XLVI

215 21 4
                                    

            Rodzice Jamesa wylecieli do Tajlandii, a wielką posiadłość państwa Potterów przejęli nastolatkowie. Sierpień miał być wypełniony po brzegi wyłącznie imprezowaniem i leniuchowaniem na zmianę. Syriusz zaraz po przekroczeniu progu wziął wielki wdech.

- Ah! Jak się cieszę, że Euphemia kocha kwiaty. W tym domu pachnie jak w raju. Prawda, Lunatyku?

Remus, który zmuszony był iść pod rękę z Blackiem, kiwnął tylko głową. Nie mógł się doczekać zobaczenia Mary. Dziewczyna dzień wcześniej wróciła z Rzymu. Nie widzieli się prawie miesiąc, co przy ich zżyciu oznaczało całą wieczność. Łapa powędrował prosto do lodówki i jak na psa przystało dojadł resztki. Chwilę później (jakoby zwabiony wonią puddingu waniliowego) przybył Peter, a za nim Marlena i Frank z Alicią. James zajął się logistyką i oprowadzał wszystkich po domu, tak na wypadek, gdyby zapomnieli, co gdzie się znajduje oraz wskazywał pokoje dwuosobowe. Szybko odciągnął McKinnon na bok.

- Marleno ty moja, jest mała sprawa – wyszczerzył się. – A właściwie operacja.

- Operacja? – dziewczyna zmarszczyła brwi. – Co wymyśliłeś, Potter?

- Misterny plan ,,Black-Meadowes".

- Aha, chcesz, żeby dzielili pokój?

Kiwnął głową.

- Jasne, nie ma sprawy, czyli ja z Lily?

James zesztywniał. Nikomu jeszcze nie powiedzieli z Rudowłosą, że są razem. Ale musiał być z nią w pokoju, przecież nie chciał zostać z Pettigrew!

- Znaczy... - wyjąkał. Rzadko przytrafiało mu się zaniemówienie. – Właściwie... Ty i Peter.

Marlena wyszeptała podekscytowana:

- Ty z Lily? Przecież ona się nie zgodzi!

Jak się za nią pochodzi 6 lat, to się zgodzi...

- Mary! – nawet z góry było słychać szczęśliwy okrzyk Remusa. Wyściskał dziewczynę za wszystkie czasy.

Taki widok zastała Dorcas zjawiająca się oczywiście jako ostatnia. Była przyzwyczajona do robienia wielkich wejść, jednak nie dało się nie patrzeć na całującą się parę szczerze zakochanych osób.

- Zrzygam się zaraz – skwitowała.

- Zła kolejność, Meadowes – po usłyszeniu jej głosu w drzwiach natychmiastowo pojawił się Syriusz. – Najpierw musimy się napić, a potem możesz rzygać.

- Pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego, Black – przywitała go uśmiechem. – Jak się z tym czujesz? Urósł ci mózg w wakacje?

- Żebyś wiedziała – cmoknął. – Nauczyłem się mnóstwa kombinacji mieszania płynów. Wiesz, chemia i te sprawy.

- Imponujesz mi – zażartowała. – Zmieszasz coś dla mnie?

- Zapraszam do kuchni!

James posłał Marlenie znaczące spojrzenie, a ona powędrowała wzrokiem do Lily.

Czy coś jest na rzeczy?

Musiała się tego dowiedzieć. Wyrwała Mary z objęć Remusa i zaciągnęła do salonu. Blondynka była najlepszą z możliwych stalkerek-plotkar, więc jeśli ktoś miał dojść do tego, co jest pomiędzy Evans a Potterem, to właśnie ona. McKinnon opowiedziała jej wszystko, przedyskutowały pierścionek, o którym już wiedziały od czasów powrotu pociągiem z Hogwartu. Jednakże Rudowłosa nie pochwaliła się niczym co działo się w domku letniskowym... Powinna siedzieć cała czerwona i zirytowana. Powinna wylewać żale przyjaciółkom, jak to go nienawidzi i że nigdy nie będą razem. Jednak Lily wydawała się być spokojniejsza niż zwykle, co było niepokojące. Dziewczyny wytargały siłą wstawioną już Dorcas z kuchni oraz zawołały Alicię. Przybliżyły im szczegóły.

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz