2.New school (nowa szkoła)

433 22 3
                                    

Do szkoły przyjechaliśmy 15 minut przed dzwonkiem. Od razu wszyscy zgromadzeni przy wejściu zwrócili na nas uwagę. No bo czyż to nie był dziwny widok. Trójka rodzeństwa, która różni się od siebie prawie wszystkim. Najwyższy Michael-mega przystojny i wysportowany ubrany rockowo i robiący to swoje uwodzicielskie spojżenie, pewne i wpatrzone gdzieś w dal. Ja, Rose-dosyć wysoka i ładna dziewczyna zdezoriętowana, ale nie przestraszona. I Ashton-dosyć niski jak na swój wiek ładny chłopak marnujący swoje wzięcie na kujoństwo, ale nie przestraszony, jak zwykle dumny ze swojej inteligenci (której ja nie zamierzam mu przyznać). Tak zupełnie inni, a jednak rodzeństwo. Skierowaliśmy się (o dziwo razem) do sekretariatu. Czułam na sobie tyle spojżeń. Oczywiście nie uszło mojej uwadze jak jakieś lale ślinią się na widok mojego brata. Mój brat od razu, gdy zobaczył naszego kuzyna, który już wcześniej chodził do tej szkoły skierował się w jego stronę.
-Chej Michael, może byś łaskawie poszedł z nami.- Krzyknęłam do niego.
-Odbierz mój plan, spodkamy się póżniej.
Co za debil nawet nie chce mu się pójść z nami. Jak on mnie czasami wkórza.
Poszliśmy z Ashtonem pod ten głupi pokój dyrektora, ale, gdy próbowałam wejść wpadł na mnie jakiś chłopak wychodzący z tamtąd. Uderzył mnie dość mocno, na tyle żebym upadła. Był mega przystojny. Jego piękne oczy miały kolor morza. Widać, żę był zmieszany, lecz szybko pomógł mi wstać. Wyglądał idealnie w każym calu. Piękny moment, w którym wpatrywaliśmy się sobie w oczy przerwał mój głupi brat.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale trochę nam się spieszy. Myślałam, że go wtedy zatłukę.
-Ach sory...-powiedział nieziemski blondyn.
-Nic się nie stało.-powiedzałam szybko.
-Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spodkamy.-uśmiechnoł się szarmancko i poszedł w swoją stronę.
Stałam tak w osłupieniu jeszcze przez jakieś 3 sekundy, poczym wyrwał mnie z zamyślenia brat.
-Skończysz rozmyślać o nim, czy mam ci pomóc?
-Zamknij morde! Choć idziemy bezuczuciowcu.
***
Po paru minutach zaczęła się lekcja, na którą się oczywiście spóżniłam. Usiadłam na wolnym miejscu na końcu sali i starałam się nie zwracać uwagi, żę wszyscy się na mnie gapią. Po paru minutach lekcji wpadła, a raczej wleciała piękna rudowłosa dziewczyna. Widac, że była trochę niezorganizowana. Tłumacząc się spojżała na mnie i na wolne miejsce obok mnie. Uśmiechnięta zbliżyła się u siadła obok.
-Chej jestem Kornelia.- Powiedział z pięknym uśmiechem na twarzy.
-A ja Rose.-owzajemniłam jej swój uśmiech.
-Jesteś tu nowa?-raczej stwierdziła niż zapytała.
-Nom, aż tak to widać?
-Nie po prostu nigdny wcześniej cię tu nie widziałam. Z kąd jesteś?
-Z Nowego Jorku.
-Ooo zawsze chciałam tam pojechać. Widzę, że trochę się boisz, jak to każdy nowy.Cz...
-Panno Woide, czy ja pani nie pszeszkadzam?!-przerwała jej nauczycielka.
-No, trochę.-odpowiedziała bez wzruszenia Kornelia, a cała klasa zaczęła się śmiać.
-W takim razie może pani z tąd wyjść!
-Nie dziękuję zostanę żeby umilić pani towarzystwo.-odpurknęła zadziornie uśmiechnięta dziewczyna.
-Proszę się skupić na lekcji.
-Ta twoja krzywa dupa trochę mi to utrudnia.-dodała tak aby nauczycielka nie usłyszała. Wszyscy się śmieli.
Ja też się śmiałam. W końcu wszyscy ucichli i starali się skupić na lekcji. Nagle zauważyłam, że przede mną wylądowała mała karteczka, na której było napisane:
"Chciałam cię zapytać czy pujdziesz ze mną i moimi znajomymi na lancz? Kornelia"
Uśmiechnęłam się pod nosem i od razu odpisałam:
"Chętnie :)"

--------------------------------------------------------

Czy Rose znajdzie nowych znajomych, a co z nieznajomym chłopakiem? Przepraszam, że tak krótko, ale dopiero następny rozdział będzie długi. Piszcie czy wam się podoba. Przepraszam za błędy. Życzcie mi weny. Na zdjęciu Korenlia.

Czytając życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz