🐸😿🐸 2.2 🐸😿🐸

512 32 24
                                    

Obudziłam się. Rano rutyna co zawsze. W pracy byłam o 9. Obsługiwałam klientów po kolei. Dopóki do budynku nie wszedł Zack w towarzystwie Ranboo, Tommiego i Tubbo? Co ta trójka tu robi? Poprosiłam moją koleżankę z pracy - Amelię, aby to ona obsłużyła Zacka i jego towarzyszy.

Stałam za ladą jakby nigdy nic i niestety Zack mnie zauważył. Pokazał reszcie, że tam stoję i uśmiechnęli się do mnie. Nie fart życia. Poszłam zatem na zaplecze zrobić sobie chwilę przerwy.

Posiedziałam tam z 10 minut o wyszłam. Na moje nieszczęście cała czwórka nadal siedziała przy stoliku w rogu kawiarni. Dobra raz się żyje. Podeszłam do nich. Stresowałam się niemiłosiernie.

{Y- y/n
Z- Zack}

Y- Hej Zack, co ty tu robisz? Przecież nigdy nie przychodzisz do mojej kawiarni.

Z- Przyszliśmy do ciebie a nie do twojej kawiarni.

Y- A czym to się różni?

Z- Niczym chyba.

Powiedział i się zaśmiał.

Y- A to kto?

Powiedziałam i wskazałam na pozostałą siedzącą przy stole trójkę.

Z- Twoi znajomi ciołku.

Y- Serio?

Z- Nie, na żarty.

Y- To super bo sobie ich nie przypominam.

Po tym ciekawym dialogu odeszłam od nich i obsługiwałam nadal klientów.

W pewnym momencie do kawiarni wszedł facet ubrany cały na czarno w maseczce przez co nie było widać jego twarzy. Wyciągnął pistolet i wycelował w Tubbo. W ostatnim momencie zdążyłam go osłonić. Strzelił. Zanim zamknęły mi się oczy widziałam jak mężczyzna ucieka a nad moją głową widziałam cztery twarze pełne łez w oczach.



°•○》Perspektywa Zacka《○•°

Siedzieliśmy w stoliku gdzieś w rogu całego pomieszczenia. Do środka wszedł ktoś ubrany na czarno. Celował w Tobiego. Gdy już strzelał y/n go osłoniła. Kulka strzeliła w nią. Mężczyzna uciekł. Łzy same pchały nam się do oczu. Ktoś zadzwonił po pogotowie któro przyjechało chwilę później.

Ratownicy wzięli ją na nosze i wnieśli do karetki. Z racji, że niedaleko były taksówki wzięliśmy jedną i pojechaliśmy do szpitala.

Siedzieliśmy na korytarzu czekając na lekarza.

{L - lekarz}

Z: Co z nią?

Zapytałem niemal odrazu.

L: A panowie to kto?

Z: Jestem jej narzeczonym, co z nią?

Powiedziałem prawie krzycząc.

L: Mogę powiedzieć przy panach?

Pokiwałem głową dając mu tym samym znać, że się zgadzam.

L: Jest w ciężkim stanie. Wyciągnęliśmy z jej ciała kulę, jest w śpiączce.

Z: Możemy ją odwiedzić?

L: Czas odwiedzin się skończył. Lepiej jak panowie pójdą do domu.

Pomimo moich prostestów w myślach posłuchaliśmy i wyszliśmy ze szpitala. Ja poszedłem do domu a chłopaki do hotelu w którym się zatrzymali.

W mieszkaniu położyłem się na łóżku dziewczyny. Pachniało nią, wszystko w jej pokoju mi nią przypominało. Okropnie bałem się, że się nie obudzi i ją stracę.

_____
434

ZAKOŃCZONE Trip||Karl Jacobs x quackity x reader+Trip 2|| Willbur x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz