Rozdział 3

856 83 29
                                    

Zostaw gwiazdkę, bo naślę na ciebie tą pierdoloną chupacabre

Pov Maciek:

Wstałem jak codzień z ogromnym wkurwem. Nic nowego. Starałem się uspokoić, co w sumie wyszło nie najgorzej.

Ubrałem się, zjadłem szybkie śniadanie, umyłem zęby i wybiegłem z domu. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że zapomniałem słuchawek, zajebiście.

W oddali zauważyłem Patryka, który dość nieudolnie, próbuje dojść do szkoły. Bez słowa podszedłem i zarzuciłem jego jedną rękę na swój kark, by mu pomóc. Mimo wszystko, byłem mu to winien za te lata prześladowania.

Tak jak wczoraj, cała droga minęła w ciszy.
–Dam już sobie radę, dzięki.–powiedział cicho, gdy byliśmy pod klasą, więc po prostu go zostawiłem i poszłem w nawet sobie nieznanym kierunku. W pewnym momencie na kogoś wpadłem.

–No, mam deja vu jak się poznaliśmy, tyle, że wtedy to ja na ciebie wpadłem.–zaśmiał się Marcin.–Co ci znowu?–zapytał, gdy zauważył, że ciągle o czymś myślę.
–Nic, a co ma być?
–Przestań myśleć tylko o tym wypadu. Wątpię, że chcieliby, żeby ich syn, siw tym zamęczał.–powiedział, jakby odgadując moje myśli.–Tak w ogóle, to czemu mu pomagasz?–zapytał, chcąc zmienić temat. Chodziło oczywiście o Patryka.–Zakochałeś się czy co?

–Czy ty siebie kurwa słyszysz? Pomagam mu, bo to ja mu obiłem tą kostkę, a sam ledwo chodzi.
–Kilka lat temu go skopałeś tak, że jęczał z bólu i nie pomogłeś.
–Kilka lat temu.–walnąłem, po czym odeszłem. Nie chciałem tego pamiętać. Nie chciałem pamiętać nic z tamtego okresu. Byłem tak okropnym chujem, że nie raz myślałem o tym, czy nie powinienem się w końcu zajebać. Nie żebym dalej o tym nie myślał.

Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, wróciłem pod klasę, każdy był już w środku. No, prawie każdy, nie było Patryka. Pewnie zwolnili go z lekcji, czy coś.

–O, pan Rembowiecki jak zwykle spóźniony. Tym razem stawiam uwagę.–powiedział, a ja się nawet nie odezwałem. Naprawdę starałem się przychodzić na czas, ale jakoś rzadko mi to wychodziło.

–Spóźnił się, bo mi pomagał.–usłyszałem cichy głos za sobą. Czyli jednak nie zwolnili go z lekcji. Posłałem mu lekki uśmiech i odwróciłem się z powrotem w stronę nauczyciela.

–Dobrze, ale teraz siadajcie.–mruknął, po czym zaczął pisać coś na tablicy. Pomogłem chłopakowi dojść do jego ławki i gdy zorientowałem się, że jedyne wolne miejsce jest obok niego, usiadłem.
–Dzięki.–powiedziałem bardzo cicho.
–Spoko.–odpowiedział i obydwoje zajęliśmy się lekcją.

Lekcje minęły w sumie szybko. Oczywiście musiałem pomóc Patrykowi dojść do domu.
–Siema, przyszedłem powiedzieć tylko, że słodko wyglądacie.–zaśmiał się Marcin. A my popatrzyliśmy na niego, jak na debila, którym oczywiście był.

–Kurwa ty naprawdę jesteś pojebany.–pokręciłem głową.
–Wiem!–krzyknął, gdy był już trochę dalej od nas.

–O której wychodzisz z domu? Rano widziałem, że niezbyt sobie radzisz z chodzeniem, więc pomyślałem, że będę po ciebie przychodzić.
–Około 7:30 i dzięki.–odpowiedział.
–Spoko.–rzuciłem i poszedłem do swojego domu.

*~*~*~*~*~*

Eoeoeoeo ok, dłuższych rozdziałów po prostu nie będzie, bo nie umiem :p

W niedziele nie będzie nowego rozdziału!

Idk co tu więcej pisać so bye <3

Let's paint the sky | Maciek x Patryk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz