Rozdział trzydziesty trzeci

3.4K 172 3
                                    

Kończyłam wieszać już ostatnie ubrania, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, natychmiast zmierzając w ich kierunku. Na moment nawet się przestraszyłam, ale zaraz uświadomiłam sobie, że nie miałam żadnych powodów do obaw.

— Cześć.

Spojrzałam na blondyna, zasznurowując usta. Matko, czułam się tak cholernie winna, gdy patrzył na mnie tymi swoimi jasnymi oczami, oglądając od stóp do głów. Zatrzymał się dłużej na gipsie, zapewne chcąc zapytać, co mi się stało.

— Cześć, Diego... — wymamrotałam zmieszana, ale jednocześnie szczęśliwa. — Wejdź.

Odsunęłam się, by blondyn mógł wejść do środka mojego mieszkania, którego nie zdążyłam jeszcze wysprzątać. Było tu zbyt wiele kurzu, czekało mnie dużo roboty.

— Jakiś czas temu poprosiłem twoją sąsiadkę o kontakt, gdy tylko pojawisz się w mieszkaniu. Nie gniewaj się za to na mnie, musiałem wiedzieć, że jesteś cała i zdrowa, bo nie odpowiadałaś na moje wiadomości.

Rozumiałam go i absolutnie nie winiłam. Martwił się o mnie, bo nie raczyłam wysłać nawet pojedynczej wiadomości, że wszystko ze mną w porządku. Po prostu działo się za dużo, a ja nawet nie ruszałam swojego telefonu.

— W porządku, nie mam ci tego za złe — odpowiedziałam natychmiast, siadając na kanapie obok niego. — Wybacz mi, że nie odpowiadałam. Miałam naprawdę dużo na głowie i nie byłam w stanie tknąć telefonu.

Diego skinął delikatnie głową, patrząc na mnie ze zmartwieniem.

— Już wszystko w porządku? Wróciłaś na stałe?

Dobre pytanie. Sama nie potrafiłam na nie odpowiedzieć.

— Tak, teraz jest już wszystko w porządku. Co do tego, czy zostaję na stałe... — zatrzymałam się na moment. — Chciałabym, ale z doświadczenia wiem, że nie lubię zostawać zbyt długo w jednym miejscu.

Chłopak wyraźnie posmutniał, odwracając swój zagubiony wzrok. Byłam na siebie zła, że to właśnie przeze mnie tak się czuł.

— Na razie jednak jestem i póki co, nigdzie się nie wybieram.

Mimo, że wizja mieszkania tutaj do końca życia była dla mnie przerażająca, nie miałam siły na kolejne zmiany. Byłam zmęczona tym wiecznym uciekaniem i zmienianiem miejsca, pracy oraz domu. Każda przeprowadzka wiązała się z wieloma kłopotami i zmartwieniami, których miałam serdecznie dość.

— Gdzie byłaś, Carlo? Nie wierzę w twoją wersję wydarzeń — dodał zaraz z wyczuwalną kpiną w głosie.

Zamarłam na dźwięk mojego fałszywego imienia. Swoją historyjkę musiałam zacząć właśnie od tego.

— Opowiem ci o tym, Diego, ale obiecaj mi, że to pozostanie między nami — zaczęłam ostrożnie. — To poważne sprawy, które mogą wpakować cię w kłopoty, jeśli tylko komuś o tym powiesz.

Wyraźnie spiął się na moje słowa, lekko wytrzeszczając oczy. Widziałam, że był zszokowany moimi słowami, ale musiałam jakoś go przygotować na to, co za moment usłyszy.

— I daj mi dokończyć. Jeśli będziesz chciał coś powiedzieć, to zrób to po tym, gdy już wszystko ci wyjaśnię, dobrze?

Blondyn westchnął, przełykając ciężko ślinę.

— Dobrze.

Pod maską |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz