardzo znajomy mi głos.-Nie powinno cię to interesować.
Powiedziałam już całkiem poważnie i chciałam się rozłączyć jednak chłopak powiedział coś jeszcze.-Jestem w parku. Wyjdź, proszę cię.
Powiedział i się rozłączył.Bałam się okropnie, że nakrzyczy na mnie lub coś podobnego. Zebrałam się na odwagę i wyszłam z pokoju hotelowego. Udałam się do parku bo podobno tam miał czekać chłopak. Zauważyłam go rozglądającego się, prawdopodobnie szukał mnie. Po jakimś czasie mnie zauważył i zaczął do mnie biec. Rzucił mi się na szyję i wyszeptał:
-Tęskniłem.
_____________________
586 słów.Jak myślicie kim jest "???"
CZYTASZ
ZAKOŃCZONE Trip||Karl Jacobs x quackity x reader+Trip 2|| Willbur x reader
FanfictionSapnap płakał jak to czytał... Y/n pojechała na wycieczkę szkolną z klasą za granicę ale hotel w którym mieli się zatrzymać został okradziony poprzedniej nocy. I MIESZKA ZE STREMERAMI BO TAK. Czytaj dalej aby dowiedzieć się co mój chory umysł wymy...