Odgłos silników zaburzył nawet moje myśli. Była godzina piąta nad ranem i z całym zespołem znajdowaliśmy się na pokładzie samolotu. Za dwa dni miała rozpocząć się pierwsza europejska trasa koncertowa, na którą bilety sprzedały się w zaskakująco szybkim tempie.
Minęły cztery miesiące od oświadczyn Axla. Koncerty w Nowym Jorku momentalnie otworzyły Gunsom drogę rozwoju. Telefony nie przestawały dzwonić. Każdy chciał gościć u siebie ten ekscentryczny zespół, nazywany niekiedy "najniebezpieczniejszym zespołem świata". Ich nowy menadżer odwalił kawał dobrej roboty, bo bardzo szybko zajął się planowaniem najdłuższego jak do tej pory wyjazdu.
W ten właśnie sposób znaleźliśmy się w samolocie, który miał nas zabrać do samej stolicy Francji. Paryż był pierwszym przystankiem na mapie trasy. Axl przedstawił to jako konieczny warunek całego przedsięwzięcia, więc menadżer, chcąc, nie chcąc, musiał się zgodzić. Nieustannie pytałam Rose'a, czy "miasto zakochanych" nie jest zbyt stereotypowe, ale, jak wszyscy wiemy, gdy wokalista sobie coś ubzdura - musi się to stać.
Muzycy o tym nie rozmawiali, ale wiadome było, że zżerał ich stres. To pierwsze takie wydarzenie, które miało zapewnić im rozgłos już nie w stacjach radiowych Ameryki, ale w mediach całego świata. Jedyne, co mogło im pomóc, to lampka wina zaserwowana przez podejrzanie wyjątkowo miłą stewardessę.
- Zaraz ją zabijesz tym wzrokiem - usłyszałam głos Axla.
- Co? Nieprawda. - Obruszyłam się. Spoglądając na wokalistę, zobaczyłam, jak ze śmiechem wywraca oczami. - Uspokój się, idioto. Tylko delikatnie sprawdzałam, czy nie napluje do tej szklanki, tak się do ciebie śliniła.
- Słońce, musisz pogodzić się z faktem, że masz obok siebie pożądanego przez tysiące nastolatek boga seksu - odparł, przejeżdżając dłońmi w dół klatki piersiowej.
- Nie szalałabym z tym "bogiem'.
- Zeszłej nocy nie narzekałaś - mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
Porzuciłam plan dalszej rozmowy z tym egocentrycznym idiotą, od niedawna też oficjalnie moim narzeczonym. Pamiętam dni w Nowym Jorku, obfite w tak skrajne emocje. Dokładnie w ten sposób wyglądała nasza relacja - płacz i krzyki były na porządku dziennym, ale chyba powoli zaczynaliśmy akceptować ten brak monotonii. Najmniejsza różnica zdań prowadziła do wypomnienia sobie najgorszych błędów przeszłości, jednak mimo to odnalazłam w wokaliście miłość, jakiej nigdy wcześniej nie czułam.
***
Przywitaliśmy słoneczny poranek na paryskim lotnisku. Sztab osób pomagających w zespole zajął się naszym bagażem, a my pojechaliśmy prosto do hotelu. Choć na początku nie byłam przekonana, jeśli chodzi o fenomen tego miasta, na miejscu od razu zmieniłam zdanie. Najbardziej urzekł mnie wynajmowany przez nas pokoik z niewielkim tarasem. Skromny, urządzony w bardzo minimalistycznym stylu, oferował nam jednak dużą przestrzeń. Na przeciwko ogromnego wręcz łóżka stał mały stoliczek, na którym czekał na nas szampan oraz dwa kieliszki.
Nie musiałam długo czekać, aż pozostali wparują do naszego pokoju ze swoimi butelkami. Godzina ósma nad ranem w żadnym wypadku nie przeszkadzała w zalaniu pustych żołądków alkoholem.
- Cieszę się, że tu z wami jestem, zrobiliśmy coś wielkiego - rzekł Axl poważnym tonem, unosząc szampana do góry.
- A to dopiero początek - dodał Adler, stukając swoją butelką o szkło wokalisty.
Po jakimś czasie wszyscy wyszliśmy na miasto. Kierując się w stronę ścisłego centrum, nie spotkaliśmy po drodze zbyt wielu osób. Chłopcy odmówili poruszania się z grupą ochroniarzy. Twierdzili, że chcą być traktowani jak pozostali, zwykli ludzie w ich wieku. I o ile w Stanach rzadko zostawali zatrzymywani przez fanów na ulicach, tak tutaj doświadczyliśmy czegoś nowego.

CZYTASZ
Little Patience |GN'R
Fanfiction1985r., LA Co zrobić, gdy los zesłał Cię do Los Angeles, a ty nie masz grosza przy duszy? W poszukiwaniu rodziny natrafiasz na zespół, który może stać się twoją jedyną nadzieją. Historia dwudziestoletniej Ashley, która całe życie spędziła w do...