I

1K 38 48
                                    

            Odchylił się na krześle i popatrzał na nią. Na jej długie, zadbane, kasztanowe włosy, które w świetle słońca wyglądały na wściekle rude. Marzył, by obdarzyła go spojrzeniem, bo te jasno zielone oczy w kształcie migdałów były jak nie z tego świata, jednak ona uparcie wlepiała oczy w podręcznik. Mogła go unikać na peronie, szybko wskakując do wagonu dla prefektów, do którego on nie miał wstępu, gdyż tylko szaleniec powierzyłby Jamesowi Potterowi taką funkcję. Mogła trzy razy przesiadać się na uczcie z okazji rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego, potem zająć się pierwszoroczniakami, a finalnie zaszyć się w swoim dormitorium, by na niego nie wpaść. Tylko, że nie była w stanie uciekać w nieskończoność. Byli w jednym domu, mieli wspólnych przyjaciół oraz świetlaną przyszłość, w której miała się z nim umówić, zakochać po uszy, wziąć ślub i mieć dzieci.

James od zawsze był optymistą, zatem mimo, iż nienawidził historii magii, a perspektywa spędzenia dwóch godzin z samego rana na ów przedmiocie, nabawiała go mdłości, to potrafił znaleźć pozytywy. Mianowicie, miał na myśli dłuższe spanie, gdyż profesor Binns, sam potrafił przysnąć w trakcie opowiadania im o przeszłości, której – swoją drogą – był częścią jako duch. W dodatku nie zwracał on uwagi na uczniów; mogli robić, co im się żywnie podobało, skoro i tak nie pamiętał ich imion, ani przynależności, co zdecydowanie utrudniało mu odjęcie punktów za złe zachowanie. W każdym razie, James z powrotem usiadł poprawnie i nachylił się do Syriusza, który z ułożoną głową na ławce oraz rozwaloną fryzurą przysypiał.

- To jest mój rok, Łapo. – oświadczył pewny siebie.

- Mówisz to co roku. – cicho odrzekł mu Syriusz zachrypniętym głosem.

- Może w tym roku zaczniecie notować? – do rozmowy dołączył się Remus.

- Po co, skoro mamy ciebie, Luniaczku?

Pokręcił zrezygnowany głową, choć dało się dostrzec jego lekkie rozbawienie. Dobrze było wrócić do Hogwartu. To tutaj czuli się jak w domu.

- Maaa...e us...jakisss...po...sł? – wydukał Peter z ustami pełnymi czekoladowych kociołków.

- Pomysł? Na co? – dopytał Syriusz podnosząc się w końcu.

- Ka...w...ł. – wydusił, niemal się dławiąc.

- Oczywiście! – ożywił się Rogacz. – Musimy wyciąć komuś numer. Na kogo stawiamy?

- Nie wiem czy to najlepszy...

- Remusie, kochany... - za ramię złapał go Łapa. – To tradycja. A swoją odznakę możesz mi dać na przechowanie, jeśli tobie tak ciąży. – zaproponował posyłając mu te spojrzenie, któremu trudno było się sprzeciwić.

Lunatyk westchnął. Był prefektem, a jednocześnie zawodził Dumbledore'a na każdym kroku.

- Jesteśmy tacy młodzi... Kiedy jak nie teraz? – zaczął James.

- Dobra, dobra. – uciął. – Nic wielkiego, rozumiemy się?

- Czy my się kiedykolwiek nie rozumieliśmy? – zapytał Syriusz, ostentacyjnie łapiąc się za serce, choć pytanie to było czysto retoryczne. Gdyby słuchali Lupina, z pewnością uniknęliby milionów szlabanów.

Czwórka pogrążyła się w główkowaniu. Pierwszy kawał wykręcony przez sławnych i uwielbianych Huncwotów, musiał zapaść w pamięci uczniom na długo.

Ławkę za nimi zajmowały Gryfonki z ich roku. Lily Evans nie podnosiła wzroku, wolała dostać skurczu szyi niż spojrzeć w oczy temu palantowi. Przynajmniej raz w tygodniu, przez całe wakacje, otrzymywała list miłosny pachnący jego wodą kolońską. Otworzyła pierwszy i pożałowała, wszystkie następne wrzucała do pudła podpisanego ,,Potter to napuszony łeb", to w nim kończyły wszelkie rzeczy otrzymane od Jamesa przez poprzednie pięć lat. Z grzeczności ich nie wyrzuciła. Jej wakacje były okropne. Pierwszy raz nie szwendała się z Severusem po miasteczku, a gdy robiła to samotnie, wspomnienie z czerwca powracało. Nigdy nie zamierzała wybaczyć mu nazwania jej szlamą. Sterczał pod drzwiami jej rodzinnego domu po kilka godzin, aż wreszcie się poddał. Mimo to pogodzenie się ze stratą przyjaciela, nie przyszło jej łatwo. Jednak każdy w swym życiu dokonywał pewnych wyborów, a Snape od dawna fascynował się czarną magią, przebywał w kręgach, które pałały nienawiścią do takich jak ona, nie mogła więc dłużej tego ignorować. Wybrał. A ona postanowiła iść dalej bez niego.

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz