Rozdział trzeci

6.8K 254 16
                                    

Miłego czytania!

______

Obrzuciłam szatyna karcącym spojrzeniem, chcąc niemo przekazać mu, by nie zgrywał chojraka.

Gdyby nie to, że chciałam już wrócić do domu i położyć się spać, pozwoliłabym mu na te wygłupy. W końcu to mu obiją twarz, nie mi.

Odetchnęłam z ulgą, gdy mężczyźni stojący przed posiadłością, otworzyli nam bramę.

Prychnęłam ze złością.

— Możesz tego nie komplikować? Mamy tylko dostarczyć towar i wracać do Alfredo, a ty odwalasz jakiś cyrk! — rzuciłam wściekle.

Samuel, bo tak miał na imię niezwykle denerwujący mnie mężczyzna, machnął na mnie lekceważąco dłonią, wjeżdżając przez bramę.

Z każdą minutą coraz bardziej chciałam uderzyć go ponownie.

— Masz trzymać buzię na kłódkę, zrozumiałeś?

— Nie pozwalaj sobie — odwarknął, opuszczając zaraz po mnie pojazd. — Chyba na za dużo sobie pozwalasz, w końcu nie jesteś moją szefową, żebym musiał się ciebie słuchać. To, że masz wtyki u Alfredo nie daje ci pozwolenia na dyrygowanie mną.

Uniosłam brew, przechylając głowę w bok.

— Ktoś musi cię pilnować, chłopczyku — rzekłam z udawanym uśmiechem. — Udowodniłeś to kilka chwil temu, wykłócając się z tamtymi mężczyznami.
Nie pozwolę, by coś dzisiaj poszło nie tak przez twój niewyparzony język, bo zamierzam zgarnąć grubą kasę, jasne?

Szatyn prychnął, nic nie robiąc sobie z moich słów. Nie reagowałam na to, dopóki milczał.

— Przed nimi też rozłożysz nogi? — zażartował, sprawiając, że westchnęłam ciężko, patrząc na niego z politowaniem.

— Być może... Chcesz dołączyć?

Szatyn zacisnął usta, nie dodając nic więcej.

— Bierz towar, ja nie będę tego targać — oznajmiłam, z gracją wchodząc po schodach, przy których stał nieznajomy mi mężczyzna.

Rzuciłam na niego okiem, podchodząc bliżej. Był wysoki, dosyć szczupły i na oko w moim wieku.

— Rozumiem, że to ty jesteś tą niespodzianką, o której wspominał Alfredo?

Uniosłam kącik ust, odwracając się do tyłu, by spojrzeć na Samuela, który podążał za mną po schodach.

— Chyba miał na myśli to — kiwnęłam głową w stronę paczki trzymanej przez szatyna obok. — Nie zaprosisz nas do środka? Zgaduję, że to nie z tobą się rozliczam.

Blondyn przytaknął, otwierając drzwi i wpuszczając nas do środka.

— Szef jest u góry, to tam musicie zostawić paczkę.

— W porządku.

Kiwnęłam głową do Samuela, ruszając po schodach do góry. Na samym początku miałam pewne zawahanie, nie chcąc wchodzić w głąb domu, ale Alfredo doskonale znał tych ludzi i nie wysłałby nas tam, gdyby czyhało na mnie oraz chłopaka jakieś niebezpieczeństwo. Poza tym, miałam Samuela tuż obok siebie, a on z pewnością wiedział, jak poradzić sobie w niebezpieczniej sytuacji. Za mądry to on raczej nie był, ale na pewno byłby w stanie nas obronić.

Pod maską |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz