Rozdział ósmy

5.4K 236 21
                                    

— Na pewno dasz sobie już radę sama?

Przytaknęłam, uśmiechając się z wdzięcznością do chłopaka, który od kilku godzin pomagał mi targać rzeczy, które musiałam wynieść z mieszkania. Nie zamierzałam absolutnie go sprzedawać, chciałam, by czekało na mnie, gdy wszystko wróci już do normy.

— Tak, Diego, wszystko co potrzebne znieśliśmy już na dół — odpowiedziałam. Całe szczęście, że któryś z pracowników Quentina przyjechał po moje rzeczy i nie musiałam się z nimi później zabierać. Nie wzięłam wszystkiego, gdyż wiedziałam, że w razie czego po prostu tu wrócę, ale mimo to, wciąż miałam ze sobą wiele do targania.

Naprawdę długo musiałam udawać i przekonywać Diego, że mężczyzna, który odbierał moje rzeczy to przyjaciel rodziny. Kompletnie nie znałam tego człowieka, ale nawet to nie przeszkodziło mi w rzuceniu się mu w ramiona i głośnego okrzyku „Wujku!".

Wujek był niezwykle zaskoczony, ale oddał uścisk, uśmiechając się do nas niezręcznie.

— Cóż, w takim razie pozostało mi tylko życzyć ci bezpiecznej podróży. Daj znać, gdy będziesz już w domu — dodał, na co skinęłam, obejmując go w pasie. Blondyn pocałował mnie we włosy, sprawiając, że uniosłam kącik ust do góry. — Uważaj na siebie, Carlo.

— Dziękuję... Za wszystko — odparłam szczerze. — Mam nadzieję, że wrócę, jak najszybciej. Będę za tobą tęsknić.

— Ja za tobą też.

Uśmiechnęłam się, puszczając go, przez co spoglądając na mnie po raz ostatni, odszedł. Westchnęłam ciężko, przeczesując dłonią swoje włosy.

Naprawdę liczyłam, że wszystko wróci po chwili do normy i, że uda mi się niedługo ponownie zacząć pracę w klubie, u boku Diego.

Spoglądając na złoty zegarek na swoim nadgarstku, wróciłam ponownie do swojego mieszkania, gdzie stały zaledwie dwie, niewielkie torby, z którymi byłam już w stanie sobie poradzić. Mężczyzna miał zjawić się po mnie o osiemnastej, dlatego usiadłam w salonie, wyczekując.

Od rana nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Nerwowo spacerowałam po korytarzach i pokojach, próbując wmówić sobie samej, że ten stan minie.
Naprawdę chciałam, by lęk i ta cholerna niepewność w końcu zostawiły mnie w spokoju. Podświadomie czułam, że powinnam była się z nimi zaprzyjaźnić, bo będą towarzyszyć mi jeszcze przez długi czas.

***

Podskoczyłam w miejscu, słysząc dzwonek do drzwi. Zaraz przymknęłam powieki, zmuszając swoje ciało do ruchu.

Otworzyłam drzwi, wpuszczając mężczyznę do środka.

— Gotowa? — spytał, wchodząc przez próg. Zatrzymał się niedaleko mnie, badając mnie z góry swoim ciemnym i chłodnym spojrzeniem.

— Naprawdę cię to obchodzi? — przechyliłam głowę w bok, opierając się o ścianę. Zmiękły mi odrobinę kolana i nie miałam pojęcia, czyja to była wina. Oszałamiająco przystojnego mężczyzny obok mnie czy nerwów, które od jakiegoś czasu nie dawały mi chwili wytchnienia.

— Tak — odparł zdawkowo. — Od teraz jestem za ciebie odpowiedzialny, więc oczywiste jest to, że chcę wiedzieć, jak się czujesz.

Uniosłam brew do góry, po chwili wzdychając i wzruszając obojętnie ramionami.

— Czuję się źle, ale tego zapewne się domyślasz.

Pod maską |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz