ROZDZIAŁ 8

711 43 37
                                    

*ASHLEY*
Szybko popiłam już drugą tabletkę. Cholerny ból głowy. Po wczorajszym wieczorze był wyjątkowo silny. Przygotowywałam właśnie coś do jedzenia. Obok mnie ze zwieszoną głową siedział Duff, co chwilę zerkając na interesujący widok za oknem, czyli... poszarzałą trawę, śmietnik i kawałek asfaltowej drogi.

- Gdzie wszyscy? - Zapytałam, przerywając grobową ciszę.

Blondyn z westchnieniem podniósł na mnie swoje spojrzenie.

- Podejrzewam, że jeszcze śpią. Z tego co wiem, nikt wczoraj nigdzie nie wychodził.

W odpowiedzi tylko pokiwałam głową. Położywszy na stół talerz z kanapkami, usiadłam naprzeciwko McKagana.
Gdzieś przy trzeciej sztuce, Hudson zaszczycił nas swoją obecnością.

- Dzień dobry - zawołałam, śmiejąc się. Gitarzysta wyglądał jak siedem nieszczęść, jeśli można tak powiedzieć, ponieważ burza loków zasłaniała całą jego twarz.

- Napiłbym się czegoś - oznajmił, lekko zachrypniętym głosem.

- Kawki, herbatki?

- Raczej wódki.

*

**
Ból głowy nadal nie ustępował. Czułam się bardzo osłabiona. Świetnie, jeszcze tylko brakowało, żebym była chora.

Saul siedział na kanapie, oglądając telewizję, a w ręce trzymał butelkę taniego wina. Położyłam się obok niego. Ułożywszy głowę na poduszce na brzegu, wyprostowałam nogi. Czując ciepłą dłoń gitarzysty na swojej łydce, mimowolnie się uśmiechnęłam.

Lubiłam Hudsona. Od samego początku dobrze się dogadywaliśmy, bez żadnych podtekstów. Może nie byłam z nim tak zżyta, jak z Izzy'm, ale śmiało mogłam nazywać go swoim przyjacielem.
Zamknęłam oczy. Tylko kilka minut. Kilka minut.

Obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy. Podnosząc się, zobaczyłam, że Duff stoi przy drzwiach. Rozmawiał z kimś. Przelotnie jeszcze spojrzałam na zegarek - piętnasta czterdzieści. Kto mógł o tej porze tutaj zaglądać?
Gdy byłam wystarczająco blisko, zobaczyłam, że na dworze stoi Michael. Cholera, no tak! Przecież byłam z nim umówiona na dzisiaj.

- Mike, cześć. Wejdź - zaprosiłam chłopaka. - Duff, to mój znajomy. Mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale tak się źle czułam, że zapomniałam.

- Ashley, martwiłem się o ciebie - brunet usiadł na skórzanej kanapie. - Czekałem i czekałem. W końcu zapytałem kelnerkę o ciebie, przekazała mi twój adres. Przepraszam, że tak cię nachodzę, myślałem, że coś się stało.

- Nie, to ja przepraszam. Bardzo mnie bolała głowa, zasnęłam i zapomniałam o naszym spotkaniu. Ale... To miłe, że przyszedłeś, dziękuję - uśmiechnęłam się.

Na początku byłam trochę zaskoczona zachowaniem chłopaka, w końcu poznaliśmy się dopiero wczoraj. Jednak sprawiał wrażenie naprawdę porządnego. To bardzo miłe z jego strony, że przyszedł.

- To, skoro już tu jesteś, może się czegoś napijesz? - Zaproponowałam, sięgając do szafki. - Mamy... Whiskey, wino, kawę.

- Może wino? Za spotkanie - zaśmiał się.

Wyciągnęłam butelkę i rozlałam do kieliszków.

- Ashley, wybacz, że pytam, ale... Ty tutaj mieszkasz?

Little Patience |GN'ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz