X

376 23 1
                                    

- To już zaszło za daleko. – skomentował Remus.

Tamtego wieczoru ani Lily, ani James nie poszli do pielęgniarki, by podała im eliksir przywracający mowę. Dziewczyna czytała książkę przy kominku, a Mary bawiła się jej włosami, delikatnie opierając się również o Remusa. Za to Pottera rozrywało z emocji, w przeciwieństwie do rudowłosej, nie potrafił skupić się na danym zajęciu i siedzieć cicho, jednocześnie był zbyt uparty, aby się poddać – w końcu musiał oddalić ją od Kima.

Nawet następnego dnia nadal dzielnie walczyli. Lily udawała, że bolało ją gardło, a żaden nauczyciel tego nie kwestionował. Za to cichość Jamesa była podejrzana, choć profesorowie wyczuwali w niej błogosławieństwo, dlatego nawet nie próbowali o nic go pytać.

Wyzwanie było niesamowicie ciężkie kiedy otaczało ich tyle ludzi, działo się mnóstwo, a oni musieli milczeć jak grób. Po obiedzie nawet dziewczyna miała sromotnie dość, a chłopak przeżywał załamanie. Rudowłosa spojrzała na niego, był w większym nieładzie niż zazwyczaj, co znaczyło, iż był chodzącym chaosem do potęgi. Podała mu kartkę, na której napisała swoim pięknym pismem:

Remis? Nikt nie wygrywa, nie ma żadnej kary.

Zawahał się. Skoro proponowała remis, może również nie potrafiła dłużej wytrzymać, tylko tego nie okazywała? Nie zgodził się. Wolał brnąć dalej.

- Czyj to był pomysł? – zachichotała Dorcas, gdy zobaczyła jak jej przyjaciele kłócą się poprzez pisanie na kartce.

- Mój. – zgłosił się Syriusz. – Nie musicie dziękować.

- W zasadzie... - szepnęła, by tamci nie dosłyszeli. - ...możemy porobić zakłady. O to kto wygra i jak długo wytrzyma. – zaproponowała z przebiegłym uśmieszkiem.

Black pokiwał z zachwytem głową.

- Ty to masz łeb, Meadowes. Stawiam na Evans i daję jej jeszcze dobę.

- Oho, zdradzasz Rogacza? – wtrącił się Peter.

- Wierzę w niego całym sercem, ale Lily jest ostrą zawodniczką.

- Ja w każdym razie... - pewny siebie oznajmił tamten. - ...stawiam na Jamesa. Do piątku.

- Oszalałeś w życiu tyle nie wytrzyma. Nikt nie dałby rady nie odzywać się tak długo. – zdziwiła się Marlena.

                 Ale w piątek nikomu nie było do śmiechu. Nawet profesorowie dowiedzieli się o całej sytuacji, lecz wpłynięcie na dwójkę uparciuchów z Gryffindoru było ponad ich umiejętnościami. McGonagall nie chciała odejmować punktów za taki idiotyzm, ale bez chwili wątpliwości wlepiła im obu szlaban. Lily doznała szoku. Ona? Nieskazitelna pani prefekt? Szlaban?!

Potter pożałuje, że mnie w to wciągnął...zaraz po tym, gdy wygram, oczywiście.

Wiedziała, że trwało to zbyt długo. Może powinna zachować się jak ta mądrzejsza, ale kogo obchodzi mądrość? Nie zamierzała się hańbić! Przyjaciele porobili kolejne zakłady, a Peter obstawił aż miesiąc.

- Ten zakład nie ma żadnych zasad? – zapytała niewinnie Mary. – W takim razie można ich trochę podpuścić...

Pomysł był znakomity. Każdy zaczął sabotować swojego zawodnika, na którego nie postawił. Marlena uderzała tłuczkiem w jego stronę, co doprowadzało go do szału, a reszta drużyny robiła co chciała, gdyż kapitan ani słowem nie mógł ich upomnieć.

- Dalej? – westchnął Kim, gdy napotkał Lily na korytarzu. – Chciałbym się z tobą umówić i pogadać. – oświadczył z naciskiem na ostatnie słowo.

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz