11. Ashton diary (pamiętnik Ashtona)

252 17 3
                                    

-Długo idzie się do twojego domu?-zapytałam, gdy już wyszliśmy.

-Nie jakieś 10 min.-odpowiedział Jack patrząc przed siebie.

Szliśmy tak w ciszy. Nie była ona trochę krępująca. Przez te dziesięć minut zastanawiałam się o czym chciał pogadać ze mną Jack. Może o tym pocałunku? I jak mam go traktować. Bo atmosfera jest wyrażnie napięta. Gdy już dotarliśmy do jego domu, który wyglądał zresztą dość zwyczajnie. On otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Przy wejściu dopadły nas dwie małe dziewczynki, były przesłodkie i do tego były... bliżniaczkami. Przyczepiły się do chłopaka i wyrażnie nie chciały go póścić.

-Co wy tu robicie?-spytał sfrustrowany Jack.-Miałyście być z rodzicami na zakupach.

-Bo lodzice, powiedzieli, ze my mamy zostac z tobą. Zostawili nas na chwile samych i mówili, ze za chwile przyjdzies.-powiedział jedna z rudych bliźniaczek.

-Co?! A nie mogli mi powiedzieć o tym wcześniej?

-Nie ciesys sie?-posmutniały obie.

-Nie bardzo, muszę porozmawiać szczerze z Rose, a wy mi to utrudniacie.

-Nie bój sie, ona sie pewnie z nami pobawi...-powiedziała ta w przesłodkich kuzyczkach zwracając swoją uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się tylko do niej. Co ta odwzajemniła.-Chyba, ze... istnieje druga opcja.-powiedziała chytrze do Jacka i spojżała na swoją siostrę. Uśmiechnęły się porozumiewawczo. W tych małych słodziakach chyba tkwi trochę chytrości Jacka.

-Dooobraa...! Opakowanie ciastek i w środę do parku.-odparł z niechęcią Jack.

-O nie, nie, nie, nie. Dwa opakowania ciastek, cztery lizaki, w środe park, w piątek cyrk,a w jutro możesz się z nami pobawić lalkami...-powiedziała i zamrugała kilkakrotnie.

-Chyba was powaliło. Zgadzam się na park, ciastka i lizaki. Bonusowo dorzycam opakowanie cukierków. To jedyna taka okazja.

-Cukierki są dla cieniasów. Albo przystajesz na nasze warunki, albo mozemy przypomnieć ci nas gniew.

-Okej, okej, spokojnie. Wasze warunki są chore. Pamiętajcie, że mogę donieść rodzicom o ostatnim ostrzyżeniu Ptysiaka.-spojżał na nie stanowczo. Nie za bardzo orientowałam się w ich wymianie zdań. Ale było zabawnie.

-A ty nie zapominaj blacie, ze to my mamy dar pzekonywania.

To zbiło z tropu Jacka. Po krótniej chwili odpowiedział.

-Dobra. Dwa opakowania ciaste, cztery lizaki, zamiast cukierków lody, które kupimy w parku-podkreślił ostatnie słowo- i zabawa lalkami. Jutro.-dodał smutno.

-Umowa stoi.-odpowiedziały obie i podały mu dłonie.-Dobrz się s tobą lobi intelesy.

Podał im dłoń, ale dodał szybko.

-Ale zaliczki nie dostaniecie. Wszystko jutro. Chodź Rose.-tym razem zwrócił się do mnie. Posłusznie ruszyłam za nim spoglądając tylko na dziewczynki, które z obużeniem złapały Jacka z a rękawy.

-Moze byś na spsetstawił?!

-Rose to Amelia i Anastazja, ale mówię na nie małe diabełki (ważaj nazwa nie wzieła się z nikąd, potworki to Rose.

-Cześć-przywitałam się.

-Hej.-przytuliły się do mnie.

-Są przeurocze-stwierdziłam.

-Uważaj, bo się przeliczysz.-rzucił wrogie spojżenie w stronę sióstr i pociągnął mnie za sobą na górę.

Gdy już tam byliśmy on usiadł ze mną na łóżku i nagle, niespodziewanie mocno przytulił.

-Przepraszam.-powiedział

-Ale za co?-zdziwiłam się

-Za to, że musiałaś to wszystko znosić i się tym martwić i za to , że zrobiłem siarę twojemu bratu.

-Nie zrobiłeś żadnej siary-chociaż to mijało się z prawdą-a jeśli nawet tak to tylko Ashton, należało mu się, a co do mnie to w końcu od tego są przyjaciele.

Przytuliśmy się jeszce raz.

-Cieszę się, że cię mam Rose.

Pogadaliśmy jeszcze trochę. Póżniej mósiałam wracać do domu. Wchodząc do niego stwierdziłam, że pójdę zobaczyć czy wszystko dobrze z Ashtonem. Po cichu wkroczyłam do jego pokoju. Nikogo w nim nie było. Rozejżałam się dokładnie i gdy już miałam wychodzić, nagle coś przykuło mój wzrok. Był to mały notes leżący na łóżku. Wziełam go do rąk i otworzyłam , na którejś stronie. Okazało się, że to jakiś pamiętnik, ponieważ były tam daty. Wróciłam do pierwszej strony. Widniał tam napis: "Dziennik Ashtona, nie dotykać".Ooooo może być ciekawie muszę to przeczytać. Usiadłam na łóżku i wdrążyłam się w lekturę. Z transu wybudziłi mnie czyjeś kroki przy drzwiach. Szybko włożyłam dziennik pod pupę i zrobiła (nie zamierzoną) głupią minę.

-Hej, Rose mogłabyś mi po.....co ty tutaj tak siedzisz?

-A nic....-machnęłam ręką.

Przyjżał mi się uważnie.

-Co masz pod tyłkiem?-prześwietlał mnie spojżeniem.

-Nic....i przestań patrzeć na mnie tym bazyliszkowatym wzrokiem.

-Ta jasne pokaż-żucił się na mnie wyrywając mi notes. Zaczoł go przeglądać,a ja tylko patrzyłam. W końcu spojżał na mnie.

-No, no siostra widzę, że płynie na s ta sama chytrusia krew.

-Przestań pierdolić, że jesteśmy podobni. Pzrecież ci tłumaczyłam, że to wyszło jakoś genetycznie.

-Ciiiii-zasłonił mi usta palcem wpatrując się w jedną ze stron.-patrz tu jest najnowszy wpis.

Przysunął mi dziennik przed twarz i wskazał tekst palcem. Zaczęłam czytać tekst na głos.

-Drogi dzienniczku...

-Jaki lol "drogi dzienniczku", bosz ja nie wiem z kąd to dziecko się urwało.-spojżałam na niego tylkoz rozbawieniem i kontynuowałam.

-Mój lęk przed Jackiem powiększa się coraz bardziej. Śnie mi sie po nocach...

-Tyyy może on też jest gejem...heh ale by było

-Ale ty głupi jesteś-puknełam się w głowę- Śni mi się po nocach. Czuję się jakby cały czas mnie obserwował. Mam zwidy w nocy, że stoi w drzwiach ze krwistoczerwoną szminką, mówiąc: "tylko jeden mały cmok". -z każdym czytanym słowem śmiałam się coraz bardziej-ostatnio miałem koszmar, że brałem z nim ślub, mówił, że będziemy mieli małe Jaszteliątka. Ja się boję!!!

-Ej dobra ile ta zryta historia ma jeszcze stron.

Zaczęłam przerzycać powoli kartki.

-13.

-Przez 13 stron opisuje jak to boi się, że Jack go zgwałci?! Z kim ja żyję?!!!!!!!

Nagle usłyszłam trzask na dole.

-Wrócił!-szepnęłam do Michaela. Spojżeliśmy na siebie ze strachem. Gdybym nie była taka przerażona śmiałabym się z naszych min. Były bezcenne. Rzuciałam dziennik na łóżko i wybiegliśmy z pokoju. Po drodze wpadliśmy na Ashtona. Stał zdziwiony i wpatrywał się w nas tępo. Ja tez była zdezorientowana.

-Jaszteliontka!-krzyknął Michael i spierdolił do swojego pokoju, a ja poszłam w jego ślady.

Tak się skończył ten szalony dzień.

Czytając życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz