1.Terrible morning

576 29 3
                                    

Poniedziałek

Obudziłam się o 7:15, a raczej to budzik mnie obudził. Wogule kto wymyślił to gówno?! Przepraszam, że dopiero co się obudziłam (a raczej zostałam wyrwana ze snu) i tak jęczę, ale ostatni tydzień był dla mnie bardzo męczący. Właśnie przeprowadziliśmy się do nowego domu na przedmieściach Los Angeles, i przez cały tydzień przewoziliśmy żeczy ze starego domu do nowego. Najbardziej napracowałyśmy się ja z moją mamą, ponieważ moi dwaj bracia są takimi tłumokami, że gdyby trafili na obóz przetrfania to zanim by dojęchali to już by im się coś stało. Ja mam 17 lat włąsnie idę do 2 liceum. Ci dwaj idioci, których musze nazywać braćmi to Ashton (16lat) i Michael (18). Na moje wielkie nieszczęście chodzimy razem do jednej szkoły. Dlaczego? A no dlatego, że moja rodzicielka uważa, że rodzeństwo powinno trzymać się razem. Ale wróćmy do mnie i ostatniego tygodnia. Na ogół nie płaczę z byle czego, ale w ciągu tygodnia straciłam wszystko. Musiałam opuścić najlepszych przyjaciół, mój dom i wspomnienia, które się z nim łączą. A wogule nie napisałam wam jeszcze jak mam na imię. Moje imię odziedziczyłam po babci - a mianowicie Rose. Nigdy jej nie poznałam, ale nosze je po niej, ponieważ wszyscy mówią, że jestem bardzo do niej podobna i tak samo utalentowana muzycznie. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, wszyscy do zawsze mi powtażają, że mam niesamowity i nieprzeciętny głos.

W końcu zwekłam się z łóżka rozmyślając co mam na siebie włożyć. Jestem bardzo szczupłą i dosyć wysoką osobą. Mam długie, brązowe włosy, dosyć mocno rozjaśnione przy końcówkach. Gdy już byłam przygotowana zeszłam na dół zobaczyłam mamę stojącą przy kuchni i smarzącą naleśniki. Jaka ona kochana, wie, że pierwszego dnia szkoły będzie mi ciężko (szczegulenie z tymi dwoma debilami) i postanowiła przynajmniej mnie dobrze nakarmić. Przy stole siedział już Ash:

-Hej mamo. - powiedziałam.

-Hej kochanie, wyglądasz dzisiaj pięknie, ale nie jestem pewna czy powinnam ci pozwolić iść do szkoły w takich ubraniach.

Fakt moje ubranai wyglądały nieco zbyt skąpo, ponieważ było jeszcze lato.

-Masz racje mamo, lepiej nie puszczaj jej w takich ciuchach, jeszcze ją ktoś zgwałci...-powiedział Ash, do którego szybko się odwróciłam i jeśli spojżenie mogło by zabić on dawno leżał by w grobie.

Do kuchni szybko wszedł Michale, który jak zwykle się wypindrzył. Do wyglądu przykładał chyba większą uwagę niż ja. Przyznam, że od zawsze leciały na niego laski, ale on na szczęście nie zwracał na nie uwagi, ponieważ grał w piłkę nożną ( tak jak ja i chyba tylko to nas łączy) i niezbyt interesowały go jakieś dziewczyny, które od razu piszczą na jego widok. On raczej szukał kogoś interesującego, dla kogo nie liczy się tylko wygląd, tak samo ja, nie chciałabym być z kimś kto zwraca uwagę tylko na ładną byźkę...Czekaj co?! Czy ja powiedziałam "tak samo jak on". O boże im więcej myślę tym bardziej wychodzi na to, żę chyba jesteśmy.. jesteśmy.. (yy nie powiem tego).. dobra rodzeństwem. Nie wiem jak to mi przeszło przez gardło. Od zawsze sądziłam, że moi bracia znalazła w rowie moja dobroduszna matka i przygarneła.

-Pospieszcie się lepiej z tym śniadaniem, bo się zpóźnimy.-Żócił Michael, który miał nas zawieść do szkoły.Od kiedy tylko zdał na prawo jazdy chwali się tym przy byle okazji. Wogule jak on zdał. Taki bezmuzg, ugh. Niedługo prawojazy zaczną rozdawać wiewiórkom. A i pewnie teraz jego uroda + super samochód= laski będą piszczeć, będą sikać ze szczęścia.

Pożegnałam się z mamą i wsiadłam do samochodu. Boję się pierwszego dnia. Mam nadzieję, że spodkam tam kogoś kto mnie polubi.

Mam nadzieję, żę rozdział się wam podobał. Proszę o komentarze. I jeśli są tu błedy, to napiszcie jakie, ponieważ na pewno są. Jeśli się podobało gwizdkujcie i proszę o wyrozumiałoś , bo jest to moja pierwsza opowieść na Wattpadzie.

Na  zdjęciu Rose.

Czytając życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz