V

444 21 5
                                    

            Nadszedł czas pełni, kiedy Remus nie tylko zamieniał się w wilkołaka, lecz przed tym zamartwiał się. Nie dało się opisać, jak wdzięczny był przyjaciołom za to, że ryzykowali wszystko – w końcu nielegalnie zostali animagami – dla niego. Byli największym wsparciem, dlatego kiedy musiał przejść tunelem do Wrzeszczącej Chaty, w której zamieniał się w potwora, oni przechodzili w swoje zwierzęce postacie: jelenia, psa i szczura.

- Lunio, nie załamuj się po raz tysięczny. – westchnął Łapa.

- Ty tylko mały futerkowy problem. - z uśmiechem zauważył Potter.

Uwielbiali ryzyko, między innymi dlatego stworzyli Mapę Huncwotów, a ona dała im jeszcze więcej możliwości do psocenia i przyprawiania McGonagall o siwe włosy. Na piątym roku zdobyli umiejętność zmiany w zwierzęta, więc korzystali z niej, by być przy Lupinie w najgorszym dla niego czasie.

- Plan jest taki jak zawsze? – dopytał Glizdogon.

Pokiwali głowami. Remus źle się czuł, nie tylko fizycznie, bo całe jego ciało miało w przeciągu kilku godzin zmienić się w obrzydliwą kreaturę, ale również psychicznie, gdyż zostawiał Lily na samotny patrol korytarzy.

Takim właśnie jestem prefektem i przyjacielem...

Nienawidził tego, iż był wilkołakiem i nic nie mógł na to poradzić. Z całych sił nienawidził. Jak ktoś miałby go pokochać?

Po kolacji przemknęli się niezauważeni za sprawą peleryny niewidki pod bijącą wierzbę.

- Immobulus.

Unieruchomili ją, a następnie tunelem weszli do środka, rozwalając się w ulubionym pokoju. Remus był już cały biały oraz nieswój. Później już jakoś poszło... Księżyc w pełni wyłania się, a Remusowi wyrasta pysk z ostrymi zębami, kończyny, krótka sierść. Nikt nie chciałby stanąć oko w oko z bestią, która byłaby w stanie zabić jednym machnięciem pazurami, przez co chłopcy od razu reagowali. James w dumnej postaci jelenia przechadzał się po pomieszczeniu, Syriusz jako pies leżał i dyszał, a Peter, który był szczurem, biegał pomiędzy nimi jak szalony dopóki się porządnie nie zmęczył. Wilkołak wył w niebo głosy, co wywoływało plotki i legendy w Hogsmeade. Noce zazwyczaj przebiegały spokojnie, chyba, że coś zdenerwowało przemienionego Lupina, na co reszta musiała odpowiadać taktyką uspokajającą.

             Lily wiedziała o przepadłości Remusa, dlatego nie była zła, że sama musiała przechadzać się po nieoświetlonych korytarzach szkoły. Na szczęście chłopaków, dziewczyna nie miała pojęcia, iż trójka z nich jest nielegalnymi animagami, a w ich interesie nie leżało informowanie jej o tym. Rudowłosa napotkała młodych Krukonów przed wejściem do ich wieży.

- Co wy tu robicie? Jest cisza nocna!

- Nie znamy odpowiedzi na zagadkę. – poskarżył się chłopiec, a dwójka pozostałych dzieciaków pokiwał głowami.

Idiotyczna zasada.

- No dobrze, to jak ona brzmi? – zapytała delikatnie z nadzieję na rozwiązanie jej z mózgiem dumnego Gryfona. Nie brakowało jej mądrości, choć kto wiedział, czy była w stanie podołać magicznemu wejściu do Pokoju Wspólnego Ravenclawu.

Kołatka w kształcie orła przemówiła:

- Żyje w stadzie, galopuje, nawet przyszłość przewiduje.

- Oh, to łatwe. – zdziwiła się dziewczyna. – Centaur. – odpowiedziała bez zawahania. - Nie martwcie się, to dopiero wasz pierwszy miesiąc w Hogwarcie, poznacie wszystkie stworzenia w odpowiednim czasie. Tylko...uważajcie, profesorowi Kettleburnowi zdarza się podejmować trochę zbyt ryzykowne decyzje...

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz