Uśmiech na mojej twarzy jak szybko się pojawił, tak szybko znikł. Widząc sporą ilość ludzi, dzierżących w dłoni butelki z alkoholem i świetnie się bawiących, momentalnie straciłam tę pewność siebie, którą poczułam wcześniej. Chwilę się zawahałam, jednak nie dałam tego po sobie poznać i wkroczyłam do domu.
- Ten wysoki blondyn to Duff. Dalej, ten co siedzi na kanapie z gitarą to Slash, a obok niego - Steven. Nie widzę tylko Axla. Dobra, więc czuj się jak u siebie. - Izzy po kolei przedstawił mi wszystkich członków swojego zespołu, po czym oddalił się.
Początkowo nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i jak się zachować, ale już po chwili usiadłam przy stoliku i przyglądałam się pomieszczeniu.
Na środku stała duża, skórzana kanapa, a przed nią telewizor, na którym co chwilę ruszały się czarno białe postacie. Za mną znajdował się cały aneks kuchenny - lodówka, piekarnik, szafki oraz zlew. Po drugiej stronie były drewniane schody, obite czerwonym materiałem i skrzypiące za każdym razem, kiedy ktoś po nich schodził.Impreza trwała w najlepsze. Aż dziwne, że w takim stosunkowo małym pomieszczeniu było tak wiele osób. Część z nich nie zwracała na nic uwagi, rozkoszując się alkoholem i innymi używkami. Kolejni zatracali się w tańcu - mimo, że przy rockowych kawałkach puszczanych z adaptera w rogu było to trudne, im to nie przeszkadzało.
Po chwili pojawił się przede mną wysoki mężczyzna. Spod dużego kapelusza wypadały czarne loki, okalając jego twarz, a ledwo dostrzegalne usta ułożone były w delikatnym uśmiechu.
- Co taka piękna dziewczyna robi sama na imprezie? - zapytał, wyciągając rękę - jestem Slash.
- Ashley - uśmiechnęłam się, po czym wstałam, żeby przywitać się z Mulatem.
- Masz może ochotę się napić? W ofercie mamy whiskey, wódkę, wino...
- Może być whiskey - zaśmiałam się i już po chwili czułam smak Jack'a Daniels'a w ustach.
- Pierwszy raz Cię widzę u nas na imprezie - rzekł Slash, racząc się trunkiem.
- W Los Angeles jestem od miesiąca, a od kilku dni pracuję z Izzy'm. Zaprosił mnie, więc przyszłam. Mówił, że macie zespół, prawda?
- Guns N' Roses. Stradlin gra na rytmicznej, ja na prowadzącej. Jeśli jeszcze nas nie słyszałaś, musisz nadrobić. Jutro mamy próbę, możesz wpaść.
- Dzięki za zaproszenie - uśmiechnęłam się.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, po czym Slash, przepraszając, gdzieś zniknął. Mulat sprawiał wrażenie miłego, chciałabym usłyszeć jego popisowe solówki na gitarze, które, jak sam zapewniał, są naprawdę świetne. Odrobinę przeraziłam się tylko, widząc, ile alkoholu wypił w tak krótkim czasie. Dla mnie to coś niemożliwego, już po jednej szklance czułam, jak boli mnie głowa, ale zdałam sobie sprawę, że dla nich to było to na porządku dziennym.
Po chwili zaczęło się robić duszno od dymu - wokół mnie ciągle ktoś przechodził z papierosem w ręce. Nie byłam do tego przyzwyczajona, w moim dotychczasowym towarzystwie nikt nie palił. Nie mogąc swobodnie oddychać, z paniką rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Izzy'ego. Kiedy jednak zobaczyłam go siedzącego pod ścianą, zupełnie nie mającego kontaktu ze światem, szybkim krokiem wyszłam z domu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Nie sądziłam, że wśród tego zgiełku znajdę tak ciche i magiczne miejsce.Na niebie o kolorze ciemnego granatu widniały gwiazdozbiory, a do uszu dobiegał tylko dźwięk cykających świerszczy. Ogród sam w sobie nie był zbyt urzekający - zaniedbane kwiaty, wydeptana trawa, a za drzwiami Hell House'a, jak nazywali swoją posiadłość Gunsi, istna melina. Jednak okoliczności tej nocy sprawiły, że, można rzec, było tu nawet romantycznie.
Usiadłam na małej ławce, która wyglądała, jakby miała się zaraz złamać w pół i zaczęłam wpratrywać się w gwiazdy.
Po chwili zobaczyłam, jak jedna z nich szybko się przemieszcza, więc zaczęłam myśleć nad życzeniem. Nie wierzyłam w spadające gwiazdy i inne tego typu rzeczy, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować, prawda?- Chciałabym... Znaleźć rodzinę. W końcu czuć się naprawdę kochana i akceptowana. A póki jej nie odszukam, chcę jakoś odnaleźć się w Los Angeles, ustatkować się, chociaż wątpię, czy w tym momencie jest to w ogóle możliwe.
Zamknęłam oczy i nagle poczułam przypływ... Siły? Energii? Raczej pewności, że Miasto Aniołów to był strzał w dziesiątkę. Wierzyłam, że uda mi się osiągnąć to, o czym od dawna marzyłam.
- Ekhem, wybacz, że przeszkadzam... - usłyszałam przyjemnie niski głos, na którego sam dźwięk przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam przed sobą mężczyznę o rudych włosach i dużych, zielonych oczach. Wpatrywał się we mnie z lekkim zaskoczeniem i zderorientowaniem.
- Przepraszam, ja... zobaczyłam spadającą gwiazdę i po prostu głośno myślałam - powiedziałam nieśmiało.
- To ja przepraszam że cię nachodzę tak z zaskoczenia. - Mężczyzna cicho się zaśmiał i usiadł obok mnie na ławce. - Wiesz, też lubię sobie czasem pomarzyć. Człowiek bez marzeń staje się taki pusty - westchnął.
Zaintrygował mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, przez jakiś czas po prostu przyglądaliśmy się sobie w ciszy. Robiło się coraz zimniej. Dopiero po jakimś czasie to odczułam.
- Wiesz, ja... Jestem Ashley - wyciągnęłam dłoń.- Ashley, piękne imię. Axl - uścisnął ją, uśmiechając się. - Nie jest ci zimno? Może pójdziemy się czegoś napić?
- Tak, z chęcią - odpowiedziałam szybko.
Wchodząc do Hell House'a, czułam na sobie spojrzenie wielu osób, jednak zignorowałam to i ruszyłam za Axlem do kuchni. Oparłam się plecami o blat, podczas gdy on sprawdzał zawartość lodówki, w której, powiedzmy sobie szczerze, oprócz alkoholu nie było nic.
- Proszę - powiedział rudzielec, podając mi dużą szklankę z winem. - Wybacz, nie mamy kieliszków.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. I znowu zapadła ta niezręczna cisza.
- Opowiedz coś o sobie - powiedział Axl, wlepiając we mnie zielone oczy. Biorąc łyk czerwonego trunku, poczułam, jak procenty z alkoholu uderzają mi do głowy, w wyniku czego zaczęło mi się w niej kręcić, ale szybko to opanowałam.
- Jestem w Los Angeles od kilku tygodni, wcześniej mieszkałam w Anglii. Pracuję z Izzy'm, opowiadał mi o Waszym zespole - uśmiechnęłam się.
- A, tak - mężczyzna również lekko się uśmiechnął. - Jestem wokalistą, musisz nas kiedyś usłyszeć, jutro mamy próbę...
- Już dostałam taką propozycję od Slasha - przerwałam mu, śmiejąc się.
- To teraz nie masz wyjścia, musisz przyjść.Chciałam coś odpowiedzieć, ale nagle poczułam przeszywający ból głowy. Zamknęłam oczy i próbowałam się go pozbyć, jednak bezskutecznie. Słyszałam jakby przez mgłę głos rudzielca. Wzięłam łyk wina, ale to tylko pogorszyło sprawę. Nic nie mogąc zrobić, opadłam głową na stolik.
________________
Witajcie po dłuższej przerwie. Już jutro szkoła, ktoś się cieszy? W związku z tym, rozdziały będą pojawiać się rzadziej, ale nie mam zamiaru Was zaniedbać!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, oczywiście liczę na opinie w komentarzach. Dziękuję The_Sachi za pomoc w pisaniu, RocketQueen01987 za cenne rady (które, mam nadzieję, że widać) wprowadzam przy każdym rozdziale. Do następnego!
![](https://img.wattpad.com/cover/75591518-288-k387100.jpg)
CZYTASZ
Little Patience |GN'R
Fanfiction1985r., LA Co zrobić, gdy los zesłał Cię do Los Angeles, a ty nie masz grosza przy duszy? W poszukiwaniu rodziny natrafiasz na zespół, który może stać się twoją jedyną nadzieją. Historia dwudziestoletniej Ashley, która całe życie spędziła w do...