Rozdział pierwszy

8.3K 325 16
                                    

Westchnęłam ciężko, spoglądając na swoje odbicie.
Skrzywiłam się mimowolnie, przenosząc wzrok na swoje długie włosy, które kilka dni temu zmuszona byłam przefarbować na ciemny brąz. Wyglądałam, jak nie ja.

Ale przecież o to właśnie chodziło.

Po dawnej Estelle Keating nie było zbyt wiele śladów. Jedyne, co mi po niej zostało to odwaga i siła, która pozwoliła mi na ucieczkę z Seattle i przyjazd na Sycylię. W duchu dziękowałam mojemu zmarłemu dziadkowi za to, że w młodości nauczył mnie włoskiego. Zawsze powtarzał, że powinnam znać jego ojczysty język, dlatego poświęcił wiele godzin, by mnie go nauczyć.

Przynajmniej jego starania nie poszły na marne — pomyślałam, odchodząc od lustra.

Chwyciłam w dłoń kieliszek z winem, następnie udając się na taras, z którego miałam całkiem przyjemny widok na miasto. Może nie była to najładniejsza dzielnica, ale zawsze było na co popatrzeć.

Wzięłam łyk alkoholu, opierając się o ścianę i wlepiając wzrok w zachmurzone niebo.

Zastanawiałam się, jak będzie wyglądało moje życie. Najpierw, musiałam znaleźć jakąś robotę, dzięki której będę miała za co żyć. Na razie powinny wystarczyć mi oszczędności z Seattle, ale doskonale wiedziałam, że długo nie będę w stanie tak pociągnąć. Wiele kosztowało mnie wyrobienie fałszywych dokumentów, dzięki którym mogłam znaleźć się tutaj, z dala od rodzinnego miasta, w którym zapewne trwały poszukiwania mojej osoby.

Uśmiechnęłam się lekko na tę myśl, czując błogi spokój. Wiedziałam, że mnie tu nie znajdą.

Sycylia wydawała się bezpieczną opcją. Byłam pewna, że znajdę pracę w ciągu zaledwie tygodnia.
Oprócz tego, nie miałam tutaj żadnej rodziny ani znajomego, u którego mogłabym się zatrzymać lub szukać jakiejkolwiek pomocy. Jeśli będą mnie szukać, to tam, gdzie mam bliskich.

Jadąc do hotelu, mijałam wiele klubów. Na razie nie mogłam wkręcić się w nielegalny biznes, więc musiałam zacząć gdzieś, gdzie będę w pobliżu tego świata, do którego należałam. Musiałam zyskać znajomości i kogoś, kto pomógłby przetrwać mi w razie problemów związanych z ostatnimi wydarzeniami. Potrzebowałam osoby, która zostanie moją tarczą ochronną, gdy jednak nie wszystko pójdzie po mojej myśli.

Skarciłam się w myślach, wiedząc, że nie powinnam była nawet tak myśleć. Nie powinnam była brać takiej opcji w ogóle pod uwagę.

Odkładając pusty kieliszek na parapet, usiadłam na ziemi, ignorując nagłe zimno, które zaatakowało moją nagą skórę. Przeczesałam dłonią włosy, ciężko wzdychając.

Musiałam nacieszyć się chwilą spokoju oraz samotności, gdyż wiedziałam, że to wszystko minie, gdy znajdę pracę, otwierając się na nowych ludzi.
Byłam dobrą manipulatorką, dzięki czemu łatwo zjednywałam sobie ludzi. Byłam lubiana, szanowana i podziwiana, co jak najbardziej mi odpowiadało, lecz momentami wolałam być po prostu w cieniu, z dala od innych ludzi.

Gdy byłam nastolatką, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Byłam cicha, zakompleksiona i samotna, nie miałam osoby, na której mogłabym polegać, dlatego uczyniłam siebie samą swoją najlepszą i jedyną przyjaciółką. Doceniałam chwile samotności, cieszyłam się z nich i pokochałam siebie, taką jaką jestem. Później nie potrzebowałam już zupełnie nikogo i nauczyłam się życia, w którym liczyłam się tylko ja.

Po chwili rozmyśleń, wstałam z ziemi i wróciłam do środka. Nie przejmując się bałaganem, który tam
panował, rozebrałam się do naga i wskoczyłam prosto do łóżka.

Pod maską |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz