-Długo idzie się do twojego domu?-zapytałam, gdy już wyszliśmy.
-Nie jakieś 10 min.-odpowiedział Jack patrząc przed siebie.
Szliśmy tak w ciszy. Nie była ona trochę krępująca. Przez te dziesięć minut zastanawiałam się o czym chciał pogadać ze mną Jack. Może o tym pocałunku? I jak mam go traktować. Bo atmosfera jest wyrażnie napięta. Gdy już dotarliśmy do jego domu, który wyglądał zresztą dość zwyczajnie. On otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Przy wejściu dopadły nas dwie małe dziewczynki, były przesłodkie i do tego były... bliżniaczkami. Przyczepiły się do chłopaka i wyrażnie nie chciały go póścić.
-Co wy tu robicie?-spytał sfrustrowany Jack.-Miałyście być z rodzicami na zakupach.
-Bo lodzice, powiedzieli, ze my mamy zostac z tobą. Zostawili nas na chwile samych i mówili, ze za chwile przyjdzies.-powiedział jedna z rudych bliźniaczek.
-Co?! A nie mogli mi powiedzieć o tym wcześniej?
-Nie ciesys sie?-posmutniały obie.
-Nie bardzo, muszę porozmawiać szczerze z Rose, a wy mi to utrudniacie.
-Nie bój sie, ona sie pewnie z nami pobawi...-powiedziała ta w przesłodkich kuzyczkach zwracając swoją uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się tylko do niej. Co ta odwzajemniła.-Chyba, ze... istnieje druga opcja.-powiedziała chytrze do Jacka i spojżała na swoją siostrę. Uśmiechnęły się porozumiewawczo. W tych małych słodziakach chyba tkwi trochę chytrości Jacka.
-Dooobraa...! Opakowanie ciastek i w środę do parku.-odparł z niechęcią Jack.
-O nie, nie, nie, nie. Dwa opakowania ciastek, cztery lizaki, w środe park, w piątek cyrk,a w jutro możesz się z nami pobawić lalkami...-powiedziała i zamrugała kilkakrotnie.
-Chyba was powaliło. Zgadzam się na park, ciastka i lizaki. Bonusowo dorzycam opakowanie cukierków. To jedyna taka okazja.
-Cukierki są dla cieniasów. Albo przystajesz na nasze warunki, albo mozemy przypomnieć ci nas gniew.
-Okej, okej, spokojnie. Wasze warunki są chore. Pamiętajcie, że mogę donieść rodzicom o ostatnim ostrzyżeniu Ptysiaka.-spojżał na nie stanowczo. Nie za bardzo orientowałam się w ich wymianie zdań. Ale było zabawnie.
-A ty nie zapominaj blacie, ze to my mamy dar pzekonywania.
To zbiło z tropu Jacka. Po krótniej chwili odpowiedział.
-Dobra. Dwa opakowania ciaste, cztery lizaki, zamiast cukierków lody, które kupimy w parku-podkreślił ostatnie słowo- i zabawa lalkami. Jutro.-dodał smutno.
-Umowa stoi.-odpowiedziały obie i podały mu dłonie.-Dobrz się s tobą lobi intelesy.
Podał im dłoń, ale dodał szybko.
-Ale zaliczki nie dostaniecie. Wszystko jutro. Chodź Rose.-tym razem zwrócił się do mnie. Posłusznie ruszyłam za nim spoglądając tylko na dziewczynki, które z obużeniem złapały Jacka z a rękawy.
-Moze byś na spsetstawił?!
-Rose to Amelia i Anastazja, ale mówię na nie małe diabełki (ważaj nazwa nie wzieła się z nikąd, potworki to Rose.
-Cześć-przywitałam się.
-Hej.-przytuliły się do mnie.
-Są przeurocze-stwierdziłam.
-Uważaj, bo się przeliczysz.-rzucił wrogie spojżenie w stronę sióstr i pociągnął mnie za sobą na górę.
Gdy już tam byliśmy on usiadł ze mną na łóżku i nagle, niespodziewanie mocno przytulił.
-Przepraszam.-powiedział
-Ale za co?-zdziwiłam się
-Za to, że musiałaś to wszystko znosić i się tym martwić i za to , że zrobiłem siarę twojemu bratu.
-Nie zrobiłeś żadnej siary-chociaż to mijało się z prawdą-a jeśli nawet tak to tylko Ashton, należało mu się, a co do mnie to w końcu od tego są przyjaciele.
Przytuliśmy się jeszce raz.
-Cieszę się, że cię mam Rose.
Pogadaliśmy jeszcze trochę. Póżniej mósiałam wracać do domu. Wchodząc do niego stwierdziłam, że pójdę zobaczyć czy wszystko dobrze z Ashtonem. Po cichu wkroczyłam do jego pokoju. Nikogo w nim nie było. Rozejżałam się dokładnie i gdy już miałam wychodzić, nagle coś przykuło mój wzrok. Był to mały notes leżący na łóżku. Wziełam go do rąk i otworzyłam , na którejś stronie. Okazało się, że to jakiś pamiętnik, ponieważ były tam daty. Wróciłam do pierwszej strony. Widniał tam napis: "Dziennik Ashtona, nie dotykać".Ooooo może być ciekawie muszę to przeczytać. Usiadłam na łóżku i wdrążyłam się w lekturę. Z transu wybudziłi mnie czyjeś kroki przy drzwiach. Szybko włożyłam dziennik pod pupę i zrobiła (nie zamierzoną) głupią minę.
-Hej, Rose mogłabyś mi po.....co ty tutaj tak siedzisz?
-A nic....-machnęłam ręką.
Przyjżał mi się uważnie.
-Co masz pod tyłkiem?-prześwietlał mnie spojżeniem.
-Nic....i przestań patrzeć na mnie tym bazyliszkowatym wzrokiem.
-Ta jasne pokaż-żucił się na mnie wyrywając mi notes. Zaczoł go przeglądać,a ja tylko patrzyłam. W końcu spojżał na mnie.
-No, no siostra widzę, że płynie na s ta sama chytrusia krew.
-Przestań pierdolić, że jesteśmy podobni. Pzrecież ci tłumaczyłam, że to wyszło jakoś genetycznie.
-Ciiiii-zasłonił mi usta palcem wpatrując się w jedną ze stron.-patrz tu jest najnowszy wpis.
Przysunął mi dziennik przed twarz i wskazał tekst palcem. Zaczęłam czytać tekst na głos.
-Drogi dzienniczku...
-Jaki lol "drogi dzienniczku", bosz ja nie wiem z kąd to dziecko się urwało.-spojżałam na niego tylkoz rozbawieniem i kontynuowałam.
-Mój lęk przed Jackiem powiększa się coraz bardziej. Śnie mi sie po nocach...
-Tyyy może on też jest gejem...heh ale by było
-Ale ty głupi jesteś-puknełam się w głowę- Śni mi się po nocach. Czuję się jakby cały czas mnie obserwował. Mam zwidy w nocy, że stoi w drzwiach ze krwistoczerwoną szminką, mówiąc: "tylko jeden mały cmok". -z każdym czytanym słowem śmiałam się coraz bardziej-ostatnio miałem koszmar, że brałem z nim ślub, mówił, że będziemy mieli małe Jaszteliątka. Ja się boję!!!
-Ej dobra ile ta zryta historia ma jeszcze stron.
Zaczęłam przerzycać powoli kartki.
-13.
-Przez 13 stron opisuje jak to boi się, że Jack go zgwałci?! Z kim ja żyję?!!!!!!!
Nagle usłyszłam trzask na dole.
-Wrócił!-szepnęłam do Michaela. Spojżeliśmy na siebie ze strachem. Gdybym nie była taka przerażona śmiałabym się z naszych min. Były bezcenne. Rzuciałam dziennik na łóżko i wybiegliśmy z pokoju. Po drodze wpadliśmy na Ashtona. Stał zdziwiony i wpatrywał się w nas tępo. Ja tez była zdezorientowana.
-Jaszteliontka!-krzyknął Michael i spierdolił do swojego pokoju, a ja poszłam w jego ślady.
Tak się skończył ten szalony dzień.
CZYTASZ
Czytając życie
Teen Fiction-Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Cisza. -Dobra nie odpowiadaj. Wiem, że to dla ciebie za trudne. Rose 17-latka, która właśnie przeprowadziła się do innego miasta. Razem z dwoma braćmi trafiła do nowej szkoły. Poznaje tam wielu wspaniałych pr...