Rozdział dwudziesty czwarty

3.7K 185 30
                                    

Uwaga, ważne pytanie. Skoro ja sama nie mogę się zdecydować, to musicie mi pomóc. Odpowiedzcie: tak lub nie.

***

Złapałam się za bolącą głowę, unosząc odrobinę zbyt gwałtownie do siadu. Przymknęłam na moment swoje ciężkie powieki, głośno wzdychając.

Ostatnią rzecz, którą pamiętałam to przyrządzony przez dziewczyny drink. Nie byłam w stanie powiedzieć o wczorajszej nocy nic więcej.

Spojrzałam na stolik nocny obok mojego łóżka, na którym leżały dwie, białe tabletki, a obok nich szklanka wody. Zapewne Quentin spodziewał się tego, że dzisiejszy poranek będzie dla mnie bardzo ciężki.

Wstałam z łóżka, mimowolnie krzywiąc się na widok swojej twarzy, na której widniały resztki makijażu. Włosy były całkowicie poplątane, gdyż wypadły z niskiego koka i błądziły po mojej twarzy. Nie chcąc dłużej patrzeć na ten okropny widok, zdjęłam z siebie ubrania, wchodząc pod prysznic.

— Już nie potwór — odezwałam się sama do siebie po odświeżeniu. Zmyłam resztki maskary i rozczesałam włosy, dzięki czemu wyglądałam nieco lepiej.

Zdecydowałam się zejść na dół w celu przyrządzenia śniadania. Podskoczyłam w miejscu, zauważając w kuchni starszą kobietę.

— Dzień dobry — przywitałam się niepewnie, spoglądając na Caterinę. — Jestem Carla.

— Caterina — kobieta podała mi dłoń, delikatnie się uśmiechając w moją stronę. — Na co masz ochotę, Carlo?

— Och, nie, przygotuję sobie coś sama — rzuciłam natychmiast, lecz kobieta od razu mi przerwała:

— To ja jestem tu od gotowania. Usiądź sobie, przygotuję ci to, na co tylko masz ochotę.

Nie chciałam, by kobieta gotowała więcej niż było to koniecznie, dlatego wolałam przygotować coś sama, ale po jej minie wiedziałam, że nie uda mi się wygrać.

— Naleśniki? — uniosłam brew.

— Już się robi.

— Bardzo dziękuję — odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. Byłam nieco zakłopotana obecnością kobiety, lecz starałam się tego nie pokazywać.

Ciemnowłosa wyciągnęła potrzebne produkty, zaraz przerywając ciszę:

— Jak się czujesz? Quentin poprosił mnie, bym w razie potrzeby dała ci leki przeciwbólowe.

Zacisnęłam usta, czując uderzenie ciepła na policzkach.

— Czuję się dobrze — odpowiedziałam z zawahaniem. — Quentin zapewne wyolbrzymia.

— No nie wiem... — mruknęła z rozbawieniem. — Od rana chodzi bardzo zły. Coś podpowiada mi, że to twoja sprawka — zachichotała.

Skrzywiłam się na jej słowa.

— Odkąd tu jesteś, wydaje się żywszy. Choć to nie zawsze dobre — na jej twarzy zawitał grymas. — Wydaje się być szczęśliwszy. Wcześniej był zmęczony, cichy i jakiś taki nawet trochę wyobcowany. Teraz bije od niego zupełnie inna energia.

Uniosłam brwi w zdziwieniu, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć. Jeśli jednak faktycznie było tak, jak mówiła, było mi miło. Nie chciałam wpływać na nikogo w negatywny sposób.

— Cóż, mam nadzieję, że naprawdę jest nieco szczęśliwszy niż wcześniej.

Caterina skinęła, wyjmując z szafek patelnie, które narobiły trochę hałasu, wywołując na mojej twarzy grymas. Moja głowa cały czas boleśnie pulsowała.

Pod maską |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz