The Nightmare

381 52 61
                                    

Stralsund, port bałtycki (Niemcy)

Błysk błysk błysk. Promienie słońca rozświetlające powierzchnię ciemnej wody przy stralsundzkim nabrzeżu, ten jedyny w swoim rodzaju taniec Cas obserwował z wypuszczonego w głąb kanału mola. Z tego portu odpływały kierujące się na Bałtyk, a potem na Morze Północne statki, w tym ich statek, Anya, wyruszał w podróż do Hawru za godzinę.

Zdążyli.

Odkąd Rosja pozostała daleko w tyle krajobraz zmienił się, mróz popuścił, zniknęły wielkie śnieżne zaspy – nawet on musiał przyznać, to, że škoda dowiozła ich tyłki aż na polsko-niemiecką granicę naprawdę zasługiwało na podziw, Dean odwalił kawał dobrej roboty, prawie dokonał cudu. Na granicy skończyło się paliwo, pod Strasburgiem dogadali się z handlarzem farbą i lakierami, zapakowali mu się na pakę furgonetki. W ciągu dwóch godzin mężczyzna dowiózł ich na miejsce, ZDĄŻYLI i to z zapasem.

– Dean kazał ci to dać. – Wzdrygnął się, na dźwięk głosu Sama; czyste, niebieskie niebo nad niemieckim portowym miastem stanowiło coś, czego w Rosji raczej nie widywał, tam wiecznie zasnuwały je chmury, słońce można było za nimi dostrzec jedynie w postaci rozmazanej plamy. Tu wreszcie prezentowało się, jak należało, piękne, pełne... Co nie znaczyło, że było ciepło. Cieplej niż na wschodzie, ale wciąż czuło się w powietrzu zimę. Luty. – Będziesz mógł się przebrać, jak już wejdziemy na pokład.

Wręczył Casowi torbę, w środku spoczywało ubranie – złożona biała koszula i eleganckie beżowe spodnie, brązowy skórzany pasek. Brunet podniósł na młodszego Winchestera wzrok.

– Skąd wiedział, jaki rozmiar?

– Zapytałem. Odpowiedział, że jednym okiem ciągle widzi.

– Och, a więc ocenił moje wymiary gapiąc się na mnie?? – zamknął torbę, ściągnął rękę w dół. – Bo zacznę myśleć, że się mu podobam.

Dostali dwie kajuty, kajuty wyłożone bordową wykładziną, Cas z pojedynczym łóżkiem, Winchesterowie z piętrowym. Masha dokazywała, ściągając z materaca czystą poszewkę na kołdrę, kiedy próbował naszykować sobie na wieczór pościel; uporawszy się z tym niełatwym zadaniem zerknął w kierunku torby, kazali mu to ubranie przymierzyć. Nie było złe, jeśli miał być szczery. Nigdy nawet o takim nie marzył.

Statek wypłynął, opuścił kanał i ruszył na pełne morze.

Dean przesunął pionkiem po planszy, poprawił sobie w ustach papierosa. Razem z Samem siedzieli na pokładzie, w blasku zachodzącego słońca; niebo wyglądało teraz kapitalnie, pomarańczowe przy linii horyzontu, nieliczne fioletowe chmury oświetlone od spodu na żółto. Pachniało solą, chłodny, słony wiatr chłostał ich po twarzach, targał włosami – ta szachownica należała do wujaszka Bobby'ego, solidna, wiekowa a mimo to wciąż całkowicie użyteczna, lekko tu i ówdzie odrapana. Mężczyzna w średnim wieku stał przy barierce niedaleko nich i z rękami w kieszeniach obserwował, jak jego syn uczy się posługiwać jojo, nieustannie dając mu wskazówki.

– Popraw palce – usłyszał, z miejsca, które z bratem zajęli i mimowolnie pomyślał o sobie, i o tacie, udzielającym mu podobnych reprymend, w jego przypadku o wiele mniej cierpliwych.

Popraw ramiona. Trzymasz ten karabin jak ciota."

– Szach. I mat – Sam zakończył rozgrywkę, wygrywając, wcale nie jakimś większym wysiłkiem. Westchnął, zbierając pionki. – To żadna przyjemność, wiesz? W ogóle się nie starasz.

– Przestań brzmieć, jakbyśmy uprawiali seks. Wystarczy, że od tego kołysania chce mi się rzygać – blondyn wyciągnął fajkę spomiędzy warg i wypuścił dym.

Anastasia (DESTIEL AU) - UKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz