The Key To His Heart (part 2)

351 49 45
                                    

Ciężko jest bawić się, gdy smutek ciąży na sercu, gdy poczucie winy ściska żołądek, zwłaszcza spędzając wieczór w towarzystwie osoby, której bezpośrednio dotyczy, kompletnie tego nieświadomej. Rozświetlony, roztańczony Paryż zdawał się przemykać bokiem, omijać Deana, grać, żyć gdzieś obok, Castiel przestał pytać go, o co chodzi, po dwóch godzinach – w ogóle przestał mówić, przynajmniej do niego, wcześniej próbował go zagadywać, odpowiadały mu same pomruki i półsłówka, nic dziwnego, że zrezygnował. Wyszli na miasto wszyscy razem, we czwórkę, Gabe'a dosłownie pochłonęło bajerowanie Sama, który z jakiegoś powodu wydawał się być tym zachwycony. Idiota. Szli przodem, Gabriel nawijał jak nakręcony, Sam śmiał się, oni, Dean i Cas, zostali z tyłu.

– Wiedziałeś? – Cas zagadnął go, raz jeszcze, jeszcze jedna próba. – Że ścięto tu Ludwika XVI i Marię Antoninę – powtórzył, z westchnieniem. Szli przez Place de la Concorde, duży plac w samym centrum Paryża, z jednej jego strony zaczynały się Pola Elizejskie, z drugiej dzielnica Tuileries; gdyby skurczybyk nie trzymał rąk wciśniętych w kieszenie płaszcza tak głęboko, spróbowałby go za jedną wziąć. Dean wydawał się... smutny. Tragicznie, obezwładniająco smutny, mimo iż brunet pojęcia nie miał, co mogło być tego przyczyną. – Nie chcesz, żebym się do ciebie odzywał? – chwilę zaczekał, dając mu czas. W odpowiedzi nie otrzymał niczego. – W porządku. Zamknę się.

To nie była wina Casa. To ten ciężar, to przygnębienie, te myśli, niedające mu spokoju.

Tata nie żyje.

Jego matka przysłoniła dłonią usta i zapłakała, gorzko.

Zginął pod Wsiewołożskiem – spuścił głowę. – Uzyskanie zgody na wydanie ciała jest praktycznie niemożliwe – wyburczał, jakby marzył, by nie dosłyszała, by nie zrozumiała, co mówi. – Nie uda nam się sprowadzić go tutaj, pochowają go tam. W Rosji.

Mary Winchester straciła męża i nigdy nie zostało jej dane nawet go pożegnać. John Winchester spoczął na zapomnianym cmentarzu na obrzeżach Petersburga, gdzie żadne z nich nie odwiedziło go później ani razu, ciernisty gąszcz i pokrzywy porosły mogiłę, pochłonęły ją, jego imię, nazwisko; kiedyś chciał pojechać pod Wsiewołożsk, by tam stanąć, nad jego grobem. Zrezygnował. Za to, że nie ściągnął jego trupa do Stanów, ojciec, gdyby mógł, skopałby mu dupę.

– Mhm, pasują ci do oczu.

– Serio?

Ocknął się z zamyślenia jak z transu, znajdowali się u jubilera, on stał przy oknie, wyglądając na ulicę, Cas rozmawiał ze sprzedawcą przez ladę – tak mu się przynajmniej zdawało, dopóki nie odwrócił się i nie zobaczył go praktycznie na tej ladzie leżącego, facet zapiął na rękawie jego nienagannie wyprasowanej, jasnobłękitnej koszuli szafirową spinkę.

Czy ten typ zwrócił się do niego przez „ty"? No chyba mu się przesłyszało. Zmarszczył czoło, patrząc na nich, nie rozumiejąc, co do cholery przegapił, bo Cas uśmiechał się głupkowato, przebywali tu od dziesięciu pieprzonych minut!

A może dłużej. Może odpłynął tak, że nie zauważył.

– Na pewno wciskasz to każdemu klientowi.

– Tylko tym przystojnym.

– Przepraszam? – Dean wytrzeszczył na nich gały. Bił do Casa odkąd zobaczył go w Zimowym Pałacu po raz pierwszy i choć minął tydzień, Romanow nie raczył obdarzyć go ani takim spojrzeniem, ani uśmiechem, ani razu – a koleś zasugerował, że ma ładne oczy. Zasugerował, że ma ładne oczy i Cas prawie rozłożył przed nim nogi.

Sprzedawca westchnął, jakby blondyn przerwał mu zabawę i zepsuł humor.

– Witamy z powrotem z Krainy Oz – rzucił, kąśliwie, odchodząc ze spinkami na zaplecze. – Zapakuję.

Anastasia (DESTIEL AU) - UKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz