12. The invitation (zaproszenie)

266 17 3
                                    

Poniedziałek. Najgorszy dzień w tygodniu. Nie nawidze go....Ale jednak dzisiaj nastąpiła w związku z tym mała zmiana. Dzisiaj miałyśmy mieć z dziewczynami ważny mecz (oczywiście w piłkę nożną). Ćwiczyłyśmy do niego przez bardzo długi czas. Mimo, że zawody miały się zacząć dopiero od czwartej lekcji to i tak bardzo się cieszyłam. No i nie zapomnę wspomnieć, że Michael miał dzisiaj zaprosić Kornelię na randkę. Jezu jak ja się cieszę, że z nalazł kogoś kto nie macha plastikowymi cyckami tak, że póżniej muszę zbierać w domu pozrzucane rzeczy z podłogi. Natomiast nie wiem czy powinnam tak radować się z punktu widzenia Kornelii. No bo krótko opisując mojego brata (o ile tak się da) był on, totalną fleją, która robi obciach przy byle okzaji (np. swoimi tanimi tekstami na podryw) i popełnia wiele życiowych błędów, np. spóżnienie się na rozdawanie mózgów, no i wynika z tego przy okzaji, że jest niepunktualny. Opisać go w jednym słowie- debil. Nie owijajmy w bawełnę, takich ludzi powinno się od razu oznaczać jakimś napisem, typu: "Idiot" lub "Uwaga zarażam głupotą", wrzucać do psychiatryka i wypuszczać tylko na smyczy. Niestety niektórzy są zbyt tolerancyjni, a poza tym kto by póżniej kopał rowy jak nie Michael? Mimo, że jest tak nie myślącą istotą (?!) to wypowiedzeniem jednego zdania: "Pójdziesz ze mną na randkę?" stresował się bardziej niż kobieta przed porodem. Wogule emocjonalnie był bardzo zbliżony do tego stanu, płakał, śmaił się jak debil i wpierdalał kologramy pączków. Wczoraj, gdy byłam w domu i robiłam coś nieistotnego, ten tak darł ryja, że mam do niego przybiegła pytając się o co chodzi. Ten na to zrobił tylko minę zgwałconej surykatki i zaczoł szlochać, że Kornelia go nie weźmie. Mama go pocieszała, jej dobroć przekracza granice. Ja nie jestem złym człowiekiem, ale na jej miejscu po prostu jebnełabym mu w twarz i powiedział, że to oczywiste, że ona takiego frajera nie zechce. Boże co ja tam przeżywam....?

-Załamanie.-powiedziała Ruda Picza (nasza nauczycielka) podsumowując odpowiedz ustną Tary i tym samym przerywając mi kontenplowanie nad głupotą Michaela. (i chyba odpowiadając na moje wewnętrzne pytanie, LOL)-Siadaj. Jedynka.

-Ale proszę panią ja zasłużyłem na lepszą ocenę...-zaczął stawiać się z wachaniem Tarka. Ruda Picza spojżała tylko na niego jakby powiedział, że 2+2 to -15 i wstała patrząc na niego.

-Ty mały wieśniaku myślisz, że ja się mylę? JA? Takie patałachy jak ty powinny dawno być w obozie dla idiotów i łupać łyżką w kamienie, a nie zaniżać poziom intelektualny klasy. Myślisz kurde, że jak zrobisz minę schlanej wiewiórko to się będą wszyscy ciebie bać?! Ty jesteś tak cofnięty w rozwoju dziecko, że już się chyba dalej nie da, chodź ty bijesz to zasadę!

-Ale...

-Idź ty dresiarzu...-odpowiedziała mu krutko na co ten tylko wrócił na swoje miejsce, pzryznam Ruda potrafi pocisnąć.

Dalej lekcja toczyła się normalnie. Zadzwonił dzwonek. Wychodząc z klasy ktoś złapał mnie za rękę. Był to Michale.

-Musisz mi pomóc.

-Ale w czym?

-No wiesz... umuwić się z Kornelią.

-No a jaki masz z tym problem?-spojżałam na niego głupio.-Zaprosiłeś w życiu tysiące lasek,a tej się boisz.

-Ta jest inna...W jaki sposób powinienem ją zaprosić?

-A skąd mam to wiedzieć?

-No chyba jesteś dziewczyną i znasz się na babski sprawach.

-Powiedział ten, który jest tak męski, że w wieku 10 lat matka musiała mu wiązać buty i czytać bajkę na dobranoc bo inaczej by płakał.

-Hej skup się, masz mi pomóc.

-Ok,.....może ja teraz do niej pójdę zagadam tak żebyśmy były tylko we dwie i ty podejdziesz, ja się oddale i wtedy palniesz, że chcesz obejżeć z nią bajkę, albo zjeść jedzenie, za które ona zapłaci bo ty wydałeś ostatnio wszystko na gacie z barmanem, a ona się zgodzi.

-Ok spoko, i to nie były gacie z batmanem tylko z spier-manem.

-Mniejsza z tym, idę do niej.-już ruszała w stronę dziewczyny, ale szybko dodałam-Tylko nie spietraj.

Ten spojżał na mnie tym debilnym wzrokiem i odszedł.

-Hej Krnelia....Co myślisz o dzisiejszej pogodzie?

-Rose do czego zmierzasz?

-A bo zastanawiałam się czy nie zacznie padać w czasie dzisiejszego meczu.-w momęcie wypowiadania tego zdania dałam znak Michaelowi żeby przyszedł.

-Cześć dziewczyny.-powiedział to na takim luzie, że aż na sekundę stanęłam w miejscu. Od kilku dni srał ze strachu jakby wpierniczył trzy słoiki jagód, a teraz tak po prostu podchodzi i żuca to swoje pewne i zniewalające "Cześć dziewczyny". Jednak trzeba mu przyznać, że umie się ogarnąć i zagadać jak trzeba. Jaby trafił do psychiatryka przynajmniej byłby tam gwiazdą z powodu swojego uroku osobistego.

-Kornelia zgadamy się póżniej.-powiedziała i odeszłam, ale obserwowałam ich jeszcze przez chwilę. On podrapał się po karku mówiąc coś pod nosem, a ona tylko uradowana przytuliła się do niego, na co ten się zdziwił i odeszła.

-Rose, Rose, Rose, widziałaś zgodziła się!!!-darł cię Michael jak prawdziw fangirl.

-Jej!-krzyknęłam i przytuliłam się do niego.-Na którą ja zaprosiłeś?

-Dzisiaj na 17:30, powiedziałem, że po nią podjadę.

-Dobrze, dobrze tylko nie zapomnij jej nakarmić w kinie, bo będzie miała zły chumor.

-Na prawdę?

-Zdradzę ci tajemnice dziewczyn. My jemy prawie tyle samo co wy.

-Tak dużo?! A nie wyglądacie....

-Widzisz taka czarna magia.-rzucuałam i udałam się na 2 lekcję.

Podczas polskiego (2 lekcji) zaczęło strasznie padać i odwołali wszystkie mecze. BOŻE zabije te wszystkie pogodynki. Po co one wogóle są skoro ich obliczenia i tak się nie zgadzają. Zaczyna myśleć, że one chyba wróżą z fusów tą pogodę.

Wchodząc do domu natknęłam się na Ashtona.

-Jak tam poszły mecze?-zapytał uszczypliwie, wiedział, że wszystkie odwołali.

Za tak frustrujące pytanie dostał w mordę podręcznikiem od hostorii. Zaczął drzeć japę na co przybiegła mama.

-Rose co ty zrobiłaś bartu?!

-Powinien nie zadawać głupich pytań i cieszyć się, że historia naszego kraju nie była tak masakrycznie długa jak innych.-powiedziałm poszłąm na górę

------------------------

Kornelia sorki, że tylko tyle. Zawsze ci obiecuje, że coś już będzie i się okazuje, że tego nie ma. Przepraszam. :(

Czytając życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz