Rozdział 2

926 82 55
                                    

Zostaw gwiazdkę bo cię zjem

Pov Patryk:

Znów rano. Kolejny dzień i pojawiające się w głowie pytanie, czy to nie dzisiaj powinienem się zajebać? W sumie, przynajmniej bym nie musiał siedzieć na lekcjach.

Takie oto myśli, towarzyszyły mi przez cały poranek. Ubrałem się, zjadłem szybkie śniadanie, umyłem zęby i wyszedłem do szkoły. Rodziców standardowo nie widziałem.

O dziwo pogoda była dość ładna, więc szło się przyjemnie, do czasu.
–Siema śmieciu.–kurwa, chciałbym mieć chociaż minutę spokoju, gdy wyjdę z domu. Jebaną minutę! Czy to tak wiele?! Brunet kopnął mnie w kostkę, przez co syknąłem z bólu. Starałem się pobiec do szkoły, żeby mieć przynajmniej na chwilę, ten jebany spokój, ale przez ból w kostce, nie mogłem.–Już ode mnie uciekasz?–zapytał, ze złośliwym uśmiechem, po czym znów mnie kopnął. Tym razem jednak nawet nie mogłem iść.

Chłopak odszedł, a mi, jakimś cudem udało się doskakać do najbliższej ławki. Zajebiście, kurwa, zajebiście. Co ja mu zrobiłem, że jest taki wobec mnie?

W sumie to teraz nie jest mój największy problem. Najgorsze jest to, że praktycznie nie mogę chodzić, a  muszę dojść jakoś do domu, bo do szkoły na pewno nie zamierzam. Wstałem i starałem się skakać, co w sumie nie wychodziło najgorzej. Ludzi wokół pełno, a gdy się wywaliłem, nawet nie spojrzeli, witamy w Polsce.

Gdy próbowałem nieudolnie wstać, zobaczyłem Rembowieckiego idącego w moją stronę. Kurwa serio? Znowu? Byłem przygotowany na to, że moja kostka zostanie jeszcze bardziej zmasakrowana, jednak tak się nie stało.

–Ani słowa, że to ja cię kopnąłem, zrozumiano?–zapytał, po czym pomógł mi wstać. Dość zdziwiony skinąłem głową. Chłopak zarzucił jedną moją rękę na swój kark, żeby pomóc mi iść. Droga do szkoły minęła w ciszy. Gdy doszliśmy na miejsce, wylądowałem u pielęgniarki, która dała mi zwolnienie z w-fu.
–Ale co ci się stało dziecko?!–zapytała. Szczerze, to była jedyna osoba jaką lubiłem w tej szkole. Pani około 40, która jest zawsze, dla wszystkich miła.
–Biegłem do szkoły i się przewróciłem.–skłamałem.
–Jest bardzo stłuczona, ale na szczęście nie złamana. Usztywnie ci ją.–jak powiedziała tak zrobiła.–Pomożesz mu dojść do klasy?–zapytała Maćka, na co ten skinął bez słowa głową.

*lekcja*

Nauczyciel poprosił bruneta, żeby pomagał mi dzisiaj chodzić, więc jestem na niego skazany. Zastanawia mnie tylko, dlaczego mi pomógł. Jeszcze dwa lata temu, nie raz mnie skopał i po prostu zostawił, zwiającego się bólu, więc pomoc z jego strony była co najmniej dziwna.

*po lekcjach*

Jeszcze na lekcji mówiłem, że pomoc z jego strony była dziwna. Teraz mówię, że jeszcze dziwniejsze jest to, że się do mnie cały dzień nie odzywał, co łączyło się z tym, że mnie nie wyzywał.

–Dzięki.–powiedziałem cicho, gdy pomógł mi dojść do domu.
–Pa.–mruknął, jakby zamyślony, na co sam cicho się pożegnałem i doskakałem do domu, po czym poszedłem do swojego pokoju.

Pov Maciek:

*cofamy się do rana*

Wstałem jak zwykle wkurwiony i zawiedziony. Czemu? Bo nie umarłem we śnie, proste.

Ubrałem się i poszłem umyć zęby. Śniadania nawet nie jadłem, wyjebane w to.

Gdy zeszłem na dół, rozejrzałem się po salonie. Gdyby nie ten pierdolony alkoholik za kierownicą, dalej by tu byli. Cicho westchnąłem i zabierając plecak, wyszedłem z domu.

–Siema śmieciu.–powiedziałem do Patryka, gdy go zobaczyłem. Czemu po tylu latach dalej jestem takim chujem dla niego? Sam chciałbym wiedzieć, może muszę na kimś odreagować? Czasem wyobrażam sobie, że to ten człowiek, przez którego oni zginęli. Tak, to głupie, ale nic na to nie poradzę. Kopnąłem chłopka w kostkę, przez co syknął z bólu. Gdy powtórzyłem czynność, ten upadł na ziemię.

Dobra kurwa dość. Muszę przestać. Poszłem w stronę szkoły, ale myśli cały czas mnie zamęczały.
A co gdybyś był na jego miejscu? To przecież nie on zrobił ci krzywdę. Może najlepiej dla każdego, żebyś zniknął? Czemu robisz to niewinnej osobie? Ostatnia myśl sprawiła, że zawróciłem.

Gdy byłem bliżej, zauważyłem, że brunet próbuje wstać z chodnika. Po chwili spojrzał na mnie, widziałem, że myśli, że idę jeszcze bardziej mu dokopać. Nie powiem, boli, że ludzie tak o mnie myślą, gdy mnie widzą. Rodzice nie byliby dumni. Ale w sumie, sam wyrobiłem sobie taką opinię.

–Ani słowa, że to ja cię kopnąłem, zrozumiano?–zapytałem, a gdy ten skinął głową, pomogłem mu wstać i dojść do szkoły. Kurwa naprawdę jestem potworem. Męczyć niewinnego człowieka.

Gdy byliśmy u pielęgniarki, czułem się okropnie, gdy skłamał, że się przewrócił. Ale to przecież ja mu kazałem. Gdybym się teraz przyznał, zapewne miałbym przejebane.

Cały dzień pomagałem mu chodzić, ale nie odzywałem się ani razu. Co miałem powiedzieć? "Sorry, że byłem chujem i uprzykszałem ci życie"? No chyba kurwa nie.

Po lekcjach pomogłem mu dojść do domu. Oczywiście nie obyło się bez myśli typu "Jesteś potworem", "Powinieneś umrzeć" i innych takich.
–Pa.–mruknąłem cicho, gdy byliśmy na miejscu i udałem się do swojego domu.

*wieczór*

–Przepraszam mamo, przepraszam tato. Przysięgam, że nie będę już nikogo męczył.–powiedziałem ze łzami w oczach, po czym zasnąłem.

*~*~*~*~*

Eoeoeoeoeo siemaa, rozdział znowu za krótki kdhsbdj sorka, nie umiem pisać długich w ff.

Mam nadzieję, że się podoba i nie chcecie już zabić Maćka.

Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale pewnie niedługo.

Buzii :*

Let's paint the sky | Maciek x Patryk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz