- Lily!
Dziewczyna aż podskoczyła. Obróciła się ze zdenerwowaną miną, a na końcu języka znajdowało się zdanie oznajmiające, iż obojętnei do kogo należał, ów głos, dostanie szlaban za bycie na korytarzu w czasie ciszy nocnej. Jednak żadne słowo nie wypadło z jej ust. Przed nią stał Severus, a wyglądał jakby uciekł z Azkabanu.
- Wiesz o tym? – zapytał chaotycznie.
Nie miała pojęcia o co mu chodzi. Przecież już się nie przyjaźnili, nie rozmawiali ze sobą, a on nagle...
- O tym, co się dzisiaj dzieje w Wrzeszczącej Chacie? – warknął Snape.
Twarz jej spoważniała, a on już znał odpowiedź.
- Lupin jest wilkołakiem. – szepnął.
- Słuchaj, Sev... - użyła zdrobnienia, bo zależało jej, by dostać to czego chciała. – Nie możesz n i k o m u powiedzieć. Dumbledore wie. – wyciągnęła dłonie ku chłopakowi.
- Gryfoni. – splunął rozdrażniony.
Dlaczego zawsze wszystko uchodzi im na sucho?
Nie mógł nic zrobić, skoro dyrektor wiedział. Frustracja go wyniszczała. Odwrócił się, ale coś go zatrzymało... Z powrotem spojrzał na rudowłosą i zapytał:
- Wilkołak zaatakowałby każdego człowieka, prawda? Nawet jeśli by go znał.
- Tak, po przemianie nie rozpoznaje znajomych. – zgodziła się.
- W takim razie, ciekawe, co robił tam Potter. – szepnął rozwścieczony jeszcze bardziej.
Lily została sama.
Potter? Obok Lupina-Wilkołaka?
Spojrzała na drzwi wyjściowe. Zacisnęła wargi.
- Oni mnie kiedyś zabiją. – fuknęła i otulając się szczelnie szatą wyszła na dwór.
W głowie kłębiło jej się miliard pytań. No bo, skąd Snape wiedział gdzie iść? Co dokładnie zobaczył? Czy nie narobi kłopotów? Biedny, Lupin... Cała się trzęsła, lecz zawrócenie nie wchodziło w grę.
Potter może być w niebezpieczeństwie.
Gdy wreszcie dotarła do Wierzby Bijącej, wyciągnęła różdżkę, szepnęła zaklęcie, a drzewo znieruchomiało. Zdeterminowana podążyła wąskim korytarzem. Miała na tyle rozumu, by za sprawą magii zaczarować kroki, więc stąpając po schodach nie było słychać skrzypienia.
I co teraz?
Odgłosy dobiegały z pokoju znajdującego się przed nią. To mógł być on. Nagle zdała sobie sprawa, jak głupia jest. Gdyby teraz ją zauważył, nie miałaby szans. Wbiła paznokcie we wnętrze dłoni, aby nie spanikować.
Myśl, Lily, myśl... James może tu być.
Popatrzała na swoją różdżkę.
Zaklęcie kameleona. Ale i tak może wyczuć zapach... Merlinie...
Nigdy w życiu nie czuła takiej ulgi, ani nie była bardziej zadowolona, iż jakiś drugoklasista posiadał obiekt zakazany. Wyciągnęła z kieszeni łajnobombę, którą skonfiskowała pół godziny wcześniej.
- Wingardium Leviosa. – posłała ją do pomieszczenia, zaraz poczuła obrzydliwy zapach. Aż ją skręciło.
Nie mógł jej ani wyczuć, ani zauważyć. Mimo wszystko zacisnęła dłoń na różdżce i z wolna weszła do pokoju. Na centymetry od jej nóg przeleciał wielki, czarny pies. Rozejrzała się po pokoju. Wilkołak leżał przy oknie, wgapiając się w ogromny księżyc. Wyglądał okropnie.
CZYTASZ
Hogwart w erze Huncwotów [JILY]
FanfictionJames lata za Lily, która ma go po dziurki w nosie, choć to może ulec zmianie... Huncwoci przyprawiają McGonagall o siwe włosy, nastolatkowie próbują miłości, przyjaźni i szalonej zabawy...czyli klasyka klasyków opowieści o JILY (James x Lily) oraz...