In The Dark Of The Night

358 55 61
                                    

Gołębie dreptały po placu wokół Dworca Moskiewskiego, gruchając głośno, dziobiąc między chodnikowymi płytami w poszukiwaniu okruszków – pociąg do Niemiec odjeżdżał dopiero za czterdzieści minut, dojechać mieli nim do Strasburga, skąd dostaliby się stopem do Stralsundu, to miasto portowe nad Bałtykiem. Stamtąd odpływał statek do francuskiego Hawru.

Cas patrzył na sprzedawane na stoisku w pobliżu obelisku leningradzkiego matrioszki, drewniane lalki pomalowane były przepięknie. Patrzył, właściwie to stał jak słup, z wlepionym w nie wzrokiem, z czymś... z czymś się mu kojarzyły.

– Kupujesz pamiątkę? – Dean zaskoczył go, przeszkodził, niepochwycone myśli niepowracalnie umknęły. – Pozdrowienia z Rosji?

Oparł się o stoisko, z odpaloną fajką pomiędzy palcami. Pociągnął nosem, było zimno – może Cas przywykł do surowej pogody, ale on ostatnie lata spędził w środkowych Stanach. Urodził się w Kansas.

– Nie – Cas zerknął na niego. Uniósł brew. – Palisz?

– Niestety. Każdy ma jakieś nałogi – zaciągnął się, wypuścił dym.

– Palenie jest obrzydliwe.

– Nikt ci nie każe się ze mną całować.

Przewrócenie oczami. Castiel odszedł od stoiska, Masha podążyła jego śladem, nie odstępując go nawet na krok, podobnie zresztą jak Dean, który ruszył za nim, zaciągnąwszy się odrobinę nie jak trzeba – dym zakrztusił go i zakaszlał, machając fajką.

– Widzisz? – Cas burknął. – Już nie możesz oddychać.

– Zakrztusiłem się tylko!

– Czemu za mną łazisz?

– Pilnuję cię. Dworce to ohydne miejsca, nigdzie nie zostaniesz okradziony szybciej.

– Nie łaź za mną z tym – dał do zrozumienia, że chodzi mu o papierosa. – Śmierdzi.

– Jej, jaka księżniczka! Ta biedna Bogu ducha winna stara cesarzowa nie będzie mieć żadnych wątpliwości, rozpieszczony królewski bachor z ciebie i tyle. – Zamilkł, bo Cas zatrzymał się i odwrócił do niego, by w następnej chwili bezceremonialnie wyjąć mu fajkę z dłoni, wsadzić ją sobie pomiędzy wargi, zaciągnąć się i... chamsko wydmuchać mu chmurę dymu prosto w twarz. – Kurwa no, pojebało cię??

Cas rzucił peta na ziemię. Przydeptał go, skutecznie gasząc.

– Powiedziałem, nie pal przy mnie.

– I rządzisz się też, co? – Dean zaśmiał się gorzko.

– Zdajesz sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście odzyskam tytuł, to będę mógł zrobić z tobą, co mi się będzie podobać?

– Zajebiście mnie to podnieca. A tak serio, to ja oddam cię cesarzowej. Będę nietykalny.

Zatrzymali się w miejscu, gdzie handlowano baklavą, bliskowschodnim jak również bałkańskim deserem, przygotowywanym z cieniutkiego ciasta listkowego przełożonego warstwami pokrojonych orzechów z miodem. W promieniu wielu metrów pachniało tym smakołykiem tak słodko! Cas rzadko mógł pozwalać sobie na kupowanie tego, na co akurat miał ochotę, ślinka pociekła mu na widok słodkości jak szalona. Och, zjadłby kawałek.

– Hej, Cas – silne ramię objęło go, no co za upierdliwy chuj, nie mógł mu dać pogrążyć się w marzeniach, choć na chwilę? Gadał i gadał. – Ja nie jestem konfliktowym człowiekiem, wiesz? Na ogół. Nie chcę się z tobą przegadywać, kawał drogi przed nami, będziemy się tak sobie nawzajem naprzykrzać? – Zauważył, na co Cas patrzy. – Chcesz baklavę, kupić ci?

Anastasia (DESTIEL AU) - UKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz